sobota, 15 sierpnia 2015

Grecki Raj Na Ziemi - Skopelos

Dzisiaj twardo postanowiłam, że nadrobię zaległości w blogosferze. Odświeżyłam swojego skype, a teraz zajęłam się blogiem. 7 kolejnych otwartych kart w przeglądarce  to blogi, które w moich linkach są na samym końcu. I tak mam nadzieje, że uda mi się zajrzeć do wszystkich, zaktualizować i móc widzieć Wasze posty na bieżąco, bo niestety, ale nie wszystkie posty mi się pojawiają... Ale nie o tym dzisiaj miało być. Porządek na blogu i jednocześnie na komputerze to odrębna kwestia. Dzisiaj wspomnieniowy post o spełnionym marzeniu: sielskim urlopie na jednej z greckich wysp - Skopelos.
Plaża Elios - Neo Klima.A przy skałach, pomiędzy nimi plaża Hovolo

Ogólnie wyjazd z biurem podróży Rainbow Tours uważam za udany. Chociaż początki bywały trudne ze względu na agentkę biura. Może nasz błąd, ale jesteśmy/ byłyśmy nowicjuszkami jeżeli chodzi o wyjazdy zagraniczne i zresztą czasowo byśmy się nie zgrały (byłam z kuzynką) żeby iść do biura podróży, więc wybrałyśmy sobie ofertę przez internet i zarezerwowałyśmy. Tylko owa agentka nie bardzo się przejmowała nami. Kontakt jedynie e-mail, bo pani stwierdziła, że skoro adres był podany to tylko tak będzie się kontaktowała, a telefon za którymś razem odebrała, po kilku dniach. W ogóle miała dziwną skrzynkę, bo podpisana i zeskanowana umowa nie chciała przejść... Jednak udało nam się przez to przebrnąć. I generalnie wszystko szło sprawnie: dzień przed wylotem, po pracy pojechałyśmy do Warszawy, nocowałyśmy u kuzyna i jego rodziny. Maciek odwiózł nas na lotnisko o 5 rano, bo wylot był chwile po 7. Lot bardzo przyjemny, miły. Wylądowałyśmy na wyspie Skiathos i z lotniska zostaliśmy przetransportowani autokarami do portu. Na promie zostawiliśmy walizki i była niecała godzina 'wolna',więc poszłyśmy na latte i ice tea, gdzie dostałam polskiego liptona! Przysięgam, puszka z napisami polskimi.
Port w Skiathos - Pan na zdjęciu znalazł się przypadkowo.
Po dotarciu do portu na wyspę docelową Skopelos umieszczono nas w odpowiednich autokarach i po ok. 40 minutach byliśmy w Neo Klimie. Rewelacja. Zapoznałyśmy się z naszym pokojem, w ogóle hotelem, morzem, okolicą. A w niedziele rano było zebranie z rezydentką, więc powiedziała nam co nieco. Wybrałyśmy sobie alternatywną wycieczkę na sąsiednią wyspę - Alonissos. Było kilka ofert, ale stwierdziłyśmy, że resztę jesteśmy w stanie sobie same zorganizować. I rzeczywiście praktycznie 3/4 z tych wycieczek alternatywnych i proponowanych atrakcji sobie zorganizowałyśmy oszczędzając masę pieniędzy!! Bo każda wycieczka kosztowała ok. 30 - 35 Euro, a my miałyśmy bilet do Glossy za 3.2 euro w obie strony! 
I tak w poniedziałek wybrałyśmy się do Glossy miasteczka położonego 7km od Neo Klimy. Pochodziłyśmy uliczkami, między domami, widoki były nieziemskie, pijąc i jedząc lunch w tawernie miałyśmy widok na morze. Nie byłyśmy w Kościółku znanym z filmu Mamma mia, ale na pieszo byłoby nam ciężko dojść.... Ale za to poczułyśmy klimat grecki, nie będąc ograniczone czasem narzuconym z góry. 
Wtorek spędziłyśmy na plaży, przy basenie, spacerując po okolicy. I dostałyśmy informacje, że 
rejs jest przełożony na piątek, bo morze jest bardzo niespokojne. Rzeczywiście, będąc w wodzie przypływy były mocniejsze, częstsze. W środę było jeszcze gorzej, bo poranek jak nigdy przywitał nas mglą w górach. (Z naszego pokoju balkon wychodził na zalesione góry - magia).
Za to w środę pojechałyśmy do stolicy wyspy - miasta Skopelos. Również pochodziłyśmy po uliczkach, które chyba były bardziej czyste i zadbane niż w Glossie. Jakiś Pan zaprosił nas do Kościoła i opowiadał o nim. Spotkałyśmy Polkę, żyjącą i pracującą od 13 lat na wyspie. Podpowiedziała gdzie iść, co zobaczyć. Zeszłyśmy do niej do tawerny na lunch.Zaprowadziła nas do kuchni i pokazała dania dnia. Najbardziej zaskakująca była podróż. Świetnie zorganizowana komunikacja, drogi wąskie i pełne stromych zakrętów, maksymalna prędkość 40 km/h i rozmowy między kierowcą a przewodnikiem - bileterem. Mili, młodzi ludzie, ale momentami bardzo zagadani:)
Czwartek upłynął nam na leniwym opalaniu, robieniu zdjęć, spacerach. Również nawiązałyśmy kontakt z obsługą, okazało się, że kelner pracował w krajach niemieckojęzycznych, a barman bardzo dużo słyszał o Krakowie i chciał wiedzieć jak wygląda Polska, co warto zobaczyć. Piłyśmy również z nimi czerwone wino ze Skopelos.
Piątek - rejs. Skopelos była najpiękniejszą wyspą, którą zobaczyłyśmy w ciągu tygodnia. Siostrzana wyspa z Archipelagu Sporad - Alonissos była drugą. Przypłynęliśmy do stolicy wyspy - Patitiri, a później autobusem do dawnej stolicy, o nazwie Chora, zniszczonej przez trzęsienie ziemi i odbudowanej przez bogatych Ateńczyków, Niemców, Anglików i innych. Piękna. Później popłynęliśmy do zatoki Leftos Gialos, gdzie plaża była jak z bajki!! Czyste, błękitne morze, kamienisty brzeg i leżaki pod palmami należące do tawern przy plaży. Widok obłędny. Kolejnym przystankiem była Steni Vala i lunch w lokalnej tawernie, gdzie czekałyśmy ok.40 minut za daniami, mimo, że pozostali zdążyli już zjeść zamówione dania... Zarówno rejs na wyspę jak i powrót obejmował wizytę w Narodowym Parku Morskim ,ale nie było delfinów ani tym bardziej foczek mniszek śródziemnomorskich ;( Po powrocie do hotelu czekało nas pakowanie i żegnanie się z miasteczkiem, obsługą, która była fantastyczna, a z kelnerem poszłam do pobliskiej tawerny na białe winko;)
Sobota, to poranna pobudka ok 3:30 czasu polskiego. Pojechaliśmy autokarem do Skopelos, gdzie czekał na nas prom, po półtorej godzinie autokarem zostaliśmy zawiezieni na lotnisko, gdzie najpierw odprawiali się ludzie lecący do Katowic, a po godzinie my, czyli do Warszawy. Akurat nasz lot był z międzylądowaniem na wyspie Limnos, i ta akurat była najmniej atrakcyjna, przynajmniej z perspektywy lotniska, Może w kurortach i miasteczkach było pięknie, ale piach i pola nie zachwyciły. Oczywiście cała wyprawa szła sprawnie póki nie wsiadłyśmy do pociągu PKP Intercity! Półgodziny opóźnienia, przymusowy postój w Kłodawie, nie siedziałyśmy razem, bo miałyśmy miejscówki w innych wagonach i zarobiłam siniaka ściągając walizkę... Na PKP zawsze można liczyć, zawsze! Nie zawiodą.
Ale nie żałuje. Wakacje były udane, zmiana klimatu, ten grecki czas wpłynął na mnie rewelacyjnie. Wyciszyłam się, uspokoiłam, nabrałam dystansu. Stwierdziłam, że koniec z angielskim, ale to temat na osobną notkę.Zwiedziłam. W ogóle hotel był bardzo dobry. Było czysto, schludnie, z dobrym jedzeniem i miłą obsługą: kelnerami, barmanem, paniami które sprzątały, szefem czy lokalnym kontrahentem - rewelacja, czasami w Polsce na takich ludzi nie trafisz. Jedzenie, jak już wspomniałam było dobre, a nawet ja na bezglutenowej diecie coś znalazłam dla siebie. Z atrakcji wtorkowy wieczór był w rytmie greckiej muzyki, a w środę zorganizowano movie night z filmem Mamma mia!. Wróciłabym tam bardzo chętnie. I nie wykluczam kolejnych urlopów z tym biurem podróży.
Zachód słońca na plaży Elios

widok na Morze Egejskie z plaży Hovolo

Ja na tle słońca na Hovolo Beach

Widok z tawerny - Glossa

Skopelos - wędrując uliczkami

Patitiri - widok ze statku na stolice Alonissos

Widok na stolice naszej wyspy - Skopelos

Chora

Wschód słońca w drodze powrotnej

Ja w tawernie na tle plaży i palm w zatoce Leftos Gialos