Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywacja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 listopada 2017

Coś ważnego...

Po urodzeniu się Syna coś się zmieniło. Oprócz nowych uczuć, nowych codziennych rzeczy i sytuacji jest pełno nowych wyzwań. Opieka to jedno. Ale krążymy między domem moich rodziców a dziadków. Jak to przy dziecku pełno rzeczy. Potrzebnych i tych które lepiej mieć niż nie, np. dodatkowe ubrania, witaminy, butelka, ewentualny słoiczek obiadek/deser, aspirator. To zestaw na dłuższy wyjazd. Plus moje rzeczy. Plus jak wracam od dziadków to jeszcze torebka od babci. Plus zakupy. Jest tego ogrom.


Kiedyś było podobne, lecz z kosmetykami. Nie było dziecka. Zawsze się chciało wiele zrobić. Naraz. Teraz też, chociaż czasami odpuszczam sobie. Jutro planuje zrobić szkolenie do pracy. Bo na urlopie macierzyńskim planuje zrobić w tym kierunku ile się da. Do powrotu do pracy zostało ok. pół roku. Zleci jak z bicza strzelił. Jak dotąd na platformie mam 31 szkoleń. Będzie super jak zrobie 75% a najlepiej wszystkie :D Taki mam plan :P


Projekt DENKO był super sprawą. Nie mam czasu ani miejsca na trzymanie pustych opakowań. Ale znalazłam projekt D.O.M. czyli domowa organizacja minimalistyczna. I podejmuje to wyzwanie :D

PO CO?
Po to by za każdym razem nie przewozić połowy rzeczy dziecka. Ani swoich. Po to by to usprawnić. Po to by nie zapominać o rzeczach ważnych.

Co będę porządkować?
  • rzeczy Syna - część u dziadków można powiedzieć, że zrobiona. Dziś jestem u rodziców. Więc zrobię to jutro.
  • rzeczy za małe - pochować w pudełko i na strych
  • notatki, kalendarze
  • zdjęcia na telefonie, laptopie i albumie
  • zrobić liste MUST HAVE co  musze zabrać jak będę wracała do dziadków. A wcale nie łato pamiętać o wszystkim
  • zrobić liste co będę musiała kupić na rozmiar 80. Zaczynają się pytać co kupić na święta
  • kosmetyki
  • pamiątki.



Cały projekt, pomysł plan znajdziecie na http://designyourlife.pl/organizacja/projekt-dom-domowa-organizacja-minimalistyczna/

niedziela, 23 lipca 2017

Wracamy do blogowania :D

Przemyślałam co chciałabym zrobić na blogu i jak to ma wyglądać. Tutaj będą pojawiać się posty takie jak były: bardzo aktualne, wróce też do jednego postu, który miałam napisać, ale mi nie wyszło. Mianowicie: wakacje na Korfu. Skopelos cieszy się sporym powodzeniem. Będą przeczytane książki, niestety jest ich mniej niż kiedyś. Nie wszystkie przeczytane tu opisywałam. Oczywiście hity i buble kosmetyczne. Nie mam gdzie trzymać pustych opakowań by robić projekt DENKO. Pojawi się też aktualizacja wydatków. Z tym, ze dopiero za miesiąc. Teraz czeka mnie chrzest kuzyna (w trakcie odkładania), lekarz, odkładam na mieszkanie (zaczęłam), dla Młodego (od początku ciązy i chyba nie widać końca :P) oraz slub siostry, który jest w przyszłym roku :D. Jak to pogodzić na macierzyńskim? Przy jednej pensji, tfu zasiłku macierzyńskim tfu najniższej krajowej prawie. W Polsce TAK ZWANEJ PRO RODZINNEJ   psia krew.


Ok, a jak będzie można przejść do mojego drugiego bloga - macierzyńskiego?
Poniżej link. Tu będę wpadała w poniedziałki, zaczynamy już jutro :)


dwuosobowarodzinka.blog.pl

poniedziałek, 17 lipca 2017

O Matko i Córko, A właściwie o Matko i Synu :D

Już jest, już jest !!!! :) I ma prawie 4 miesiące :) Skończy je w czwartek :P Powoli już się z tym wszystkim okołodzieciowym światem ogarnęłam. Chociaż czasami i taki jest stos rzeczy do wyprasowania a drugi do prania :P Młody teraz śpi, a ja chciałam tu coś napisać. Wiem co sobie obiecałam na początku roku i jak zawsze wyszła lipa... Zajdą tu małe zmiany, jak w moim życiu. Jeszcze sama musze się uporać z tym, co musze zrobić poza opieką i pielęgnacją niemowlaka. Na pewno blog i tu też małe zmiany, angielski i hiszpański - we własnym zakresie, czytanie książek (czytam w trakcie karmienia), zapisuje wydatki (must have), robienie hybryd. Pewnie coś się jeszcze znajdzie. Ale jak dotąd to wszystko. Dziś mam dzień na bloga - dlatego powstaje notka. Jest jeszcze jeden blog , ktory powstal po porodzie. Chcialam miec miejsce by opisac co sie dzieje gdy rodzi sie dziecko i jak to wyglada od kuchni. Musze pomyslec jak to połączyć. Poniedzialek to bedzie dzien na blogowanie tutaj. Ten tydzien zostawiam sobie na znalezienie pomyslu, burze mozgow w tematach i ewentualne szkice tematow.

Mysle,ze bedzie cos o ksiazkach, o nauce jezykow, aktualizacja wydatkow, hity i buble kosmetyczne, moze i o ciuchach sie pojawi cos. Pewnie za jakis czas sprawy remontowe tu porusze, ale nie wiem na jaka skale bedzie remont i od razu co bedzie na blogu. Nie obiecuje poprawy w pojawianiu sie tutaj, w pisaniu, bo z tym bywa roznie, zwlaszcza przy malym dziecku

wtorek, 2 września 2014

Kosmetyczne podsumowanie lata - detoksu ciąg dalszy..

                Drugi dzień urlopu a ja nie idąc do pracy czuję się dziwnie. Jakbym popełniła ciężką zbrodnie przeciwko ludzkości. Wiem, że ten urlop mi się należy i od października może być mało czasu na odpoczynek, ale chyba popadam w pracoholizm… W piątek byłam na drugiej zmianie, więc jakby nie było od soboty mam wolne. Taa, w sobotę i wczoraj byłam na chwilkę w pracy, a dzisiaj ledwo się powstrzymuję, żeby tam nie iść. Mało tego już był telefon, gdzie co leży. Ja zwariuje z nicnierobienia. Jak nic.

                A żeby tak się nie stało to chcę wypocząć maksymalnie, ale że ja nie potrafię tak długo, więc zajmuję ręce czym się da. W sobotę posprzątałam cały swój pokój, w niedziele uzupełniłam zeszyt recepturowy (praca na urlopie ;P), wczoraj głównie biegałam po lekarzach by mi poprawili recepty i byłam na Mszy jednocześnie za Ojczyznę i za mojego wuja. A dziś od rana sprzątam. Chciałam jeszcze zająć się moim komputerem i blogiem, bo w końcu mam czas i nie ma wykrętów pracą czy angielskim. Mój blog trzeba „odkurzyć” a na komputerze zrobić porządki, bo się chaos wkradł. Nie mniej jednak zrobiłam też porządki w kosmetykach.


                W związku z nadejściem wiosny postanowiłam iść na kosmetyczny odwyk. Miałam sporo kosmetyków i wcale nie chciałam, aby tak było dalej a już tym bardziej nie chciałam by moja kolekcja rosła w siłę. Kosmetyki były wszędzie: w pudełku ozdobnym przeznaczonym na kosmetyki, które mają długą datę i mogą być zużyte dużo później, na półce ławy, w szufladzie komody i oczywiście wszędzie w Łazience, z której właściwie wychodziły. Później, po zrobieniu konkretnego porządku wiele zniknęło, dużo starałam się wykańczać. Co mi nie odpowiadało pod jakimś względem oddawałam komuś. I tak doszłam do stanu, który mam teraz. Niby jak patrzę na pierwsze zdjęcie z marca, wydaje mi się ,że mam tego wszystkiego mniej. W liczbach niestety nie jest mniej. Cieszę się, że ubyło mi balsamów do ciała, preparatów do mycia twarzy i demakijażu, do rąk, nawet tak „nierotujące” ostatnimi czasy jak kremy do rąk stopniały. Przyrosło za to kolorówki. I to jest chyba ten słaby punkt, który zaważył o wyniku. Jest sporo produktów, które wystarczą mi na kilka użyć, ale do zdjęcia musiały się ładnie ustawić. Detoks trwa nadal. I będzie trwał przynajmniej do pierwszego dnia wiosny w przyszłym roku. Powód jest banalny: motywuje mnie bym przemyślała dwa razy nim coś kupie. Zyskuje miejsce, pieniądze i święty spokój. Nic mi nie leży, nie terminuje się a ja nie mam wyrzutów sumienia, że kupiłam / dostałam i połowa ląduje w koszu, bo jest po terminie ważności. Podobnie jest z projektem DENKO, ale o tym już wspomniałam. To jest też taka mała terapia, kupowałam, bo ktoś miała, bo tanie czy promocja. Teraz wiem, co mam, co zużyłam i jak mi się zmieniają kosmetyki. Podoba mi się ten projekt, jutro najdalej pojutrze wrzucę kolejny projekt DENKO i słowem nie będę wspominać o kosmetykach, w końcu to nie jest blog kosmetyczny. I czas ustalić zasady: o kosmetykach będę pisała co dwa miesiące w ramach tego projektu i okresowo o postępach detoksu.

Teraz w kolejnych DENKACH może pojawić się więcej produktów do rąk, paznokci i włosów., bo rzecz jasna dalej walczę z rozdwajającymi się paznokciami, ręce mi pękają w chłodniejsze dni i po dłuższym kontakcie z wodą. A na domiar złego, moje włosy bardziej przypominają siano niż włosy, więc skupie się teraz na poprawie ich kondycji…

środa, 20 sierpnia 2014

We can make it if we try;)


                Już nie raz pisałam, że uwielbiam angielski. Pokochałam ten język w drugiej klasie liceum i tak mi zostało. Miałam lepsze i gorsze czasy w nauce tego języka. Do końca pierwszej liceum moje podejście ograniczało się do: byle zdać na 3 -4, byle mnie nie wzięła do odpowiedzi, a najlepiej, żeby mnie nie widziała, bo nie daj Boże zapyta albo będzie kazała przeczytać, napisać lub zrobić zadanie. Diametralnie zmienione podejście do angielskiego i ręka non stop w górze. Pamiętam taką sytuacje, gdy na pierwsze zajęcia przygotowujące do matury w szkole językowej Pani kazała mi zamknąć buzie, bo ona wie że ja to umiem i chciała sprawdzić innych wiedze. Miłe uczucie albo inaczej: miła odmiana. Dużo czasu, energii i bądź co bądź pieniędzy włożyłam w naukę najpierw do matury podstawowej, później do matury rozszerzonej i choć były momenty ciężkie to zawsze dobrze mi się tego języka uczyło.
                Nie wiem czy pisałam też o tym, że nie wyobrażam sobie, że będę tylko technikiem farmaceutycznym bez wykształcenia wyższego? W każdym razie jeśli nie pisałam to piszę teraz. Chcę iść na studia. Nie jakiekolwiek byleby mieć papierek, że jestem magistrem czegoś tam. Nie po to by rzucić obecną pracę. Ale po to by za 10, 20lat może jeszcze później powiedzieć, że mam wszystko czego chciałam: prace, wykształcenie i życie prywatne, o których marzyłam. Próbowałam już wielu rzeczy: matura początkowo z historii ( do tej pory nie wiem, co mnie podkusiło i co ja komu chciałam udowodnić…), dwa razy podchodziłam do matury z biologii rozszerzonej (z marnym skutkiem, niestety) a w Medyku intensywnie uczyłam się chemii i myśle, że jakby moja nauczycielka od chemii z liceum do której chodziłam wtedy na korepetycje dłużej nade mną „popracowała” to pewnie miałabym za sobą przynajmniej podejście do matury z chemii. Tylko, że to nie jest to. Ja mogę posłuchać o II wojnie światowej, film obejrzeć, rozwiązać zadanie z chemii, matematyki czy poczytać o roślinkach, zwierzątkach, gadach, płazach etc. Ale to jest chwila, moment. Podoba mi się to w chwili uczenia, ale nic dłużej. Z angielskim jest inaczej. Lubię się go uczyć, lubię słówka nowe, wypracowania i ciekawe teksty.
                Mam na koncie swej ścieżki edukacyjnej dostanie się na ochronę środowiska w Łodzi, inżynierię środowiska do Turku i epizod na filologii angielskiej z językiem rosyjskim w Koninie. I przyznaje: angielski wygrywa. Wiem, że studia to będzie 5 lat ciężkiej, solidnej i czasami męczącej pracy. Będzie ból, krew i łzy ;) (Może przesadziłam, ale łzy na pewno będą….). Ale lubie uczyć się angielskiego. I koniec.

                I wszystko byłoby idealne. Jest miłość do języka, są chęci, czas i możliwości. I są schody. Zawsze myślałam, że filologia jest w każdej szkole, tak jak pedagogika, zarządzanie i psychologia. I o ile z pedagogiką i zarządzaniem się nie pomyliłam o tyle z psychologią i filologią już tak. W Koninie jest sporo oddziałów zamiejscowych różnych uczelni. Ale tylko na PWSZ jest filologia angielska, tylko nie ma zaocznej. Tak więc zapisałam się na UAM w Poznaniu (wyniki jakoś tak w pierwszym tygodniu września), ale chciałabym do Kalisza się dostać (UAM ma zakład filologii angielskiej), ale nie wiem czy otwierają – na stronie Kalisza było kiedyś przekserowanie na główną UAM, ale teraz nie ma. Ewentualnie myślałam o Wyższej Szkole Studiów Międzynarodowych w Łodzi. Problem jest taki, że zjazdy owszem są coda tygodnie, ale piątek, sobota i niedziela. Z tego co widziałam na stronie to chyba 2 rok miał zajęcia głównie w piątki od 15 i soboty, a w niedziele dwa bloki. Jak dla mnie odpada. Pracuję do 15, a co drugi piątek do 19, więc sorry. Zostaje mi UAM, ale muszę dowiedzieć się czy są co dwa tygodnie w sobote i niedziele czy co tydzień i piątki też. Już zapłaciłam opłatę rekrutacyjną, więc jeśli się okaże, że Kalisz nie otwiera zaocznych, filologia angielska jest co tydzień w Poznaniu to są jeszcze dwie możliwości. Uwaga, uwaga: filologia, specjalność rosyjska (jeżeli rosyjski od podstaw i dogodne terminy zjazdów – wchodzę w to! Oraz akustyka, specjalność protetyka słuchu – może być ciekawe, wiem, że to nie angielski, ale trudno). Będę dzwoniła jeszcze jutro do Łodzi Społeczna Akademia Nauk i w Poznaniu Wyższa Szkoła języków Obcych. A jak nie, to do końca tygodnia ogarnę Stolicę. Jak będę wiedziała co i jak to na pewno napiszę. Liczę, że wszystko wyjaśni się do połowy września.

P.S. Patrzyłam jeszcze przed chwilką dosłownie na strone internetową Wyższej Szkoły Języków Obcych w Poznaniu, niestety, ale anglistyka jest co dwa tygodnie piątek, sobota i niedziela;/ Ale bardzo mi się spodobał opis etnolingwistyki i lingwistyki stosowanej. Na pewno jest rekrutacja na UAM na etnolingwistykę i nawet spisałam sobie numer żeby się dowiedzieć co i jak, ale bałam się, że to jakieś dziwolągowate języki będą, a tu na WSJO jest angielski + arabski lub hindi + niemiecki lub hiszpański. Całkiem przyjemnie;)

niedziela, 26 stycznia 2014

Come back!

Kolejny czas zmian, kolejne moje zmiany. Dlatego też zmiana wyglądu bloga. To jeszcze nie koniec zmian blogowych jak i 'moich' zmian. Początek Nowego Roku nie był dla mnie łaskawy. Koniec zeszłego właściwie też nie. Ale chyba coś we mnie pękło i dlatego tak zaczynam się zmieniać. Mam plany/cele na rok 2014, które chce zrealizować i dążę do tego, chociaż jest ciężko czasami. Przede wszystkim chce skupić się na mojej maturze i ewentualnych studiach i zdrowiu, które szwankuje i utrudnia normalne życie. Chce zapomnieć o tym co było, kto był dla mnie ważny, ale już nie jest. I przestać się łudzić, że kiedyś coś będzie. Chyba nawet już przestałam, tylko potrzebowałam czasu by to zrozumieć. Na szczęście zdałam sobie z tego sprawę i staram się zapominać. Dla mnie to ważne i dobre. Nie mogłam iść na przód i jednocześnie oglądać się w tył. 
Od zeszłego tygodnia weszła w życie nowa forma nauki angielskiego. Zrezygnowałam ze szkoły językowej. Moja korepetytorka odeszła z niej. A ja dostałam nową. Dzień wcześniej zostałam o tym poinformowana. Mimo, że szkoła wiedziała o tym od co najmniej 2 tygodni. Niestety ta okazała się gorsza. Może to złe słowo i krzywdzące wobec tej pani, ale lepiej mi sie uczyło z tą poprzednią. I przeniosłam się do niej na korepetycje prywatne. Jest ok. Robie tyle zadań, że masakra (ale im więcej zadań robie tym lepiej ogarniam dany temat) no i mam więcej zajęć. To też ze względów finansowych mi się opłaciło. Płacąc 200 zł miesięcznie miałam w szkole jedną godzinę tygodniowo, a teraz będę miała dwie godziny tygodniowo i wychodzi mi 280 zł miesięcznie. To jest różnica. I jeszcze przed maturą zwiększymy intensywność zajęć. Myśle, że ostatni tydzień może dwa będę chodziła na 2 godziny co drugi dzień albo inaczej się umówimy. Jak będzie tej dziewczynie pasowało. Mam nadzieje, że te dwa małe cele uda mi sie zrealizować jak najlepiej!! Pozdrawiam z zaśnieżonej i mroźnej Wielkopolski Wschodniej :)

niedziela, 20 października 2013

Projekt "30 days to change"


Podobno jak uporządkujemy nasze otoczenie to również poukładamy nasze życie wewnętrzne. Mam nadzieje, że coś w tym jest. Naprawdę dużo wkładam wysiłku w uporządkowanie mojego świata, małej przestrzeni życiowej. Półtora miesiąca temu, jak miałam urlop mogłam najwięcej zrobić. I chyba tak też było. Z moich pokoi wywaliłam dwa całkiem sporej wielkości worki na śmieci. Wcześniej całą torbę ciuchów oddałam kuzynce.  W ciągu ostatnich kilku dni dużo czytałam o zmianach w 30 dni, dużo buszowałam po life stylowych blogach i stronach. Niestety, na jednej ze stron, z której najwięcej korzystałam a zwłaszcza podpowiedzi na każdy dzień zmian, zniknęły wszystkie artykuły o tym wyzwaniu. Jednak dużo ciekawych rzeczy tam przeczytałam, które na pewno wprowadzę u siebie (niestety nie wszystko przeczytałam).  Jak zmieniać swoje życie to od razu na wszystkich możliwych gruntach :) 

1.       Dzień 1 – 7  -  Tydzień wyrzucania zbędnych rzeczy.
Przede wszystkim chodzi o to, żebym utrzymywała należyty porządek. Nie oczekuję cudów, tylko chciałabym odkładać rzeczy na swoje miejsce, kosmetyki żeby nie wałęsały się po całym domu, a pokój nie wyglądał tak jak po przejściu tajfunu. Może być ciężko, bo jestem straszną bałaganiarą. Swoja drogą dobrze, że się do tego przyznałam przed sobą, bo wcześniej trudno było mi to powiedzieć o sobie. Mam świadomość tego i czuję się zażenowana, gdy ktoś znajomy czy rodzina do nas przychodzi i jedynie w moim pokoju jest syf. To tez nazwijmy po imieniu. Jest syf. Ale chce to zmienić. Mam nadzieję, że ta ilość rzeczy, którą wyrzuciłam podziała na mnie mobilizującą i niedługo odgruzuję się zupełnie. Wszędobylskie notatki i książki do farmacji /angielskiego /niemieckiego /rosyjskiego (moja nowa miłość) ujarzmione tak jak i stos gazet. Nastąpiły drobne kłopoty z kosmetykami i próbkami, bo są strasznie oporne w zużywaniu się, a ja jestem Chomikiem także nad tym też trzeba popracować ;p  Dodatkowo przejrzę szafę z ciuchami i butami. Tam też wkradł się mały chaos.

      2.       Dzień 8 – 14  -  Tydzień próbowania czegoś nowego.
Tutaj przede wszystkim chciałabym robić coś innego niż dotychczas każdego dnia. Teraz komputer, TV, sprzątanie. Głównie komputer. Jeszcze nie wiem jak wyjdzie ten tydzień, bo w moim mieście atrakcji jest bardzo mało, ale biorę pod uwagę książki, spacery, lekcje angielskiego z nowym lektorem, zajęcia w fitness clubie czy choćby wspólne porządki z siostrą (to może być najtrudniejsze).  Chciałaby też spędzić inaczej weekend niż zwykle, mam nadzieje, że pogoda mi na to pozwoli i czas, którego mam jak na lekarstwo.

3.       Dzień 15 – 21  -  Tydzień Perfekcyjnego stylu życia
Rezygnacja z niezdrowej żywności pójdzie chyba łatwo, bo ja już staram się odżywiać zdrowo. Oczywiście zdarza się jakaś mała kawa (ostatnio coraz rzadziej)czy coś słodkiego, ale poza tym to odżywiam się zdrowo. Może spróbuję czegoś nowego, więcej warzyw. Myślałam o pójściu do dietetyka. Jednak nie wiem co z tego wyjdzie. Również sport włączę czy spacery. A z tytułem tego tygodnia kojarzy mi się jeszcze strój, sposób dbania o siebie, makijaż (mój najczęściej make up no make up)


4.       Dzień 22 – 28  -  Tydzień Planowania swojego czasu.
Nie chce planować życia minuta po minucie, ale zwykle nie mam na nic czasu i odkładam na później. Bo albo coś robie i chce jeszcze kilka innych rzeczy zrobić, które zajmują sporą ilość czasu a tu się okazuje, że jest późno a ja mam na rano do pracy. Typowe dla pielęgnacji ciała, twarzy i włosów. Inny przykład odnośnie angielskiego: posprzątać, coś zrobić w domu a tu zaraz na zajęcia i koniec czasu. Materiał niepowtórzony a zaraz będą z tego pytali. To tylko dwa przykłady, ale w rzeczywistości jest takich więcej. Pisałam kalendarzu co danego dnia robiłam w pracy, ale ostatnio przestałam, więc czas do tego wrócić. I nie chce by rano z obłędem w oczach biegać po przedpokoju nieumalowana a za 2 minuty maksymalnie muszę już wyjść.

Mam nadzieje, że wytrwam w tym wyzwaniu. Nie zaczynam od początku nowego miesiąca czy roku, gdyż znowu zaszły zmiany w moim życiu. Już nie chodzę na kurs angielskiego przygotowujący do certyfikatu tylko od wtorku na przygotowanie do matury rozszerzonej (tak, zapisałam się! ). Zajęcia nie będą zawsze o tej samej porze. W tym tygodniu mam we wtorek od 16 do 17 (na razie godzina tygodniowo), a później będę umawiała się tak jak mi będzie pasowało. Miałam nauczyc się niemieckiego lub rosyjskiego jednak ten etap na razie zamykam, bo muszę skupić się całkowicie nad angielskim. I myślę, że to dobry czas by przywrócić moje Zycie na właściwe tory. Nie tylko chodzi o porządkowanie zewnętrzne, ale przede wszystkim uczuciowo i emocjonalnie muszę się ogarnąć.




niedziela, 5 maja 2013

Zmiany

Dzisiaj weszłam na moje dwa dawne blogi na onecie. Trochę się tam zmieniło. Bez mojej wiedzy. Już nie potrafiłabym się tam odnaleźć. Na początku lipca minie rok od mojego blogowania tutaj i jestem szczęśliwa,że w odpowiednim momencie onetowych zmian tu przyszłam. Jednak nie o tym, bo nie minął jeszcze rok nie czas na podsumowania. Weszłam na swoje onetowe blogi, żeby sprawdzić, czy część życia, którą tam zostawiłam  nie przepadła już w internetowy niebyt. Nie, nie przepadła. A ja miałam okazję przejrzeć notki,które tam wstawiałam. Niektóre rzeczy jakby wydarzyły się wczoraj! Nawet jak spojrzałam na datę to nie mogłam uwierzyć, że to nie było rok temu a dwa lata temu! Margolka pisała w notce kolejny roczek o zmianie w pisaniu. U siebie też to zauważyłam. Pewnie jest to też spowodowane tym, że teraz nie chodzę do szkoły, bo dużo było o tym, że się uczę albo o pierdołach szkolnych. Teraz też jest o pierdołach, alezinnej dziedziny mojego życia. Zmieniam się cały czas ja i to,co się dzieje wokół mnie. Czasami jak patrzę na archiwum bloga (spojrzałam też na onetowych!) i widze marzec (1), kwiecień (1) to mi żal,że tak zaniedbuję to miejsce. Nie piszę tu, bo muszę, tylko dlatego, że chcę. Jest to pewien rodzaj terapii, a czasami (tak jak teraz) mogę napisać to, co czuję a nie powiem najbliższej rodzinie czy znajomym. Jest mnóstwo takich spraw, a czasami nie mam słów,żeby to opisać. Albo mam i już chcę coś napisać, ale boję się Waszej opinii. W każdym razie ewoluuję. I chyba czas się tu pojawiać coraz częściej:)

czwartek, 28 lutego 2013

Przedwiosenne porządki z cerą

"Mimo, że w wielu miejscach niskie temperatury nie odpuszczają z niecierpliwością oczekujemy wiosny.
Zmarznięta, wysuszona, pozbawiona blasku skóra, elektryzujące się i matowe włosy - najwyższy czas zrobić z nimi porządek!"

Tyle doz.pl . Zaczynamy od jutra i zobaczymy co mi z tego wyjdzie...  Na chwilę obecną stan skóry: gorzej być nie może. Sucha, szara, podkówki, wypryski i zero mięśni. W maju chciałabym wyglądać dobrze ze względu na komunie misia i siostry 18-stkę, więc widzicie muszę coś ze sobą zrobić.

sobota, 15 grudnia 2012

Przygotowania do świąt

W zeszłym roku nie za bardzo podobała mi się wizja świąt. W ogóle miałam alergie na wszystko, co świąteczne. Choinkę najchętniej rozebrałabym zaraz po wyjściu księdza, po kolędzie. Drażniło mnie to wszystko: piosenki, choinka, święta w ogóle a nawet wolne! Cóż można robić tak długo w domu?! W tym roku jest zupełnie inaczej! Zupełnie! Generalne sprzątanie zaczęłam już na początku miesiąca (trwa dalej…), cały czas czytam w Internecie na temat porządków, przygotowań do świąt i ozdób świątecznych. W całej sieci jest tego mnóstwo! Po prostu mnóstwo. Jak to pięknie brzmi: rozdziel obowiązki na wszystkich domowników. Taa. A co jeśli jestem Zosią – Samością? Ja zrobie to najlepiej i nikt inny. Ja i tak będę kontrolowała to, co ktoś inny zrobił. Albo też nie ma kogo zaprzęgnąć do pracy. Wigilia jak co roku będzie najpierw u jednej a później u drugiej babci. A że mieszkam u rodziców mojej mamy to sprzątam u nich. Przecież to są starsi ludzie, aa ja młoda więc robie. Nawet lubie sprzątać. Mogę nie myśleć o niczym, zapomnieć o wszystkim lub wpaść na jakiś fajny pomysł. Np. teraz, gdy wysprzątany jest jeden z pokoi (gruntownie!) planuje przystroić go na święta, zmienić na ten czas troszeczkę wystrój. Remont będzie może latem. Ale po co czekać z dodatkami do lata! Dekoracyjne pudło na zeszyty i książki, które wbrew pozorom są przydatne, będzie ładnym elementem a i funkcjonalnym. Wszak praca w aptece zobowiązuje do powtarzania nazw leków czy ziół, a angielskiego uczę się wieczorami, więc musze mieć pod ręką vademeca maturalne, w którym są przydatne zwroty i słowa czy stare zeszyty z rozpisanymi ćwiczeniami. Choinki mieć w pokoju nie będę – to pewne, ale stroik zamierzam zrobić. Jak byłam mała robiłam szopkę. Każdego roku. Z klocków, figurek, z czego się dało. Później przyszły stroiki – za coś trzeba było mieć oceny z techniki. W pokoju miałam małą choinkę, własne bombki i wszystko by przystroić choinkę. Teraz tam nie spędzam zbyt dużo czasu, bo mieszkam z dziadkami. I naprawdę jestem z nich dumna! Posprzątałam gruntownie ten swój pokój (tuż przed Wigilią i tak zetrę kurzę jeszcze raz), a oni (powód: zaginęły okulary) posprzątali szafę w przedpokoju, szafkę z butami i za nią! Co prawda mówili, że zrobią porządek w szafce z butami i za, bo szukają okularów, może tam spadły. Ale szafy to nie brałam pod uwagę! Tam panował chaos totalny. Dla mnie, bo nie dla babci. Ja jestem chomikiem rzeczy, ale babcia jeszcze gorzej. Wszystko jej się przyda, nie mam czasu i siły, etc. Ostatecznie wynieśli chyba ze trzy worki Szał ciał po prostu. Tydzień później. Tak, tak. |Jedna notka dwie daty tak naprawdę. Właściwie w tej chwili mogę powiedzieć, że przygotowania są już prawie zakończone. Przynajmniej jeśli chodzi o sprzątanie. Ale jak wiadomo prawie robi wielką różnicę. Tak więc wszystkie trzy pokoje są posprzątane i przedpokój. Gruntownie. Nawet ja swoje papierki, książki i szpargały posegregowałam. Została jeszcze kuchnia i łazienka. I ostatnie poprawki przed Wigilią w piątek wieczorem lub w sobote. W Wigilie „test białej rękawiczki”. Żartuje oczywiście, ale lubie sprzątać, zwłaszcza jak widze efekty swojej pracy. A teraz widze. Nie to, żebym miała mieszkanie tak zapuszczone, po prostu zajrzałam do każdego kąta w domu, do którego w natłoku zajęć zaglądałam raz na miesiąc, a przy regularnych porządkach nie było na to czasu. Sami wiecie jak najszybciej posprzątać tak by było czysto, bo czasu niewiele. Tak jak wcześniej pisałam dużo świątecznych porządkach czytałam w sieci. Stron jest mnóstwo, na których byłam już nawet nie pamiętam. Większość porad i informacji powtarza się. Ale jeżeli ktoś tak jak ja woli metodycznie do tego podejść to polecam. Sprawdziła się większość porad:)

sobota, 4 sierpnia 2012

Euforia z nutką wątpliwości:)

Dokumenty złożone, teraz tylko czas przypomnieć sobie języki obce w postaci angielskiego i niemieckiego i za dwa miesiące studia! No dobra, kretynka, cieszę się jak dziecko, gdy dostanie lizaka.A tak naprawdę lekko w ogóle nie będzie. Zwłaszcza ta historia Wielkiej Brytanii i USA i o bogowie po angielsku! W końcu sama tego chciałam. Znalazłam niezłą motywacje! Skoro Brytyjczycy i nawet Komisja Europejska twierdzą,że Polska nie ma dostępu do morza! (Taa, a taki Kołobrzeg to niby do jakiego kraju należy, ja się pytam?!) Więcej, podejrzewam, że co, dajmy, 5 Brytyjczyk czy Amerykanin nie wiedzą, gdzie leży Polska to trzeba ich zawstydzić swoją wiedzą o ich krajach i to jeszcze w ich języku ojczystym. A co!:):)