Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zmiany. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zmiany. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 listopada 2017

Coś ważnego...

Po urodzeniu się Syna coś się zmieniło. Oprócz nowych uczuć, nowych codziennych rzeczy i sytuacji jest pełno nowych wyzwań. Opieka to jedno. Ale krążymy między domem moich rodziców a dziadków. Jak to przy dziecku pełno rzeczy. Potrzebnych i tych które lepiej mieć niż nie, np. dodatkowe ubrania, witaminy, butelka, ewentualny słoiczek obiadek/deser, aspirator. To zestaw na dłuższy wyjazd. Plus moje rzeczy. Plus jak wracam od dziadków to jeszcze torebka od babci. Plus zakupy. Jest tego ogrom.


Kiedyś było podobne, lecz z kosmetykami. Nie było dziecka. Zawsze się chciało wiele zrobić. Naraz. Teraz też, chociaż czasami odpuszczam sobie. Jutro planuje zrobić szkolenie do pracy. Bo na urlopie macierzyńskim planuje zrobić w tym kierunku ile się da. Do powrotu do pracy zostało ok. pół roku. Zleci jak z bicza strzelił. Jak dotąd na platformie mam 31 szkoleń. Będzie super jak zrobie 75% a najlepiej wszystkie :D Taki mam plan :P


Projekt DENKO był super sprawą. Nie mam czasu ani miejsca na trzymanie pustych opakowań. Ale znalazłam projekt D.O.M. czyli domowa organizacja minimalistyczna. I podejmuje to wyzwanie :D

PO CO?
Po to by za każdym razem nie przewozić połowy rzeczy dziecka. Ani swoich. Po to by to usprawnić. Po to by nie zapominać o rzeczach ważnych.

Co będę porządkować?
  • rzeczy Syna - część u dziadków można powiedzieć, że zrobiona. Dziś jestem u rodziców. Więc zrobię to jutro.
  • rzeczy za małe - pochować w pudełko i na strych
  • notatki, kalendarze
  • zdjęcia na telefonie, laptopie i albumie
  • zrobić liste MUST HAVE co  musze zabrać jak będę wracała do dziadków. A wcale nie łato pamiętać o wszystkim
  • zrobić liste co będę musiała kupić na rozmiar 80. Zaczynają się pytać co kupić na święta
  • kosmetyki
  • pamiątki.



Cały projekt, pomysł plan znajdziecie na http://designyourlife.pl/organizacja/projekt-dom-domowa-organizacja-minimalistyczna/

niedziela, 23 lipca 2017

Wracamy do blogowania :D

Przemyślałam co chciałabym zrobić na blogu i jak to ma wyglądać. Tutaj będą pojawiać się posty takie jak były: bardzo aktualne, wróce też do jednego postu, który miałam napisać, ale mi nie wyszło. Mianowicie: wakacje na Korfu. Skopelos cieszy się sporym powodzeniem. Będą przeczytane książki, niestety jest ich mniej niż kiedyś. Nie wszystkie przeczytane tu opisywałam. Oczywiście hity i buble kosmetyczne. Nie mam gdzie trzymać pustych opakowań by robić projekt DENKO. Pojawi się też aktualizacja wydatków. Z tym, ze dopiero za miesiąc. Teraz czeka mnie chrzest kuzyna (w trakcie odkładania), lekarz, odkładam na mieszkanie (zaczęłam), dla Młodego (od początku ciązy i chyba nie widać końca :P) oraz slub siostry, który jest w przyszłym roku :D. Jak to pogodzić na macierzyńskim? Przy jednej pensji, tfu zasiłku macierzyńskim tfu najniższej krajowej prawie. W Polsce TAK ZWANEJ PRO RODZINNEJ   psia krew.


Ok, a jak będzie można przejść do mojego drugiego bloga - macierzyńskiego?
Poniżej link. Tu będę wpadała w poniedziałki, zaczynamy już jutro :)


dwuosobowarodzinka.blog.pl

poniedziałek, 17 lipca 2017

O Matko i Córko, A właściwie o Matko i Synu :D

Już jest, już jest !!!! :) I ma prawie 4 miesiące :) Skończy je w czwartek :P Powoli już się z tym wszystkim okołodzieciowym światem ogarnęłam. Chociaż czasami i taki jest stos rzeczy do wyprasowania a drugi do prania :P Młody teraz śpi, a ja chciałam tu coś napisać. Wiem co sobie obiecałam na początku roku i jak zawsze wyszła lipa... Zajdą tu małe zmiany, jak w moim życiu. Jeszcze sama musze się uporać z tym, co musze zrobić poza opieką i pielęgnacją niemowlaka. Na pewno blog i tu też małe zmiany, angielski i hiszpański - we własnym zakresie, czytanie książek (czytam w trakcie karmienia), zapisuje wydatki (must have), robienie hybryd. Pewnie coś się jeszcze znajdzie. Ale jak dotąd to wszystko. Dziś mam dzień na bloga - dlatego powstaje notka. Jest jeszcze jeden blog , ktory powstal po porodzie. Chcialam miec miejsce by opisac co sie dzieje gdy rodzi sie dziecko i jak to wyglada od kuchni. Musze pomyslec jak to połączyć. Poniedzialek to bedzie dzien na blogowanie tutaj. Ten tydzien zostawiam sobie na znalezienie pomyslu, burze mozgow w tematach i ewentualne szkice tematow.

Mysle,ze bedzie cos o ksiazkach, o nauce jezykow, aktualizacja wydatkow, hity i buble kosmetyczne, moze i o ciuchach sie pojawi cos. Pewnie za jakis czas sprawy remontowe tu porusze, ale nie wiem na jaka skale bedzie remont i od razu co bedzie na blogu. Nie obiecuje poprawy w pojawianiu sie tutaj, w pisaniu, bo z tym bywa roznie, zwlaszcza przy malym dziecku

sobota, 28 stycznia 2017

O przeszłym i aktualnym oszczędzaniu przyszłej matki słow kilka


                Jak pragnę Nobla oszczędzanie nie jest moją mocną stroną. Od około dwóch lat staram się zbierać paragony, zapisywać wydatki w każdym miesiącu i podsumowywać. Niestety, ale mam skleroze i o ile zbieram wydatki to np. takie mniejsze wydatki jak lody we wakacje umykają mi. Ale najważniejsze, że praktycznie 99% paragonów mam. Jednak co z tego? Zawsze rozczulam się, że O Matko z Ojcem ile wydałam, przysięgam, że następny miesiąc będzie lepszy i mniej wydam, a tak naprawdę nic się nie zmienia. Nawet dziele na grupy swoje wydatki:

        I.            Ciuchy – tutaj różnie, czasami zero a czasami się coś pojawia. Jak idę na „odzieżowe zakupy” to już musi być. Największy przestój mam zimą i jesienią oraz wczesną wiosną – jestem zmarzluchem i leniwcem, nie chce mi się marznąć i przebierać.

      II.            Leki – tu też różnie. Zależy czy lekarz mi zmienia leki czy po prostu mam przedłużenie recepty. Czasami są wydatki nadprogramowe, czyli sezonowe np. przeziębienie.

    III.            Kosmetyki – i tu jest masakra. Zawsze sumy mnie przerażają. Najwięcej obiecuje sobie przy tym punkcie. A i tak średnio mi wychodzi oszczędzanie na tym polu. Po projektach DENKO, detoksie kosmetycznym moje zapasy zmalały. I to mocno. Postanowiłam też wrócić do sprawdzonych produktów. Jeżeli coś mi się skończy a nie będę miała w zapasie to właśnie taki produkt kupie. Sprawdzony.

    IV.            Książki, gazety – i tu się rozszalałam. Zazwyczaj kupowałam Joya, glamour lub cosmopolitan czy jakaś kobiecą. Ale to bez sensu, bo przejrzę i wyrzucę, dobre na chwile. A niektóre gazety mają wiecej reklam niż sensownej treści. Jednak z tym trzeba skończyć. W czasie porządków odnalazłam ładną „górkę” gazet, które przejrzeć trzeba. Natomiast książki bardzo lubię i zawsze wybieram tytuły, które się ciekawie zapowiadają.

      V.            Jedzenie – tu też zależy od miesiąca. Czasami są tylko drobne rzeczy, np. butelka wody czy batonik, innym razem parówki, drób czy ryby. Zależy. Ogólnie dieta bezglutenowa do tanich nie należy, ale też nie szaleje.

    VI.            Pozostałe – Misz masz, wszystko i nic. Karma dla zwierząt, jakieś długopisy czy zeszyt, paliwo,  opłaty, karty doładowania do telefonu… Też zależy od miesiąca.

  VII.            Angielski/ hiszpański – Ciężko powiedzieć jak będzie od marca. Zakładam, że na razie nie będę chodziła, więc oszczędzę. Wychodziło mi ok. 280 zł za 4 lekcje angielskiego i 4 hiszpańskiego. Wiadomo, teraz inne priorytety i nawet teraz nie mam tylu godzin, bo nawet bedąc na L4 zdarza się, że mam na głowie inne rzeczy jak badania, wizyty lekarskie, domowe obowiązki, częste odwiedziny znajomych…

O i to są stałe elementy. A żeby oszczędzić to zawsze obiecuję ciąć wydatki. Teraz też. Historia zatacza koło. Przez ostatnie 4 lata byłam w stanie oszczędzić na dwa urlopy w Grecji, nowego laptopa, wszelkie formy nauki języków: pół roku studiów, korki etc. A teraz jeszcze na wyprawkę. Z tego jestem dumna. Pewnie w tej kwestii by się jeszcze coś znalazło. Teraz załamało mnie OC. Panie Boże, poszaleli. Rozbój w biały dzień, że w 2017 zapłace jeszcze raz tyle co w latach ubiegłych… Nie załamałabym się aż tak gdyby nie inne wydatki, nowe i już stałe, a na macierzyńskim wiadomo, nie jest 100% płatne, bo wybieram opcje 80% przez rok, a nie pół roku 100% i drugie pół 60%. Tak więc dopiero przede mną prawdziwe wyzwanie w finansach.  Mam tabele wydatków, którą regularnie wykorzystuję. Przepraszam bloggerów, którzy udostępniają na swoich stronach materiały do pobrania w formie tabel wydatków itp. Niestety, nie mogę się odnaleźć w nich i stworzyłam swoją wersje J W oszczędzaniu na wyprawkę miałam konkretny cel: 3 000 zł do końca lutego. Powiem tyle, jestem na bardzo dobrej drodze w realizacji i zmierzam ku końcowi J

środa, 11 stycznia 2017

Małe Wielkie Zmiany


I tak mamy Nowy Rok. Dobrze i źle. Tyle się wydarzyło w 2016, a jeszcze więcej wydarzy się w 2017. Nie zdążyłam zrobić podsumowań roku 2016, opisać włosowe hity, Korfu, buble, które mi się trafiły w kosmetykach i najważniejsze zmiany. Dlatego szykują mi się 3 osobne posty na styczeń i jeden gotowy do udostępnienia o oszczędzaniu. Perspektywa obecna, więc pewnie wiele się jeszcze zmieni…. Nie jestem zadowolona z siebie, że tak rzadko tu byłam i powstało tylko 5 postów. W tym 3 części projektu DENKO… To nie jest powód do dumy. Jeśli chodzi o bloga mój cel na 2017 to: jeden post na tydzień/dwa tygodnie oraz opcjonalnie: dodatkowy post oprócz tego jednego J

 


Zdrowie i sport

                Pewne zdrowe nawyki wyrobiłam sobie. Nie jest idealnie, że 5 zbilansowanych posiłków, ale jest lepiej. Musiałabym w nocy wstawać i jeść by było 5 posiłków :P Jem co 4 godziny, staram się nie podjadać, ale z tym różnie. Warzywa to różnie, ale owoce już tak. Niestety zgubne są dla mnie wszelkie Kubusie, tuptusie i nektary, soki etc. Dużo cukru, który nie jest dobry dla mojej wagi. W pierwszej połowie roku sport jeszcze uprawiałam: bieganie czasami, rolki nie zdążyłam się rozkręcić niestety i ćwiczenia z Chodakowską.  Teraz już mniej niestety, a trzeba wrócić. Staram się spacerować.

 


Dieta bezglutenowa

Dzielnie trwam od ponad 2 lat J Raz zgrzeszyłam – przyznaje. Wypiłam koktajl i shake w kawiarni na spotkaniu z koleżankami z pracy – tam mógł być gluten i laktoza. Efektem był ból brzucha przez 2 dni. Ale tak się trzymam. Tak jak wyżej zgubne są „kolorowe” napoje, ale bezglutenowe. Lubie swój bez glutenowy sposób gotowania. Już się nawet oduczyłam robić glutenowe rzeczy.  Łatwiej mi wszystko zrobić z mąką kukurydzianą :P

 


Angielski i hiszpański

Przez rok uczył mnie A. hiszpańskiego i ponad rok angielskiego. Teraz głównie sama. Staram się sama. Mam 3 miesiące na poczytanie książek (polskich :P), nauke hiszpańskiego i angielskiego z notatek, bo później to raczej postawie na słuchanie i czytanie krótkich tekstów. Mimo, że A. bardzo dobrze sprawdził się jako nauczyciel to teraz mam inne sprawy i przede wszystkim inne wydatki.  Ale o kwestii oszczędzania to w osobnym tekście, który już powstał. Nie mniej poziom angielskiego wzrósł, świadomość że mówie mnie już nie przeraża i nie sprawia, że się wycofuje tylko mówie: a głównie o to chodziło, żebym przestała się bać o błędy, o to czy dobrze mówie tylko po prostu mówić a reszta sama się ułoży, w końcu gramatykę znam, słówka też.

 


Praca, M., życie prywatne

Nie jestem zwolenniczką pisania o sobie bardzo otwarcie i szczegółowo. Wstawiania swoich czy najbliższych zdjęć. Nawet imiona to pisze tylko pierwsza literkę. I to się nie zmieni. Chyba, że wkrótce z mózgu będę miała kaszkę mannę. Jak to kilka lat temu Anna Mucha nazwała polskie matki. :P Tak, właśnie tak I’m pregnant. Będzie chłopak. Ale nie będę pisała o swoim życiu więcej niż teraz. W pracy jestem na zwolnieniu lekarskim i już się przegotowuje. W dużej mierze postawie na minimalizm, dlatego teraz robie ostrą selekcje wszystkiego co mam w domu. Nie kupuję jak wariatka. Cieszę się z tego co dał mi projekt DENKO i detoks kosmetyczny, bo naprawdę mam mniej wszystkiego. A co za tym idzie: mniej wydaję. Wiadomo, teraz już na to by zbierać puste opakowania nie będzie czasu, więc zaprzestaję, ale jest dużo lepiej niż to co było na początku. Pojawią się pojedyncze wpisy jak wspominałam wyżej.  Ogólnie ubiegły rok był dobry pod względem pracy, więcej działo się w życiu prywatnym za sprawą M. i dziecka. Z perspektywy czasu widzę, że chociaż nie jest tak jak być powinno to był to dobry rok i niczego nie żałuje.

 

Projekt DENKO i detoks kosmetyczny

Jestem bardzo zadowolona z tego, że podjęłam się ich. Jeśli ktoś ma problem z ilością kosmetyków tak jak ja miałam to polecam takie rozwiązanie. Bardzo dobre, można spojrzeć na to z innej strony. Ja dodatkowo miałam motywacje finansową, zaczęłam bawić się w podsumowywanie wydatków i teraz dużo bardziej świadomie kupuje i używam rzeczy. Wierzcie mi, mam teraz tak mało rzeczy, że zdarza się że nie umaluje oczu bo zapomniałam od rodziców do dziadków wziąć tuszu a po co kupić nowy skoro mam otwarty i jeden w zapasie? :D  Nieblogowo detoks trwa dalej, ale nie będzie zdjęć (nie ma sensu – kosmetyki które mam są na dwa domy). Kosmetyki do cery trądzikowej i takie, których teraz nie mogę używać oddałam kuzynce, a to co mogę zostało i używam.

 


Idzie Nowe: 2017 i co dalej?

Tego nikt nie wie. Nie umiem sobie wyobrazić co to będzie i jak. Na pewno do tego momentu kulminacyjnego chce się przygotować. Organizacja przestrzeni, stawiam na minimalizm. Organizacja wydatków. Przeczytanie jeszcze kilku książek, pouczenie się hiszpańskiego i angielskiego. Kolejna mała przeprowadzka  i urządzanie kącika dla niemowlaka i organizacja swojego zakręconego życia. Tyle i aż tyle do zrobienia przed 23 marca, a co później? Czas pokaże…

Zdjecia znalezione w sieci

środa, 9 września 2015

Wyzwania na 2015rok - postępy w ich realizowaniu

Wrzesień jest dla mnie zawsze magicznym miesiącem. Jak tylko zaczęłam prace przestał to być miesiąc kończący wakacje. Przecież ja zaczynałam urlop!! I tak dwa razy;) Oczywiście było mi to na rękę, ze względu na chorobe i leczenie dziadka, a w zeszłym roku o tej porze skakałam pod sufit z radości, bo dostałam się na filologie angielską na UAM - moją wymarzoną, wyśnioną i jedyną. I niestety, ale po kilku tygodniach prób łączenia pracy z nauką, zrezygnowałam. OK, to była moja decyzja, której żałuje,ale na to miała wpływ praca. A właściwie atmosfera w pracy, to co wtedy się działo...  Podobno zmieniłam się przez studia. I mimo, że ówczesna kierownik twierdziła, że pochwala że młodzi chcą się uczyć to na moją informacje o rezygnacji stwierdziła, że 'myśli, że to dobra decyzja'... Szkoda gadać. Żałuje decyzji, ale życie toczy się dalej i nikt nie wie co się wydarzy później. Za rok, za dwa czy nawet za miesiąc!

Postanowiłam przestać się zadręczać tamtą decyzją i wziąć się w garść. W tym roku wrzesień znowu przyniósł nam zmiany: zmieniłam miejsce pracy. Ta sama firma tylko miejsce inne. Mam dwie ulice dalej, ale przynajmniej ekipa fajna i rozsądna. Ostatnio jestem coraz lepiej zorganizowana i przypomniałam sobie, że swego czasu na stronie Edyty Zając pojawił się wpis pt. 52 wyzwania na rok 2015. Nie jestem pewna czy jest on jeszcze dostępny, ale ja wyłuskałam najbardziej realne i najważniejsze wyzwania dla mnie. Oto one:

1.  Założenie pudełko pamiątek (dla siebie, dziecka, dla pary) - mam takowe z dokumentami i pamiątkami, w którym trzymam najcenniejsze rzeczy
2.      Uśmiechaj się codziennie. - odkąd sytuacja w pracy się w miarę oczyściła i przeszłam do drugiej apteki jest lepiej z moim samopoczuciem i jest uśmiech ;) 
3.      Zachwyć kogoś bliskiego. Zaurocz go. - K. non stop się mną "zachwyca" -tylko nie wiem czy to zdrowy zachwyt i wyjdzie mi na dobre ta znajomość...
4.      Poświęcaj kilka godzin w tygodniu zdobywaniu dodatkowej wiedzy związanej z Twoją sferą zawodową. - patrz punkt 2, jest spokój = jest chęć do wszystkiego
5.   Oddaj się pasji i poczuj, jak to jest być w stanie flow. - to było w przypadku angielskiego, więc na razie tego nie czuje
6.      Zacznij mówić TAK przytrafiającym się spontanicznie okazjom. - staram się jak mogę, ale....
7.      Zabaj o swoje życie uczuciowe. - z tym jest wieczny problem...

8.      Blogujesz? Rób to lepiej. - Zrobie co się da by było lepiej
9.    Zastanów się nad (przynajmniej) jedną rzeczą, której chcesz się nauczyć i zrealizuj to w Nowym Roku (np. nauka nowego języka, jazda na łyżwach, rolkach, nartach, zajęcia z gliny, obsługa programu graficznego, warsztaty fotograficzne, nauka gry na perkusji - niekoniecznie "przydatne" życiowo, ale po prostu sprawiające frajdę w życiu). - zaczynam naukę języka hiszpańskiego
10.  Zrób spis filmów, które chcesz obejrzeć w 2015 roku i organizuj sobie seanse regularnie. -zamiast filmów oglądam seriale, nałogowo...
11.      Pozbądź się niepotrzebnych rzeczy - maksymalnej ilości. - mam faze minimalizmu i planowania, dużej ilości rzeczy się już pozbyłam, ale sporo przede mną
12.      Zrób sobie listę książek do przeczytania i zapełnić nimi czas wolny - mam taką listę i ją realizuję
13.    Zrób album Rok 2015 - wywołaj zdjęcia, które zazwyczaj zostają tylko na komputerze. - do albumu trafią głównie greckie zdjęcia, ale i z poprzednich lat i ważnych dla mnie wydarzeń
14.      Zacznij biegać i przygotuj się do półmaratonu. - półmaraton jest nierealny w tym roku, ale biegam
15.      Wyjedź za granicę tylko na weekend. - ha! wyjechałam aż na cały tydzień :) <3
16.  Dodaj do swojej garderoby coś nietypowego dla Ciebie. I noś to. - chyba kupiłam taką rzecz. Mam kuzynkę, która lubi krótkie bluzeczki, sweterki, tak żeby pępek było widać. Ja nie cierpię, bo mam niedoskonały brzuch ;( nie chcąc wydawać dużo pieniędzy na ubranie, którego mogę nie założyć, w second hand w Poznaniu kupiłam taki sweterek za 9zł.! I o zgrozo podobało mi się, gdy nosiłam go w Grecji wieczorami do krótkich spodenek
17.  Zrób porządek z książkami (zastanów się, którym warto poświęcić uwagę, które można oddać, zachować, sprzedać?) - lubie książki i cierpie jak ktoś je niszczy albo wyrzuca. Niestety moja kolekcja stale rośnie, więc zastanawiam się czy przeczytanych nie wystawić na allegro albo oddać do biblioteki.
18.  Zapisuj wszystkie pomysły jakie przychodzą Ci do głowy w swoim kreatywnym zeszycie. - mam mały notesik, ale nie jestem do tego pomysłu przekonana.
19.  Planuj. - dopiero raczkuje w planowaniu, ale radze sobie coraz lepiej
20. Bądź bardziej aktywny fizycznie, ale nie dręcz się ruchem, baw się! - nie sądziłam, że kiedykolwiek będę biegać dla przyjemności. A jednak!
21.  Nagradzaj się za zrealizowanie 80% zamierzonych celów w miesiącu masażem relaksacyjnym. - na masażu jeszcze nie byłam, ale nagradzam się zabiegami pielęgnacyjnymi - parafina dłoni, pielęgnacja stóp czy twarzy.
22.  Opracuj plan sprzątania domu, w ten sposób, żeby weekendy były od tego całkowicie wolne. - coraz częściej udaje mi się ogarnąć wszystko w tygodniu.
23.  Niech ten rok będzie też czasem oszczędzania. - wakacje dość mocno nadwyrężyły portfel, więc siłą rzeczy zaczęłam oszczędzać.

       Połowa z listy wyzwań i nie sądziłam, że małymi kroczkami każdy z nich jest realizowany! Dopiero teraz , gdy przeanalizowałam je wszystkie okazało się, że nie spoczęłam na laurach przez te ponad 8 miesięcy roku! Jestem szalenie zadowolona z siebie i mam nadzieje, że na koniec grudnia będzie jeszcze lepiej!

poniedziałek, 6 lipca 2015

Trzy lata blogowania za mną:)


Minęły trzy lata od mojego blogowania w tym miejscu. Początkowo miałam napisać, że nic się ciekawego nie działo, nic wartego zapisania, zapamiętania czy przypomnienia. Ale tak naprawdę na to NIC składa się: 11 miesięcy diety bezglutenowej, moje studiowanie, bieganie i jazda na rolkach, moje zdrowie, konferencja w Poznaniu, relacje z ludźmi, których poznałam przez ten rok, zawirowania w pracy ale też nowe pomysły na życie. A więc jednak coś się wydarzyło.

Na temat diety bezglutenowej nie chcę się jeszcze wypowiadać. Zrobię to jak tylko minie rok, czyli stanie się to 1 sierpnia. Dodatkowo w drugiej połowie lipca jadę na urlop do Grecji (tak się cieszę na ten wyjazd!!!) , więc zobaczymy co tam Grecy mają dla mnie do jedzenia. :P W razie czego na tydzień zostanę wegetarianką lub spróbuje owoców morza... Moje zdrowie to nie tylko dieta bezglutenowa. To też stan psychiczny o którym pisałam też TUTAJ i ten post jest jak na mnie najbardziej osobistym jaki się tutaj pojawił. Nie jestem typem, który mówi i pisze o sobie i swoich uczuciach, emocjach publicznie. Pojawiały się też osobiste wzmianki w innych postach, ale ten akurat obrazuje co mnie ostatnio trapiło.

Teraz się zmienia. Walczę o zdrowie: jestem na diecie, mam pewne problemy zdrowotne, o które muszę teraz zadbać, bo gdyby mi się odmieniło i za parę lat chciałabym mieć dzieci to mogłabym mieć z tym problem. Lekarze nie mówią wprost, ale teraz też nie byłoby łatwiej. To nie jest temat na bloga, więc po prostu wspominam tu o tym, bo to jest teraz część mojego życia. Mam problemy ze zdrowiem i trzeba się tym zająć a za rok bym chciała napisać, że te problemy są za mną. A i nie zapomnijmy o anoreksji, którą mi się wmawia. Nie jestem osobą grubą, ważę ok 50 -51 kg, waga mi spadła, ale nie jestem kościotrupem, nie widzę, żebym była szczupła, jestem normalna. I nawet jestem zdania, że mam za duży brzuch, pupe, uda i nogi. Na moje zdrowie dobrze wpływa wysiłek fizyczny. Uwielbiam rolki. Całą zimę czekałam żeby je założyć na nogi i ruszyć przed siebie, A teraz doszło bieganie, po to by się zmęczyć, odreagować złe emocje, poprawić kondycje, by się sprawdzić i coś (żebym to ja dokładnie wiedziała co...) sobie i innym udowodnić (może że coś umiem? jestem dobra w czymś?), 2 ważnych osób w moim życiu, których niestety już nie ma było związanych ze sportem i chyba to też ma jakieś znaczenie dla mnie, bo gdybym wzięła udział jesienią w biegu na 10 km to by było dla nich, a nie dla mnie, To skomplikowane.

Kusi mnie powrót na studia. Nie UAM i filologia angielska (tęsknie, ale wiem że to by było ciężkie i mogłabym znowu nie podołać fizycznie), ale bliżej Konin albo kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy, BHP czy języka migowego. Lub studia: bezpieczeństwo wewnętrzne odpada, bo 3 zjazdy w miesiącu, więc mimo,że sam kierunek fajny, to nie da rady - pracuje w dwie soboty w miesiącu. Albo inżynieria bezpieczeństwa i higieny pracy - blisko, zjazdy co dwa tygodnie i cenowo też dobrze. Ale to zależy od pracy - jaka ekipa będzie, czy będę się mogła zamieniać i w ogóle. Od zdrowia. Jest jeszcze sporo czasu. Na UAM trafiłam na świetnych wykładowców i studentów. Co rusz to lepiej trafiam;)

To był trudny rok, mam nadzieje,że najgorsze za mną a będzie tylko lepiej i dla mnie znów zaświeci słońce tak jak na fotce powyżej. Miałam nieodpartą potrzebę zmian i dlatego jest nowy, jasny wygląd bloga.Ta czerń mnie zaczęła przytłaczać.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Pierwszy krok do zmian



W Nowym Roku chciałam pisać tu częściej i przełamać się by pisać o swoim życiu w bardziej otwarty sposób, by nie myśleć że coś jest zbyt banalne by tu trafić. Mamy już 6 kwiecień a ja nawet dobrze nie zaczęłam…

Może zacznę od tego, co ważne i nieuniknione, jeżeli chcę się pojawiać tu częściej a moje posty nie były bezsensowną plątaniną.  Od słowa PRZEPRASZAM. Tak, przepraszam, że czasami jak czytałam na blogach i któraś blogerka pisała, że przygotowanie  posta zajęło jej kilka godzin. Teraz wiem, że aby stworzyć coś fajnego, dobrej jakości, by dało się to czytać i zaciekawić czytelnika bloga trzeba poświęcić trochę czasu. Nie może to być takie hop- siup i już mam post w 20 minut. Same zdjęcia zajmują trochę czasu: przycinanie ich, wybranie odpowiedniego ujęcia, czy choćby znalezienie w sieci odpowiedniego obrazka. Jestem maniaczką znaków interpunkcyjnych. Nie lubię, jak nie ma ich wcale, więc nie ograniczam się do kilku kropek i przecinków. A to trochę czasu zabiera. Wiele postów mi już umknęło, bo zawsze było zbyt mało czasu by stworzyć taki post, który by mi odpowiadał. Ten post pisze ok. godziny 14:30, najpewniej pojawi się wieczorem, bym mogła go przetrawić i przemyśleć czy on mi odpowiada, czy dodałabym coś. A może coś jednak wycięła. Teraz widzę, że czasami lepiej będzie nie napisać niczego pod wpływem chwili, krótkiego, zakręconego postu, który nawet źle się czyta, by poczekać np. do wieczora czy następnego dnia, gdy wiemy, że będzie więcej czasu by się do tego przyłożyć i napisać to porządnie.

…. Ostatnio w moim życiu pojawiły się pewne zawirowania, które sprawiły, że przeorganizowałam prawie całe swoje życie: zrezygnowałam ze studiów, gorący okres w pracy, moja nienajlepsza kondycja psychiczna spowodowana zmęczeniem, ową rezygnacją, pracą, wtrącaniem się innych do mojego życia. To wszystko sprawiło, że moment rozpoczęcia nauki hiszpańskiego przesunął się w czasie. Wpadłam w błędne koło: stres – tabletki uspokajające – coraz więcej tabletek uspokajających – pierwsza kawa sypana – podrażniony żołądek i jelita (kawa, stres) – zły stan zdrowia – stres – tabletki…. Biorę tabletki, nawet nie wiem czy w środę podczas wizyty nie poproszę lekarza o mocniejsze, ale zaczęłam biegać i to jest mój sposób na odstresowanie się. Wszystkie weekendy wpływają na mnie kojąco. Boje się tylko chodzić do pracy i pierwsze godziny pracy są dla mnie najgorsze, ale na to też jest jakiś sposób – tabletki. A jak się otworzy druga apteka mojej firmy w moim mieście to się tam przeniosę. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji..
Jestem zamknięta w sobie, mam niskie poczucie własnej wartości, trawie to wszystko w sobie i choć staram się w wielu przypadkach stosować powiedzenie? Stwierdzenie? Mojego kolegi z liceum- mam wyjeb*ane po całości, to nie zawsze i nie do wszystkiego da się to zastosować. Czasami pomaga. Chcę być we wszystkim idealna-z różnym skutkiem. Nie umiem pogodzić się z przegraną, porażką. Dla mnie coś albo jest białe albo czarne, nie ma niczego pośrednio, zwłaszcza nie ma szarego, więc albo coś robie dobrze i chce (egoizm?) by ktoś w pracy czy w domu powiedział mi, że jest świetnie, albo coś robie źle i wtedy też chce by ktoś mi powiedział, że ok., włożyłaś w to prace i czas, ale nie – to nie jest to. To ma być inaczej.  Nie lubię, gdy ktoś mówi o mnie za moimi plecami w perfidny sposób. Wiem, że to nieuniknione, ale to nic miłego gdy ktoś mówi o Tobie z kimś innym w drugim końcu budynku, w którym się znajdujecie i patrzy się na ciebie, albo szepcze i wychyla się patrząc czy ktoś nie idzie a szepty ucichną gdy ktoś idzie. Nie ma szans byś się obroniła. Czasami argument obrony nie są skuteczne, bo i tak jak ktoś uwierzy w swoją wersje to przepadłaś.  Nie lubię, gdy ktoś chce kierować moim życiem w przekonaniu, że tak jest lepiej dla mnie. Wolę rozmowę, argumenty za i przeciw, jeżeli podejmę decyzję to, żeby upewnił mnie w przekonaniu, że dobrze robie. Jestem młoda, mam prawo się mylić i podejmować błędne decyzje, więc nie widzę przeciwwskazań by ktoś mi pomógł w podjęciu decyzji, ale nie robił tego za mnie.

Dziecko, rodzina, związek – ostatnio punkty zapalne. Mam prawie 24 lata. Co rusz na FB widzę, że ktoś z moich znajomych się zaręcza, bierze ślub, jest w ciąży czy właśnie został rodzicem. Fajnie, naprawdę. Bez ironii to piszę. Cieszę się, że mają rodzinę, dziecko, męża. Ja nie czuję się na to gotowa. Nie umiem wyobrazić sobie siebie jako mamy. Myślę, że bym sobie nie poradziła. Żeby była rodzina to przynajmniej musi być związek – trwały, znać siebie nawzajem jak łyse konie, planować wspólną przyszłość. Jestem na takim etapie życia, że nie mam na to czasu, nie mam potrzeby by dzielić się z kimś swoim czasem prywatnym. Mam potrzebę ułożenia sobie tego wszystkiego, co działo się przez ostatnie parę tygodni, miesięcy. Muszę zrobić badania, zrobić wszystko by moje zdrowie nie szwankowało, praca mnie satysfakcjonowała, bieganie lub jeżdżenie na rolkach nie wypełniało całego wolnego czasu, zastanowić się jak to zrobić by moja nauka angielskiego była jeszcze bardziej zaawansowana i bym stale się rozwijała, jeżeli na 100% zdecyduje się na hiszpański to by to miało sens.  Dopiero wtedy będę mogła powiedzieć, że czas się zająć sprawami osobistymi.


Przede mną jeszcze sporo takich rozważań i myśli, a nawet wiele rewolucji w życiu. A tym postem chcę zacząć rewolucje blogowąJ

sobota, 31 stycznia 2015

Wybrałam

Nie wiem czy wybrałam dobrze czy źle, ale wybrałam. Musiałam w końcu na coś się zdecydować inaczej konsultacja psychiatryczna byłaby konieczna. Zrezygnowałam. Zrezygnowałam z marzeń o byciu magistrem filologii angielskiej, ale nie zrezygnowałam z angielskiego. Po feriach w Wielkopolsce będę miała korki z moja kuzynką J. i jej koleżanką A.

Trochę mi lżej po podjęciu decyzji, już powili zaczynam wysypiać się. Z czym miałam ogromny problem.

niedziela, 4 stycznia 2015

2015

               
 Witam Was w kolejnym dniu Nowego Roku. Wiele nadziei z nim wiąże jak również z lekkim zaskoczeniem spoglądam na to co w moim życiu wydarzyło się w ubiegłym roku. Nie wszystko, zwłaszcza te bardzo osobiste rzeczy nie były umieszczane na blogu. Czasem nie było czasu, a czasem słów by to wszystko opisać tak żeby oddać to co było. 2014 miałam wrażenie jakby minął bardzo szybko, ale jak tak teraz siedzę i w pamiętniku podsumowuję najważniejsze rzeczy, przeglądam posty na blogu to był naprawdę długi rok. Tak w skrócie co się działo? Moje zdrowie, które pozostawia nadal wiele do życzenia, przejście na dietę bezglutenową, detoks kosmetyczny, matura i studia, sport. Dla mnie rok pełen wrażeń: pozytywnych, negatywnych, wiele łez i radości.. Mam nadzieje, że2015 będzie równie dobry, a pod niektórymi względami nawet lepszy.



Moje zdrowie, dieta i sport
                Na moje zdrowie najlepszy wpływ miały (oprócz leków): dieta bezglutenowa, sport i redukcja stresu (im bliżej końca roku tym było go więcej). Na początku ubiegłego roku byłam chyba w najgorszym stanie od półtora roku. Moje jedzenie stanowiły kanapki, parówki  i na przemian ryby, drób i drób z ryżem. Wszystko lekko przyprawione. A i tak źle się czułam. Później było trochę lepiej. A na diecie bezglutenowej jeszcze lepiej. Zaczęłam jeść banany, jabłka, marchewki, przyprawy, ostatnio nawet hot-dog i pizza! Po półtora roku zjadłam pierwszy raz chipsy, po roku makarony. Nawet zupę krem z pomidorów wcinam! Ostatnio coś się popsuło. Obawiam się, że to stres spowodował pogorszenie. W okresie lipiec – wrzesień jeździłam na rolkach. Po kilka – kilkanaście kilometrów kilka razy w tygodniu.  Parę razy się przebiegłam. Ale rolki wygrały. I też poczułam się dobrze. Trochę łagodziły emocje. Po prostu taki reset: rolki, słuchawki i nic więcej nie istniało.



Detoks kosmetyczny i projekty DENKO
                Sprawdziły się idealnie. Mam mniej kosmetyków, mniej wydaję i więcej zużywam. Nic tylko same plusy. Zdarzą mi się czasami jakieś grzeszki, ale komu się nie zdarzają? Ale generalnie jestem zadowolona. Robie swoje własne podsumowania ile na co wydaje miesięcznie i pod względem kosmetycznych wydatków jest naprawdę nieźle. Przed końcem roku udało mi się zrobić zdjęcia moich kosmetyków by sprawdzić jak przez ostatnie 4 miesiące wyglądało moje zużycie i czy coś istotnego dokupiłam. Owszem zakupy były, ale w granicach rozsądku i na zdjęciach mogę zaobserwować zarówno mniejsze ilości jak i rotacje, więc jest dobrze.


Matura i studia
                Przygotowania do matury i sama matura to był gorący czas. Korki, nauka – przed pracą, po pracy. I tylko 43%. Mimo wszystko dostałam się na filologie angielską na wydziale anglistyki UAM z Poznaniu. Zaocznie. Tak jak chciałam. Tylko nie wiem jak długo się utrzymam. Trafiłam do grupy amerykańskiej (chciałam do brytyjskiej. Wykładowca już mi dwa razy zwracał uwagę, że powiedziałam coś z brytyjskim akcentem, a nie amerykańskim.) Męczę się z tym. Poza tym mam taką pisemną wymowę i za bardzo po polsku mówie: głównie ubezdźwięczniam b, d, g, ale walczę z tym i już tylko jak się zapomnę to mi nie wyjdzie.  Dodatkowo gościu utrudnia zaliczenie. Ostatnio dostałam maila: słychać poprawę, ale jakby jeszcze trochę szybciej mogła mówić .I nie zaliczył! A im bardziej on mówi jeszcze raz proszę powtórzyć tym większy mam stres, że źle powiem i rzeczywiście gorzej mi wychodzi. Paranoja. Teraz mam znowu zaliczenie, nie wiem czy mi zaliczy i dlatego nie wiem jak to wyjdzie dalej z tymi studiami. Bo nie widze sensu bym stale płakała, stresowała się, siedziała nad tym by on mnie oblewał… Co wyjdzie zobaczymy. Cholernie bardzo bym nie chciała rezygnować, ale obawiam się, że mogę nie mieć wyboru. Tylko obawiam się, że już do angielskiego nigdy więcej nie wrócę i zapomnę wszystko.


                Tak minął mój rok: zdrowie, angielski, walka z chomikarstwem kosmetycznym i praca. Nie opisuje jak to moje dziecko się rozwija, związek bo tego nie mam. Nie piszę też o takich codziennych sytuacjach, bo wydają mi się zbyt banalne. A może czas zacząć? Może tego powinnam sobie życzyć? By przełamać się i otworzyć na nowe? Zacząć pisać o codzienności? O tym co mnie otacza, co wkurza i cieszy? Życzę sobie i Wam by ten rok był lepszy pod względem zdrowia, sukcesów w pracy i by sytuacja na studiach się wyklarowała… Szczęśliwego 2015J

wtorek, 2 września 2014

Kosmetyczne podsumowanie lata - detoksu ciąg dalszy..

                Drugi dzień urlopu a ja nie idąc do pracy czuję się dziwnie. Jakbym popełniła ciężką zbrodnie przeciwko ludzkości. Wiem, że ten urlop mi się należy i od października może być mało czasu na odpoczynek, ale chyba popadam w pracoholizm… W piątek byłam na drugiej zmianie, więc jakby nie było od soboty mam wolne. Taa, w sobotę i wczoraj byłam na chwilkę w pracy, a dzisiaj ledwo się powstrzymuję, żeby tam nie iść. Mało tego już był telefon, gdzie co leży. Ja zwariuje z nicnierobienia. Jak nic.

                A żeby tak się nie stało to chcę wypocząć maksymalnie, ale że ja nie potrafię tak długo, więc zajmuję ręce czym się da. W sobotę posprzątałam cały swój pokój, w niedziele uzupełniłam zeszyt recepturowy (praca na urlopie ;P), wczoraj głównie biegałam po lekarzach by mi poprawili recepty i byłam na Mszy jednocześnie za Ojczyznę i za mojego wuja. A dziś od rana sprzątam. Chciałam jeszcze zająć się moim komputerem i blogiem, bo w końcu mam czas i nie ma wykrętów pracą czy angielskim. Mój blog trzeba „odkurzyć” a na komputerze zrobić porządki, bo się chaos wkradł. Nie mniej jednak zrobiłam też porządki w kosmetykach.


                W związku z nadejściem wiosny postanowiłam iść na kosmetyczny odwyk. Miałam sporo kosmetyków i wcale nie chciałam, aby tak było dalej a już tym bardziej nie chciałam by moja kolekcja rosła w siłę. Kosmetyki były wszędzie: w pudełku ozdobnym przeznaczonym na kosmetyki, które mają długą datę i mogą być zużyte dużo później, na półce ławy, w szufladzie komody i oczywiście wszędzie w Łazience, z której właściwie wychodziły. Później, po zrobieniu konkretnego porządku wiele zniknęło, dużo starałam się wykańczać. Co mi nie odpowiadało pod jakimś względem oddawałam komuś. I tak doszłam do stanu, który mam teraz. Niby jak patrzę na pierwsze zdjęcie z marca, wydaje mi się ,że mam tego wszystkiego mniej. W liczbach niestety nie jest mniej. Cieszę się, że ubyło mi balsamów do ciała, preparatów do mycia twarzy i demakijażu, do rąk, nawet tak „nierotujące” ostatnimi czasy jak kremy do rąk stopniały. Przyrosło za to kolorówki. I to jest chyba ten słaby punkt, który zaważył o wyniku. Jest sporo produktów, które wystarczą mi na kilka użyć, ale do zdjęcia musiały się ładnie ustawić. Detoks trwa nadal. I będzie trwał przynajmniej do pierwszego dnia wiosny w przyszłym roku. Powód jest banalny: motywuje mnie bym przemyślała dwa razy nim coś kupie. Zyskuje miejsce, pieniądze i święty spokój. Nic mi nie leży, nie terminuje się a ja nie mam wyrzutów sumienia, że kupiłam / dostałam i połowa ląduje w koszu, bo jest po terminie ważności. Podobnie jest z projektem DENKO, ale o tym już wspomniałam. To jest też taka mała terapia, kupowałam, bo ktoś miała, bo tanie czy promocja. Teraz wiem, co mam, co zużyłam i jak mi się zmieniają kosmetyki. Podoba mi się ten projekt, jutro najdalej pojutrze wrzucę kolejny projekt DENKO i słowem nie będę wspominać o kosmetykach, w końcu to nie jest blog kosmetyczny. I czas ustalić zasady: o kosmetykach będę pisała co dwa miesiące w ramach tego projektu i okresowo o postępach detoksu.

Teraz w kolejnych DENKACH może pojawić się więcej produktów do rąk, paznokci i włosów., bo rzecz jasna dalej walczę z rozdwajającymi się paznokciami, ręce mi pękają w chłodniejsze dni i po dłuższym kontakcie z wodą. A na domiar złego, moje włosy bardziej przypominają siano niż włosy, więc skupie się teraz na poprawie ich kondycji…

niedziela, 29 czerwca 2014

Podsumowanie mojego kosmetycznego odwyku

Czerwiec jest bardzo kosmetyczny! Spore DENKO i pierwsze podsumowanie mojego kosmetycznego odwyku. Przyznaje, liczyłam na więcej, ale biorąc pod uwagę moją chomiczą naturę i tak jest dobrze. W ogólnym rachunku wyszło: - 15 opakowań, - 3 opakowania w pielęgnacji stóp i +2 lakiery do paznokci. Tak, do lakierów mam słabość. Chciałam się pozbyć ok 25% kosmetyków. Wyszło niecałe 15%. W ogóle nie ubyło mi kremów do twarzy, pod oczy i do mycia twarzy. W resztach grup były rotacje. Ciesze się, że moje kosmetyczne zapasy stopniały na tyle, iż mieszczą się głównie w łazience. Przed rozpoczęciem odwyku były w łazience, w pokoju: na półce z lakierami do paznokci i pudełku ozdobnym, w którym trzymałam zapasy z długą datą ważności TUTAJ możecie zobaczyć, o którym mowa. Jak również w szufladzie komody przeznaczonej na ważne dokumenty, kable, aparat, czasopisma farmaceutyczne i właśnie kosmetyki. Teraz są dalej na półce z lakierami i w tym pudełku, ale tylko te do pielęgnacji stóp, woda termalna i perfumy oraz łazienka. W szufladzie nie ma, bo przeorganizowałam komodę i są tam swetry i sukienki. Dla porównania TUTAJ możecie zobaczyć początek mojego odwyku. Przez wakacje chce nadal więcej wykańczać kosmetyki niż kupować. Mam nadzieje, że osiągnę ten wymarzony próg -25% wszystkich kosmetyków. Na przełomie sierpnia i września przyjdę z kolejnym podsumowaniem tego mojego odwyku. :)

czwartek, 8 maja 2014

:)

Zaczęłam czytać książkę "Kocham Nowy Jork" autora nie pamiętam, ale zapowiada się dobrze. Tylko jest mały problem. Muszę sobie przerwę zrobić wczytaniu, bo chce przejrzeć gazety i zakładki w laptopie i mi się wątki pokręcą.Także najpierw Porządkowanie, a później przyjemności :P

Dzisiaj była komoda i 'pudełko wspomnień' oraz próbki. Jak również gazety i zakładki. Nawet na blogu małe zmiany w linkach. A to dopiero początek. W sobote mam wolne, więc zrobie więcej i już skończę wiosenne porządki.

środa, 7 maja 2014

Już po egzaminie:))

Już jestem PO. Jak się cieszę! Mam tyle energii, że aż nieprawdopodobne. Ale to dobrze, bo mam sporo rzeczy do zrobienia i potrzebuje powera!:)

Na pierwszy ogień wzięłam papiery. Przez ostatnie pół roku po prostu wkładałam do pudełek i takiej pseudo półki układałam wszystko,więc nawet nie wiedziałam ile tego się natworzyło! A tu jest po prostu masakra! Pełno gazet, które były klasyfikowane 'na później', moje farmaceutyczne gazety i przede wszystkim notatki z angielskiego, które zajmują górę miejsca!! Mało tego: mniej więcej tyle samo mam zakładek ulubionych na laptopie, książek do przeczytania i ciuchów w szafie! Rozparceluje kosmetyki między członków najbliższej rodziny (część już dałam, a jutro lub w sobotę przejrzę reszte, te które nie odpowiadają mi to oddam). Dzisiaj wieczór należy do notatek, gazet i dokumentów, nie wszystko, ale większość. Moje wiosenne porządki przesunęły się na prawie połowę maja. Projekt DENKO będzie pod koniec maja, co mnie cieszy, bo mam już tyle pustych opakowań... Moje życie wraca na właściwe tory. Chyba.

Dobra, wracam do porządkowania...

piątek, 21 marca 2014

Najwyższy czas iść na odwyk kosmetyczny!!!


Pisałam ostatnio o tym, że kupuję/dostaję nowe kosmetyki. Ku mojej rozpaczy tak jest. Dostałam trzy produkty Decubal: krem do twarzy (oddałam kuzynce), krem do rąk (zostawiłam w pracy) i krem pod oczy. Zdjęć tym produktom już nie robiłam, ponieważ pojawią się one w projekcie DENKO #7 części 1. Pierwsze dwa produkty znam i uwielbiam. Jednak więcej nie zdradzę. Opisy będą pod koniec maja.

Nie byłabym sobą gdybym nie kupiła sobie jakiś kosmetyków. No co to to nie!! 
Zacznijmy od 8 marca. Każdy wie,co to za dzień i ja postanowiłam sobie zrobić prezent. Kupiłam sobie kwiatki (normalnie nie lubię i nie mam czasu na zabawe z nimi), kupiłam też kosmetyki. Na poczte mailową przychodzą mi nowinki z apteki Dbam o Zdrowie i na początku marca dostałam wiadomość o promocji -15% na kosmetyki na Dzień Kobiet. Naprawdę wybierałam starannie tak,żeby nie kupić i włożyć do szafki. O słodka ma naiwności!! Jak widać na zdjęciu kupiłam: Dermika Hydratic serum do kojenia i uspokojenia skóry (uznałam, że nie mam serum i dla mojej bardzo suchej, odwodnionej skóry przyda się), krem do rąk Palmer's, peeling do ciała Palmer's (kremów nigdy dość, peeling w szafce czeka aż się pharmaceris skończy).

Później było już tylko gorzej. W ostatnim numerze Joy były zniżki na weekend 15-16 marzec. Skorzystałam z jednej. -10% na pudełko ShinyBox. Dużo o tym czytam na Waszych blogach.  Nie zrobie teraz opisu tak jak jest u Was, bo wyjdę komicznie (jak zawsze...). Wyborem pudełka kierowałam się Waszymi opiniami. Ostatecznie zdecydowałam się na styczniowe wydanie. I muszę przyznać przypadło mi do gustu. Kredka, olejek do paznokci, krem pod oczy czekają w pudełku na swoją kolej, która pewnie nie tak prędko nadejdzie. No cóż, swoje muszą odleżeć u mnie. Natomiast peeling do stóp (można już kupić w moim mieście, kupiłam z tej samej firmy serum do stóp) i baza pod makijaż pójdą w ruch (baza ma datę do lipca, więc trzeba się za nią zabrać).

I takim oto sposobem powiększyła się moja kosmetyczna rodzina. Niestety, dzisiaj jak sprzątałam ukazał się moim oczom obraz nędzy i rozpaczy. Do tych wszystkich dołączy niedługo ziaja dwufazowy płyn do demakijażu i perfumy. Swego rodzaju motywacją jest projekt DENKO. Bo skoro jest końcówka to trzeba skończyć, jak widzę krótką datę to również. A przecież nie otworzę kolejnego opakowania skoro to pierwsze jeszcze nie jest skończone! I tak o to działa motywacja. Mam nadzieje, że będzie silna i wystarczająca. I że na koniec maja wstawie o połowe (ok nawet zadowole się jak będzie 75%) mniej tego, co widzimy na zdjęciu.

niedziela, 26 stycznia 2014

Come back!

Kolejny czas zmian, kolejne moje zmiany. Dlatego też zmiana wyglądu bloga. To jeszcze nie koniec zmian blogowych jak i 'moich' zmian. Początek Nowego Roku nie był dla mnie łaskawy. Koniec zeszłego właściwie też nie. Ale chyba coś we mnie pękło i dlatego tak zaczynam się zmieniać. Mam plany/cele na rok 2014, które chce zrealizować i dążę do tego, chociaż jest ciężko czasami. Przede wszystkim chce skupić się na mojej maturze i ewentualnych studiach i zdrowiu, które szwankuje i utrudnia normalne życie. Chce zapomnieć o tym co było, kto był dla mnie ważny, ale już nie jest. I przestać się łudzić, że kiedyś coś będzie. Chyba nawet już przestałam, tylko potrzebowałam czasu by to zrozumieć. Na szczęście zdałam sobie z tego sprawę i staram się zapominać. Dla mnie to ważne i dobre. Nie mogłam iść na przód i jednocześnie oglądać się w tył. 
Od zeszłego tygodnia weszła w życie nowa forma nauki angielskiego. Zrezygnowałam ze szkoły językowej. Moja korepetytorka odeszła z niej. A ja dostałam nową. Dzień wcześniej zostałam o tym poinformowana. Mimo, że szkoła wiedziała o tym od co najmniej 2 tygodni. Niestety ta okazała się gorsza. Może to złe słowo i krzywdzące wobec tej pani, ale lepiej mi sie uczyło z tą poprzednią. I przeniosłam się do niej na korepetycje prywatne. Jest ok. Robie tyle zadań, że masakra (ale im więcej zadań robie tym lepiej ogarniam dany temat) no i mam więcej zajęć. To też ze względów finansowych mi się opłaciło. Płacąc 200 zł miesięcznie miałam w szkole jedną godzinę tygodniowo, a teraz będę miała dwie godziny tygodniowo i wychodzi mi 280 zł miesięcznie. To jest różnica. I jeszcze przed maturą zwiększymy intensywność zajęć. Myśle, że ostatni tydzień może dwa będę chodziła na 2 godziny co drugi dzień albo inaczej się umówimy. Jak będzie tej dziewczynie pasowało. Mam nadzieje, że te dwa małe cele uda mi sie zrealizować jak najlepiej!! Pozdrawiam z zaśnieżonej i mroźnej Wielkopolski Wschodniej :)

niedziela, 20 października 2013

Projekt "30 days to change"


Podobno jak uporządkujemy nasze otoczenie to również poukładamy nasze życie wewnętrzne. Mam nadzieje, że coś w tym jest. Naprawdę dużo wkładam wysiłku w uporządkowanie mojego świata, małej przestrzeni życiowej. Półtora miesiąca temu, jak miałam urlop mogłam najwięcej zrobić. I chyba tak też było. Z moich pokoi wywaliłam dwa całkiem sporej wielkości worki na śmieci. Wcześniej całą torbę ciuchów oddałam kuzynce.  W ciągu ostatnich kilku dni dużo czytałam o zmianach w 30 dni, dużo buszowałam po life stylowych blogach i stronach. Niestety, na jednej ze stron, z której najwięcej korzystałam a zwłaszcza podpowiedzi na każdy dzień zmian, zniknęły wszystkie artykuły o tym wyzwaniu. Jednak dużo ciekawych rzeczy tam przeczytałam, które na pewno wprowadzę u siebie (niestety nie wszystko przeczytałam).  Jak zmieniać swoje życie to od razu na wszystkich możliwych gruntach :) 

1.       Dzień 1 – 7  -  Tydzień wyrzucania zbędnych rzeczy.
Przede wszystkim chodzi o to, żebym utrzymywała należyty porządek. Nie oczekuję cudów, tylko chciałabym odkładać rzeczy na swoje miejsce, kosmetyki żeby nie wałęsały się po całym domu, a pokój nie wyglądał tak jak po przejściu tajfunu. Może być ciężko, bo jestem straszną bałaganiarą. Swoja drogą dobrze, że się do tego przyznałam przed sobą, bo wcześniej trudno było mi to powiedzieć o sobie. Mam świadomość tego i czuję się zażenowana, gdy ktoś znajomy czy rodzina do nas przychodzi i jedynie w moim pokoju jest syf. To tez nazwijmy po imieniu. Jest syf. Ale chce to zmienić. Mam nadzieję, że ta ilość rzeczy, którą wyrzuciłam podziała na mnie mobilizującą i niedługo odgruzuję się zupełnie. Wszędobylskie notatki i książki do farmacji /angielskiego /niemieckiego /rosyjskiego (moja nowa miłość) ujarzmione tak jak i stos gazet. Nastąpiły drobne kłopoty z kosmetykami i próbkami, bo są strasznie oporne w zużywaniu się, a ja jestem Chomikiem także nad tym też trzeba popracować ;p  Dodatkowo przejrzę szafę z ciuchami i butami. Tam też wkradł się mały chaos.

      2.       Dzień 8 – 14  -  Tydzień próbowania czegoś nowego.
Tutaj przede wszystkim chciałabym robić coś innego niż dotychczas każdego dnia. Teraz komputer, TV, sprzątanie. Głównie komputer. Jeszcze nie wiem jak wyjdzie ten tydzień, bo w moim mieście atrakcji jest bardzo mało, ale biorę pod uwagę książki, spacery, lekcje angielskiego z nowym lektorem, zajęcia w fitness clubie czy choćby wspólne porządki z siostrą (to może być najtrudniejsze).  Chciałaby też spędzić inaczej weekend niż zwykle, mam nadzieje, że pogoda mi na to pozwoli i czas, którego mam jak na lekarstwo.

3.       Dzień 15 – 21  -  Tydzień Perfekcyjnego stylu życia
Rezygnacja z niezdrowej żywności pójdzie chyba łatwo, bo ja już staram się odżywiać zdrowo. Oczywiście zdarza się jakaś mała kawa (ostatnio coraz rzadziej)czy coś słodkiego, ale poza tym to odżywiam się zdrowo. Może spróbuję czegoś nowego, więcej warzyw. Myślałam o pójściu do dietetyka. Jednak nie wiem co z tego wyjdzie. Również sport włączę czy spacery. A z tytułem tego tygodnia kojarzy mi się jeszcze strój, sposób dbania o siebie, makijaż (mój najczęściej make up no make up)


4.       Dzień 22 – 28  -  Tydzień Planowania swojego czasu.
Nie chce planować życia minuta po minucie, ale zwykle nie mam na nic czasu i odkładam na później. Bo albo coś robie i chce jeszcze kilka innych rzeczy zrobić, które zajmują sporą ilość czasu a tu się okazuje, że jest późno a ja mam na rano do pracy. Typowe dla pielęgnacji ciała, twarzy i włosów. Inny przykład odnośnie angielskiego: posprzątać, coś zrobić w domu a tu zaraz na zajęcia i koniec czasu. Materiał niepowtórzony a zaraz będą z tego pytali. To tylko dwa przykłady, ale w rzeczywistości jest takich więcej. Pisałam kalendarzu co danego dnia robiłam w pracy, ale ostatnio przestałam, więc czas do tego wrócić. I nie chce by rano z obłędem w oczach biegać po przedpokoju nieumalowana a za 2 minuty maksymalnie muszę już wyjść.

Mam nadzieje, że wytrwam w tym wyzwaniu. Nie zaczynam od początku nowego miesiąca czy roku, gdyż znowu zaszły zmiany w moim życiu. Już nie chodzę na kurs angielskiego przygotowujący do certyfikatu tylko od wtorku na przygotowanie do matury rozszerzonej (tak, zapisałam się! ). Zajęcia nie będą zawsze o tej samej porze. W tym tygodniu mam we wtorek od 16 do 17 (na razie godzina tygodniowo), a później będę umawiała się tak jak mi będzie pasowało. Miałam nauczyc się niemieckiego lub rosyjskiego jednak ten etap na razie zamykam, bo muszę skupić się całkowicie nad angielskim. I myślę, że to dobry czas by przywrócić moje Zycie na właściwe tory. Nie tylko chodzi o porządkowanie zewnętrzne, ale przede wszystkim uczuciowo i emocjonalnie muszę się ogarnąć.