piątek, 18 grudnia 2015

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta....

Przedświąteczny czas, adwent. Mam niejasne wrażenie, że w tym roku coś się zmieniło. Może jeszcze się zmieni? Kto wie. Ja się cały czas zmieniam. Chyba dorosłam. Robię się uporządkowana. Staram się (jak to mówi mój nauczyciel hiszpańskiego i angielskiego) robić dobre i lepsze rzeczy by być dobrą sobą. Przede mną drugie święta bezglutenowe, kolejne jako singielka, jako farmaceutka, jako osoba ucząca się. Jak to wygląda w tym roku? Czy rzeczywiście zaczynam być lepszą wersją samej siebie?


Przygotowania do świąt.

Standardowo sprzątam i sprzątam. W tym roku nie mam za dużo czasu, bo w poprzedni weekend byłam w domu i posprzątałam, teraz jadę do rodziców - tam posprzątam, dodatkowo ogarnę ostatni raz przed świętami hiszpański i angielski - do nauki samodzielnej wrócę zaraz po świętach, a do korepetycji po Nowym Roku. Niech opadnie ten młyn w pracy! A przed świętami nie mam już za bardzo kiedy sprzątać, bo zostaje mi wtorek. Akurat mam ranną zmianę to ostatnie bieganie ze ścierką i mopem gwarantowane! :) I już wtedy patrz na mnie,ale mnie nie ruszaj i najlepiej latanie zamiast chodzenia, żeby nie drylować po mieszkaniu z odkurzaczem we Wigilie. Lubie sprzątać. Lubie te efekty i możliwość niemyślenia albo wręcz przemyślenia na chłodno wszystkiego. Na okres świąteczny zamierzam zostawić sobie wszystkie książki do przeczytania, które u mnie leżą a nie mam się kiedy za nie zabrać.


Drugie bezglutenowe święta.

Pierwsze były wyzwaniem. Drugimi będę się delektować! Nie będzie makowca ani ukochanych kluseczek z makiem (kwestia do przemyślenia) - nie za bardzo mi służy mak, więc może nie warto się katować poświątecznym bólem brzucha? Opłatki zamówione, ciasta, słodycze również, obiady świąteczne już mniej więcej wiem co będzie. W tym roku będzie bawet piernik bezglutenowy!! Ale jednocześnie muszę uważać na cukier. Insulinooporność pokrzyżowała mi plany, a może i wyszła na zdrowie? Mniej słodkości i waga po świętach się nie zepsuje pod moim ciężarem.


Być dobrą dla siebie....

O mój rozwój zadbałam - angielski i hiszpański z A. jeszcze w tym tygodniu, w weekend i po świętach samodzielnie, a już później kontrola A. nad moją wymową. Czas na zadbanie o ciało. Dzisiaj zrobie sobie SPA z maseczką na twarz, włosy, peelingiem całego ciała i godzinnym wylegiwaniem się w wannie w celu odprężenia. Błogo. W niedziele pofarbuje włosy, zrobię hybrydy i mogę jeszcze raz powtórzyć zabieg SPA :) Można tak codziennie, ale bardziej się docenia jak jest to nagroda lub zachęta. W ostatnią niedziele było tak wietrznie, że nie dałabym rady biegać. Już samo chodzenie, stanie i pakowanie zakupów do samochodu było wyzwaniem. Ale zamierzam pobiegać jutro.

.... i dla innych

Prezenty w większości zakupione. Zostały ostatnie drobiazgi. Ale nie o to chodzi. Chodzi o M..    M. to bardzo fajny człowiek. Ostatnio dużo pisaliśmy o bieganiu, podróżach, nauce języków i takich innych pierdołach. I się popsuło. Ja popsułam. Zaprosił mnie na kawę. Spanikowałam i podziękowałam wykręcając się jakąś głupotą. Jutro zobaczymy co się stanie. Jak to się dalej potoczy. Nie wiem, niech los zadecyduje. W ogóle chce uporać się z przeszłością, która nie pozwala mi na przełamanie się w mówieniu po angielsku. Wydaje mi się, że było to spowodowane sytuacją w mojej poprzedniej pracy, tym jak zostałam potraktowana przez osoby, którym bezgranicznie zaufałam, a które to zaufanie bardzo zawiodły. Mam nadzieje, że mi się to uda. Zaufania do tych osób nie odbuduje,  bo jestem taką osobą, która jak raz się sparzy to więcej nie będzie próbować.

niedziela, 6 grudnia 2015

Świat stanął na głowie.....

Nigdy nie zrozumiem swojej rodziny, ludzi, których spotykam na swojej drodze.... A ostatnio mam wrażenie, że już zupełnie świat zwariował, ludzie oszaleli albo to ja zwariowałam...

Co wspólnego mam z Elką z serialu Singielka?

Bycie singlem. To na pewno. Toksyczna rodzina. W tym wypadku najbardziej toksyczna jest relacja z matką i pojawia się na nowo relacja z ojcem. U mnie relacja z obojgiem jest toksyczna. A w ten weekend to już przegięli jak diabli. Tata kupił samochód. Jestem współwłaścicielką, po to by zaczęły naliczać mi się zniżki. OK. Auto fajne, dobrze się prowadzi. Wiedziałam, że go nie dostane, bo jest siostra, już dostałam ponad 2 lata temu. Mimo to żartowałam sobie, że ja wezmę nowy, siostra mój, a tata zostanie z tym co ma... Oczywiście wszyscy teraz twierdzą, że ja się wkurzam że nie dostałam tego samochodu. Ale ja się wkurzam, bo tekst mojego ojca był taki: jak chcesz możemy się zamienić, ale musiałabyś mi dopłacić. Nosz ku**a! Za każdym razem wspomina, że mi kupił ten samochód, że dostałam go od niego. Super, dziękuję, ale czy trzeba to podkreślać za każdym razem? No chyba nie. W 2016 chce kupić nowego laptopa, bo ten już mam ponad 8 lat i jest coraz wolniejszy i pojechać na wakacje. Ale po wakacjach zbieram na nowy samochód, który planuje kupić w 2017, będę miała 20%zniżki na OC, więc już nie będę go potrzebowała przy tym, a ten samochód będzie mógł sobie wziąć. Nie ma opcji, że go sprzedam i dołożę do nowego, bo wtedy dalej będzie, że pieniądze na nowy były ze sprzedaży starego od niego. Błędne koło.

Relacje na linii starsza siostra - młodsza siostra

Młodsza - pupilka rodziców, zwłaszcza ojca. Nie-singielka. W trakcie technika BHP. Za nic w świecie nie chciała iść do LO, bo ja skończyłam, więc poszła do LP, za nic w świecie na technika farmacji, bo ja nim jestem, Będzie technikiem BHP, ale teraz jest wiele firm jednoosobowych, które nie mogą zatrudniać stażystów, a 2-letniego stażu jak nie odrobi to będzie lipa. Daj Boże niech odrobi. Brak ambicji, żeby coś więcej zrobić, a każdą propozycje pracy typu: widziałam ogloszenie w sklepie, byłaś u Wójta, mam koleżanke, która pracowaław pepco i będą prawdopodobnie kogoś potrzebować - podrzuciłaby CV.... A skąd. Zmieniła się będąc w związku, stała się taka jak chłopak. Z charakteru. Zła? Nie. Inna,nie umiem określić, ale coś się zmieniło. Ale za to potrafiła się z rodzicami obchodzić. Zawsze dostała to co chciała i potrafiła tak podejść, że nie wiedząc jak i kiedy wysępiła forse. Ja już tak nie potrafiłam. Nie odważyłam się nigdy poprosić o 1zł na drożdżówke....


Związki, związki.....

U mnie takie pojęcie nie istnieje. Nie wiem co to jest. Pisze z M. Przez przypadek tak wyszło, ale piszemy. W listopadzie na FB ze trzy takie rozmowy nocą przeprowadziliśmy. Wczoraj napisałam, że dzisiaj będę biegała i może chciałby się przyłączyć. Zgodził się, pisaliśmy też przez dłuższą chwile. Umówiliśmy się na 7 rano. Półtorej godziny przed planowanym startem SMS: przepraszam nie dam rade, zatoki zaatakowały...Ok, trochę mi się przykro zrobiło, ale tylko trochę. W południe dopiero pobiegałam (miałam z kuzynką, która od tygodnia mi truła, że też chce. Wczoraj miałyśmy biegać wieczorem - nie przyszła, dzisiaj - nie przyszła...). SMS od M. koło 14:30 jak się biegało, popisaliśmy do 16. Chyba napisałam coś nie tak, bo nie odpisał.
Nie wiem dlaczego, ale czuje się jakbym żebrała o każdy SMS, wiadomość... I czuje sie podle z tym uczuciem.,, A wiecie co jest najlepsze? Że ja nie traktuje go jak faceta z którym stworzyłabym związek tylko jak fajnego człowieka z którym można stworzyć przyjacielską relacje.


Świat zwariował. To wszystko wydarzyło się w tym samym czasie, o M. nikt nic nie wie, a w pracy też jest mały problem - wydawałoby się, że potrójnie (nawet) zażegnany, ale gdzie tam. Utraconego zaufanie nie da rady odbudować, na pewno nie w jeden dzień, jedną rozmowe. 
To ze mną musi być coś nie tak, skoro to się stale powtarza: w domu, w pracy, w tzw strefie uczuciowej tylko nie z M. Przecież to nie jest normalne.. Czy jest? W pracy staram się być miła, dobra, uczynna i wykonywać swoją prace na 1100% - i to robie, okazuje się, że źle. W domu: mam dobrą prace, wykształcenie (chociaż zawsze chciałam być mgr filologii angielskiej- już nim nie będę), uczę się języków, sprzątam, dokładam się do rachunków, remontu, miałam marzenie wyjechać za granice - wyjechałam, nie pije, nie pale, nie ćpam, nie musieli się wstydzić za oceny - okazuje się, że źle. W miłości nie mam szczęścia, za to w karty jak gram to czasami uda się wygrać....

niedziela, 8 listopada 2015

Kosmetyczne podsumowanie - Detoks kosmetyczny

Dzisiaj takie 2 in 1. Podsumowanie kolejnych miesięcy detoksu kosmetycznego i o tym co mam w łazience u rodziców w domu. Niestety mimo, że jest tam całkiem sporo ja i tak biorę kolejną kosmetyczkę. Masakra.

                Zacznijmy od tych kosmetyków u rodziców. Jest tam mnóstwo próbek, miniaturek i pełnowymiarowych opakowań. Niektóre z nich tj. Ziaja intima, szampon Cien trafiły przez przypadek: zapomniałam ich zabrać z powrotem. A inne są tam celowo. Miniprodukty czy niektóre próbki sprawiają, że nie musze brać kremu do twarzy czy żelu do mycia twarzy. Niestety brakuje mi tu kolorówki, mam tylko próbki i testery podkładów, ale to zabieram zawsze ze sobą jak przyjeżdżam. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu bym tu też miała tusz do rzęs i całą resztę, bo mam i tak tego całkiem sporo a poza tym tak rzadko tu jestem, że szkoda by się zmarnowały. Tego jest sporo, ale wystarczająco na weekendowe pielęgnacje. Czas najwyższy to zużyć.. Staram się też uzupełniać na bieżąco jak coś się kończy. Zwłaszcza pełno wymiarowe. Teraz przywiozłam żel pod prysznic z AvonuJ Oto aktualna kolekcja kosmetyczna:










                Druga ważna sprawa to Detoks kosmetyczny. Dla mnie równie istotny a może i istotniejszy jak projekt DENKO, bo projekt motywuje mnie by zużyć kosmetyk, który jest na dnie,  na dwa użycia, by nie leżał przez następne 2 miesiące, a Detoks po to by walczy z moim chomikarstwem. U dziadków, gdzie mieszkam niedawno był remont łazienki. I dlatego dążę by zrealizować cel jaki sobie postawiłam: zużycie tych wszystkich kosmetyków, które mam i nie kupowanie nowych oraz by było ich tyle że zmieszczą się w szafce w łazience. Cel prawie osiągnięty. Prawie robi ogromną różnicę. Moje kosmetyki rotują, tzn zużywam w miarę na bieżąco, ale też kupuję. Czasami przesadzam z tym kupowaniem. Znowu zaczęłam chomikować. To silniejsze ode mnie! Staram się jak mogę i tak niewiele z tego wychodzi..


Na aktualnie trwających promocjach -49% w rossmannie do tego tutaj zestawu dorzuciłam jeszcze 3 pomadki i 1 lakier.... Na swoją obronę mam tylko tyle, że projekt DENKO, który pojawi się już za miesiąc będzie naprawdę sporych rozmiarów!

czwartek, 1 października 2015

Projekt DENKO #11

Powakacyjny projekt DENKO,tak naprawdę to obejmuje 3 miesiące:czerwiec, lipiec i sierpień. Liczyłam, że będzie  troszkę większy, ale jak widać był ubogi w zużycia. Nie udało mi się zrobić zdjęcia jeszcze kilku opakowaniom, ponieważ to co mi się skończyło jak byłam w Grecji czy ostatnio w Poznaniu wyrzuciłam przed zrobieniem zdjęcia. Jak również kilka opakowań zużytych produktów z domu rodziców zostanie pokazanych w następnym projekcie. Postaram się by był w połowie miesiąca - tym razem grudnia. Ot takie przedświąteczne porządki, chyba że do tego czasu zbyt dużo się uzbiera to zrobie w międzyczasie kolejny projekt DENKO. Już jest dużo próbek, miniaturek i jeszcze więcej produktów w użyciu, które nie zdążyłam zużyć teraz.

Ziaja SZAMPON DO WŁOSÓW, Marion ODŻYWKA DO WŁOSÓW, Lirene KREM DO RĄK, Ziaja 10%D-PANTHENOL KREM ŁAGODZĄCY
Na tym zdjęciu znalazły się co najmniej dwa ulubieńce i to oba z jednej firmy: krem łagodzący i szampon firmy Ziaja. Moje ideały <3 Bałam się tego szamponu, ale nie potrzebnie, bo okazał się super. Odżywka była fajna na początku, ale pod koniec gdy moje włosy były matowe, szorstkie i wymagały interwencji fryzjera z nożyczkami - już nie dawała sobie rady. Krem do rąk był dobre, w kierunku bardzo dobrego i jak wpadnę na niego gdy wykończę swój zapas to go zakupię ponownie.


Evree PEELING DO STÓP, Denivit PASTA DO ZĘBÓW, Bioliq KREM POD OCZY, Flos-Lek ŻEL POD OCZY
To jest zaskakująco dobry projekt DENKO. Kolejne zdjęcie i kolejny raz nie mam za bardzo do czego się doczepić, Pasta do zębów należy do ulubionych, peeling do stóp to mocny zdzierak, ale przyjemny. A krem i żel pod oczy są na tyle dobre, że będę miała problem by się zdecydować który pierwszy kupić.


Catrice PODKŁAD DO TWARZY, Mila BAZA POD MAKIJAŻ, L'Biotica ODŻYWKA DO RZĘS, Wibo EYE LINERY 
Eye linery Wibo to klasyka, która powoli jest zastępowana przez kredki. Muszę powrócić do stosowania odżywki do rzęs, jednak nie wiem czy zdecyduje się ponownie na zakup L'Biotici. Ogólnie sprawdziła się gdy wypadały mi rzęsy, ale teraz gdy używam tuszu do rzęs z L'oreal potrzebuje czegoś mocnego, bo mam słabe i delikatne te rzęsy. Baza pod makijaż sprawdziła się równie dobrze jak z Dermiki i kupuję ją na promocji w Rossmannie za śmieszne pieniądze. I podkład tu mi cieżko powiedzieć czy był dobry. Używałam go w różnych porach roku: na lato odcień dobry, ale gdy byłam mniej "opalona" to dodawałam jaśniejszego podkładu i był idealny. Trzymał się, nie spływał i fajnie się nakładał.


Ziaja MASECZKA DO TWARZY, Iwostin i L'oreal KREMY DO TWRZY - próbki
Nie wiem czemu, ale maski Ziai zawsze lądują w próbkach ;p Niemniej - najlepsze na świecie!


Avon Perceive i Little Dress Black PERFUMY, Himalaya krem kojąco - regenerujący
Początkowo te perfumy nie przypadły mi do gustu. Nie są brzydkie, ale dla mnie były za ciężkie. Już później polubiłam ja i jak widać do LDB wróciłam w postaci perfumetki. Natomiast krem z himalaya jest mega fajny na krostki po depilacji i niestety słabo wydajny.


Lakiery do paznokci
Oddane w inne ręce siostra, kuzynka, mama. Mi się rozmnożyły. 

Do następnego DENKO:)

środa, 9 września 2015

Wyzwania na 2015rok - postępy w ich realizowaniu

Wrzesień jest dla mnie zawsze magicznym miesiącem. Jak tylko zaczęłam prace przestał to być miesiąc kończący wakacje. Przecież ja zaczynałam urlop!! I tak dwa razy;) Oczywiście było mi to na rękę, ze względu na chorobe i leczenie dziadka, a w zeszłym roku o tej porze skakałam pod sufit z radości, bo dostałam się na filologie angielską na UAM - moją wymarzoną, wyśnioną i jedyną. I niestety, ale po kilku tygodniach prób łączenia pracy z nauką, zrezygnowałam. OK, to była moja decyzja, której żałuje,ale na to miała wpływ praca. A właściwie atmosfera w pracy, to co wtedy się działo...  Podobno zmieniłam się przez studia. I mimo, że ówczesna kierownik twierdziła, że pochwala że młodzi chcą się uczyć to na moją informacje o rezygnacji stwierdziła, że 'myśli, że to dobra decyzja'... Szkoda gadać. Żałuje decyzji, ale życie toczy się dalej i nikt nie wie co się wydarzy później. Za rok, za dwa czy nawet za miesiąc!

Postanowiłam przestać się zadręczać tamtą decyzją i wziąć się w garść. W tym roku wrzesień znowu przyniósł nam zmiany: zmieniłam miejsce pracy. Ta sama firma tylko miejsce inne. Mam dwie ulice dalej, ale przynajmniej ekipa fajna i rozsądna. Ostatnio jestem coraz lepiej zorganizowana i przypomniałam sobie, że swego czasu na stronie Edyty Zając pojawił się wpis pt. 52 wyzwania na rok 2015. Nie jestem pewna czy jest on jeszcze dostępny, ale ja wyłuskałam najbardziej realne i najważniejsze wyzwania dla mnie. Oto one:

1.  Założenie pudełko pamiątek (dla siebie, dziecka, dla pary) - mam takowe z dokumentami i pamiątkami, w którym trzymam najcenniejsze rzeczy
2.      Uśmiechaj się codziennie. - odkąd sytuacja w pracy się w miarę oczyściła i przeszłam do drugiej apteki jest lepiej z moim samopoczuciem i jest uśmiech ;) 
3.      Zachwyć kogoś bliskiego. Zaurocz go. - K. non stop się mną "zachwyca" -tylko nie wiem czy to zdrowy zachwyt i wyjdzie mi na dobre ta znajomość...
4.      Poświęcaj kilka godzin w tygodniu zdobywaniu dodatkowej wiedzy związanej z Twoją sferą zawodową. - patrz punkt 2, jest spokój = jest chęć do wszystkiego
5.   Oddaj się pasji i poczuj, jak to jest być w stanie flow. - to było w przypadku angielskiego, więc na razie tego nie czuje
6.      Zacznij mówić TAK przytrafiającym się spontanicznie okazjom. - staram się jak mogę, ale....
7.      Zabaj o swoje życie uczuciowe. - z tym jest wieczny problem...

8.      Blogujesz? Rób to lepiej. - Zrobie co się da by było lepiej
9.    Zastanów się nad (przynajmniej) jedną rzeczą, której chcesz się nauczyć i zrealizuj to w Nowym Roku (np. nauka nowego języka, jazda na łyżwach, rolkach, nartach, zajęcia z gliny, obsługa programu graficznego, warsztaty fotograficzne, nauka gry na perkusji - niekoniecznie "przydatne" życiowo, ale po prostu sprawiające frajdę w życiu). - zaczynam naukę języka hiszpańskiego
10.  Zrób spis filmów, które chcesz obejrzeć w 2015 roku i organizuj sobie seanse regularnie. -zamiast filmów oglądam seriale, nałogowo...
11.      Pozbądź się niepotrzebnych rzeczy - maksymalnej ilości. - mam faze minimalizmu i planowania, dużej ilości rzeczy się już pozbyłam, ale sporo przede mną
12.      Zrób sobie listę książek do przeczytania i zapełnić nimi czas wolny - mam taką listę i ją realizuję
13.    Zrób album Rok 2015 - wywołaj zdjęcia, które zazwyczaj zostają tylko na komputerze. - do albumu trafią głównie greckie zdjęcia, ale i z poprzednich lat i ważnych dla mnie wydarzeń
14.      Zacznij biegać i przygotuj się do półmaratonu. - półmaraton jest nierealny w tym roku, ale biegam
15.      Wyjedź za granicę tylko na weekend. - ha! wyjechałam aż na cały tydzień :) <3
16.  Dodaj do swojej garderoby coś nietypowego dla Ciebie. I noś to. - chyba kupiłam taką rzecz. Mam kuzynkę, która lubi krótkie bluzeczki, sweterki, tak żeby pępek było widać. Ja nie cierpię, bo mam niedoskonały brzuch ;( nie chcąc wydawać dużo pieniędzy na ubranie, którego mogę nie założyć, w second hand w Poznaniu kupiłam taki sweterek za 9zł.! I o zgrozo podobało mi się, gdy nosiłam go w Grecji wieczorami do krótkich spodenek
17.  Zrób porządek z książkami (zastanów się, którym warto poświęcić uwagę, które można oddać, zachować, sprzedać?) - lubie książki i cierpie jak ktoś je niszczy albo wyrzuca. Niestety moja kolekcja stale rośnie, więc zastanawiam się czy przeczytanych nie wystawić na allegro albo oddać do biblioteki.
18.  Zapisuj wszystkie pomysły jakie przychodzą Ci do głowy w swoim kreatywnym zeszycie. - mam mały notesik, ale nie jestem do tego pomysłu przekonana.
19.  Planuj. - dopiero raczkuje w planowaniu, ale radze sobie coraz lepiej
20. Bądź bardziej aktywny fizycznie, ale nie dręcz się ruchem, baw się! - nie sądziłam, że kiedykolwiek będę biegać dla przyjemności. A jednak!
21.  Nagradzaj się za zrealizowanie 80% zamierzonych celów w miesiącu masażem relaksacyjnym. - na masażu jeszcze nie byłam, ale nagradzam się zabiegami pielęgnacyjnymi - parafina dłoni, pielęgnacja stóp czy twarzy.
22.  Opracuj plan sprzątania domu, w ten sposób, żeby weekendy były od tego całkowicie wolne. - coraz częściej udaje mi się ogarnąć wszystko w tygodniu.
23.  Niech ten rok będzie też czasem oszczędzania. - wakacje dość mocno nadwyrężyły portfel, więc siłą rzeczy zaczęłam oszczędzać.

       Połowa z listy wyzwań i nie sądziłam, że małymi kroczkami każdy z nich jest realizowany! Dopiero teraz , gdy przeanalizowałam je wszystkie okazało się, że nie spoczęłam na laurach przez te ponad 8 miesięcy roku! Jestem szalenie zadowolona z siebie i mam nadzieje, że na koniec grudnia będzie jeszcze lepiej!

sobota, 15 sierpnia 2015

Grecki Raj Na Ziemi - Skopelos

Dzisiaj twardo postanowiłam, że nadrobię zaległości w blogosferze. Odświeżyłam swojego skype, a teraz zajęłam się blogiem. 7 kolejnych otwartych kart w przeglądarce  to blogi, które w moich linkach są na samym końcu. I tak mam nadzieje, że uda mi się zajrzeć do wszystkich, zaktualizować i móc widzieć Wasze posty na bieżąco, bo niestety, ale nie wszystkie posty mi się pojawiają... Ale nie o tym dzisiaj miało być. Porządek na blogu i jednocześnie na komputerze to odrębna kwestia. Dzisiaj wspomnieniowy post o spełnionym marzeniu: sielskim urlopie na jednej z greckich wysp - Skopelos.
Plaża Elios - Neo Klima.A przy skałach, pomiędzy nimi plaża Hovolo

Ogólnie wyjazd z biurem podróży Rainbow Tours uważam za udany. Chociaż początki bywały trudne ze względu na agentkę biura. Może nasz błąd, ale jesteśmy/ byłyśmy nowicjuszkami jeżeli chodzi o wyjazdy zagraniczne i zresztą czasowo byśmy się nie zgrały (byłam z kuzynką) żeby iść do biura podróży, więc wybrałyśmy sobie ofertę przez internet i zarezerwowałyśmy. Tylko owa agentka nie bardzo się przejmowała nami. Kontakt jedynie e-mail, bo pani stwierdziła, że skoro adres był podany to tylko tak będzie się kontaktowała, a telefon za którymś razem odebrała, po kilku dniach. W ogóle miała dziwną skrzynkę, bo podpisana i zeskanowana umowa nie chciała przejść... Jednak udało nam się przez to przebrnąć. I generalnie wszystko szło sprawnie: dzień przed wylotem, po pracy pojechałyśmy do Warszawy, nocowałyśmy u kuzyna i jego rodziny. Maciek odwiózł nas na lotnisko o 5 rano, bo wylot był chwile po 7. Lot bardzo przyjemny, miły. Wylądowałyśmy na wyspie Skiathos i z lotniska zostaliśmy przetransportowani autokarami do portu. Na promie zostawiliśmy walizki i była niecała godzina 'wolna',więc poszłyśmy na latte i ice tea, gdzie dostałam polskiego liptona! Przysięgam, puszka z napisami polskimi.
Port w Skiathos - Pan na zdjęciu znalazł się przypadkowo.
Po dotarciu do portu na wyspę docelową Skopelos umieszczono nas w odpowiednich autokarach i po ok. 40 minutach byliśmy w Neo Klimie. Rewelacja. Zapoznałyśmy się z naszym pokojem, w ogóle hotelem, morzem, okolicą. A w niedziele rano było zebranie z rezydentką, więc powiedziała nam co nieco. Wybrałyśmy sobie alternatywną wycieczkę na sąsiednią wyspę - Alonissos. Było kilka ofert, ale stwierdziłyśmy, że resztę jesteśmy w stanie sobie same zorganizować. I rzeczywiście praktycznie 3/4 z tych wycieczek alternatywnych i proponowanych atrakcji sobie zorganizowałyśmy oszczędzając masę pieniędzy!! Bo każda wycieczka kosztowała ok. 30 - 35 Euro, a my miałyśmy bilet do Glossy za 3.2 euro w obie strony! 
I tak w poniedziałek wybrałyśmy się do Glossy miasteczka położonego 7km od Neo Klimy. Pochodziłyśmy uliczkami, między domami, widoki były nieziemskie, pijąc i jedząc lunch w tawernie miałyśmy widok na morze. Nie byłyśmy w Kościółku znanym z filmu Mamma mia, ale na pieszo byłoby nam ciężko dojść.... Ale za to poczułyśmy klimat grecki, nie będąc ograniczone czasem narzuconym z góry. 
Wtorek spędziłyśmy na plaży, przy basenie, spacerując po okolicy. I dostałyśmy informacje, że 
rejs jest przełożony na piątek, bo morze jest bardzo niespokojne. Rzeczywiście, będąc w wodzie przypływy były mocniejsze, częstsze. W środę było jeszcze gorzej, bo poranek jak nigdy przywitał nas mglą w górach. (Z naszego pokoju balkon wychodził na zalesione góry - magia).
Za to w środę pojechałyśmy do stolicy wyspy - miasta Skopelos. Również pochodziłyśmy po uliczkach, które chyba były bardziej czyste i zadbane niż w Glossie. Jakiś Pan zaprosił nas do Kościoła i opowiadał o nim. Spotkałyśmy Polkę, żyjącą i pracującą od 13 lat na wyspie. Podpowiedziała gdzie iść, co zobaczyć. Zeszłyśmy do niej do tawerny na lunch.Zaprowadziła nas do kuchni i pokazała dania dnia. Najbardziej zaskakująca była podróż. Świetnie zorganizowana komunikacja, drogi wąskie i pełne stromych zakrętów, maksymalna prędkość 40 km/h i rozmowy między kierowcą a przewodnikiem - bileterem. Mili, młodzi ludzie, ale momentami bardzo zagadani:)
Czwartek upłynął nam na leniwym opalaniu, robieniu zdjęć, spacerach. Również nawiązałyśmy kontakt z obsługą, okazało się, że kelner pracował w krajach niemieckojęzycznych, a barman bardzo dużo słyszał o Krakowie i chciał wiedzieć jak wygląda Polska, co warto zobaczyć. Piłyśmy również z nimi czerwone wino ze Skopelos.
Piątek - rejs. Skopelos była najpiękniejszą wyspą, którą zobaczyłyśmy w ciągu tygodnia. Siostrzana wyspa z Archipelagu Sporad - Alonissos była drugą. Przypłynęliśmy do stolicy wyspy - Patitiri, a później autobusem do dawnej stolicy, o nazwie Chora, zniszczonej przez trzęsienie ziemi i odbudowanej przez bogatych Ateńczyków, Niemców, Anglików i innych. Piękna. Później popłynęliśmy do zatoki Leftos Gialos, gdzie plaża była jak z bajki!! Czyste, błękitne morze, kamienisty brzeg i leżaki pod palmami należące do tawern przy plaży. Widok obłędny. Kolejnym przystankiem była Steni Vala i lunch w lokalnej tawernie, gdzie czekałyśmy ok.40 minut za daniami, mimo, że pozostali zdążyli już zjeść zamówione dania... Zarówno rejs na wyspę jak i powrót obejmował wizytę w Narodowym Parku Morskim ,ale nie było delfinów ani tym bardziej foczek mniszek śródziemnomorskich ;( Po powrocie do hotelu czekało nas pakowanie i żegnanie się z miasteczkiem, obsługą, która była fantastyczna, a z kelnerem poszłam do pobliskiej tawerny na białe winko;)
Sobota, to poranna pobudka ok 3:30 czasu polskiego. Pojechaliśmy autokarem do Skopelos, gdzie czekał na nas prom, po półtorej godzinie autokarem zostaliśmy zawiezieni na lotnisko, gdzie najpierw odprawiali się ludzie lecący do Katowic, a po godzinie my, czyli do Warszawy. Akurat nasz lot był z międzylądowaniem na wyspie Limnos, i ta akurat była najmniej atrakcyjna, przynajmniej z perspektywy lotniska, Może w kurortach i miasteczkach było pięknie, ale piach i pola nie zachwyciły. Oczywiście cała wyprawa szła sprawnie póki nie wsiadłyśmy do pociągu PKP Intercity! Półgodziny opóźnienia, przymusowy postój w Kłodawie, nie siedziałyśmy razem, bo miałyśmy miejscówki w innych wagonach i zarobiłam siniaka ściągając walizkę... Na PKP zawsze można liczyć, zawsze! Nie zawiodą.
Ale nie żałuje. Wakacje były udane, zmiana klimatu, ten grecki czas wpłynął na mnie rewelacyjnie. Wyciszyłam się, uspokoiłam, nabrałam dystansu. Stwierdziłam, że koniec z angielskim, ale to temat na osobną notkę.Zwiedziłam. W ogóle hotel był bardzo dobry. Było czysto, schludnie, z dobrym jedzeniem i miłą obsługą: kelnerami, barmanem, paniami które sprzątały, szefem czy lokalnym kontrahentem - rewelacja, czasami w Polsce na takich ludzi nie trafisz. Jedzenie, jak już wspomniałam było dobre, a nawet ja na bezglutenowej diecie coś znalazłam dla siebie. Z atrakcji wtorkowy wieczór był w rytmie greckiej muzyki, a w środę zorganizowano movie night z filmem Mamma mia!. Wróciłabym tam bardzo chętnie. I nie wykluczam kolejnych urlopów z tym biurem podróży.
Zachód słońca na plaży Elios

widok na Morze Egejskie z plaży Hovolo

Ja na tle słońca na Hovolo Beach

Widok z tawerny - Glossa

Skopelos - wędrując uliczkami

Patitiri - widok ze statku na stolice Alonissos

Widok na stolice naszej wyspy - Skopelos

Chora

Wschód słońca w drodze powrotnej

Ja w tawernie na tle plaży i palm w zatoce Leftos Gialos

niedziela, 12 lipca 2015

Projekt DENKO # 10

Kolejny projekt DENKO, tym razem trzymiesięczny – marzec, kwiecień, maj. Wieczny brak czasu przekłada się na brak notek. Dodatkowe problemy ze zdrowiem niczego nie ułatwiają. Nie ma sensu przedłużać, czas na zużycia.

PŁYNY MICELARNE Dermedic Hydrain Hialuro, Skin Care, Bioliq
Prawdę powiedziawszy każdy z nich był dla mnie dobry. Zmywał makijaż, odświeżał, nie podrażniał, nie uczulał. Dermedic kupiłam w Superpharm na promocji, jak swego czasu do Poznania jeździłam często. Teraz używam już 2 opakowania bioliq.





























Pharmaceris Emoliacti DUOAKTYWNY ŻEL MICELARNY, Dermika Hydratic SERUM DO KOJENIA I USPOKOJENIA SKÓRY, Nivea Baby KREM NA KAŻDĄ POGODĘ
Najlepsze trio jakie może być! Z tym, że krem na każdą pogodę kupiłam z przeznaczeniem stosowania na twarz w bardzo mroźne dni, a skończył na nogach jako krem po goleniu i sprawdził sie znakomicie! Dwa pozostałe produkty: żel i serum pomogły mi przy mojej bardzo wysuszonej skórze, nie mam już problemów z odwodnioną skórą.

 Himalaya BALSAM DO UST, Maybelline TUSZ DO RZĘS, Paese KREDKA DO OCZU
Tutaj najlepiej sprawdziła się kredka. Piękny kolor i dobrze mi się nią rysowało kreski. Była w którymś shinybox. Rewelacja. Balsam do ust miał fajny zapach, nie przebije oeparolu. Natomiast tusz do rzęs nie zrobił na mnie żadnego wrażenia.


WYBIELAJĄCE PASTY DO ZĘBÓW Pearl Drops Hollywood smile, Blanx med antyosad
Ostatnimi czasy jestem maniaczką past do zębów, porównywania, która lepiej wybiela i czy cokolwiek robi. Najważniejsze, żeby nie podrażniała moich delikatnych dziąseł. Te nie podrażniały i były całkiem dobre. Osobiście uważam, że blanx jest lepsza od białej perły, ale to już sprawa indywidualna.




























 PŁYN DO KĄPIELI Avon, ŻEL POD PRYSZNIC Lirene, FIZJODERM KREMOWA BAZA 
MYJĄCA Ziaja Med
Płyny do kąpieli z Avonu to nieustanny must have w mojej łazience. Zmieniam tylko zapachy, a ten był obłędny. Tak samo Ziaja i baza myjąca. Sprawdza się zwłaszcza zimą, ale też teraz była dobra, bo moja skóra, zwłaszcza na nogach jest przesuszona cały rok. Zawiódł mnie trochę żel lirene, bo mnie podrażniał, a mam teraz wersje różową i jest ok.


 SERUM DO WŁOSÓW Z WIT. A+E L’biotica, SZAMPON DO WŁOSÓW Bambi, Ziaja
Serum już w moim projekcie DENKO było nie raz i nie będę już dziś o niej pieśni pochwalnej pisać. Szampon do włosów niesfornych z Ziai – powiem szczerze: bałam się go kupić. Moje włosy nie lubią niektórych szamponów i od razu dają mi o tym znać. Jak wieczorem umyje włosy, nieodpowiednim szamponem – rano nie mogę ich wyprostować i wyglądają jakby wcale nie były myte. Ale zaryzykowałam, moja siostra go wcześniej miała, była zadowolona, więc oddałabym jej i kosztował grosze. Okazał się bardzo dobry, już mam kolejną butelkę i jeszcze inny z Ziai. Bambi używałam do włosów, ale kupiłam go do mycia pędzli. Z jednymi i drugimi  świetnie sobie radził.





























SZAMPONY DO WŁOSÓW – DLA DZIECI Bobini, Wickies kids
Nie mam dzieci, ale moje włosy lubią takie szampony zazwyczaj używam jak skończy mi się szampon, którego używałam od dawna by moje włosy nie przyzwyczaiły się i nie zaczęły przetłuszczać jak zacznę używać kolejnej butelki. Ale używane też jako płyny do kąpieli i do mycia pędzli.



PERFUMY Playboy, Mexx High Fly
Playboy na co dzień, a Mexx „od święta”. Lubiłam te zapachy, zapewne do nich wrócę. Obecnie mam z Avonu, które mi się spodobały.



ANTYPERSPIRANT W KULCE Vichy, KREM DO RĄK Ziaja, ZMYWACZ DO PAZNOKCI Isana
Vichy i Isana są klasykami w swoich dziedzinach i wszelkie zdrady skutkują słabą ochroną przed poceniem i ciężkim zmywaniem lakieru. Nie Zamienie ich już na nic innego. Natomiast krem do rąk jak każdy inny, dobry, fajny zapach, ale dla moich rąk za słaby. Kiedyś zrobie osobną notkę na kremy do rąk.

MASKA L’biotica, próbki, testery
Maskę polecam, bardzo fajna, skóra jest miękka i świetnie nawilżona – rewelka! I wyjątkowo każda próbka i tester zwróciły moją uwagę. 


LAKIERY DO PAZNOKCI
Oddałam mojej Julce, ja nie używam i pewnie już nie użyje, a ona uwielbia malować paznokcie i robi to często.


Brak czasu sprawił, że nie miałam kiedy dodać DENKA na początku czerwca, więc teraz jeszcze malutkie zużycia czerwcowe w bonusie:)

PERFUMY Avon Femme i nazwy nie pamiętam, próbki
Perfumy były piękne zwłaszcza odpowiadał mi Femme, to taki przerywnik w używaniu playboya ;P Natomiast próbki, o dziwo!, wszystkie były ok. Filtry dla dzieci pharmaceris i bioderma, podkład pharmaceris. Tylko, że z nim mam problem: nie mogę dobrać odcienia! 1 – za jasna, 2- za ciemna, o ile jak używam próbek to pomieszam i jest ok., to nie uśmiecha mi się kupno 2 podkładów…. Vichy idealia – moje niespełnione marzenie <3 Mam dobrego BB Garnier i to muszę zużyć. Lakier oddaje mamie, bo dla mnie zbyt jasny. Jedwab – ratunek w kryzysowej sytuacji, gdy nie mam odżywki, a na maskonie mam czasu.

SKARPETKI ZŁUSZCZAJĄCE Silcatil, ŻELE PODPRYSZNIC Lirene, PŁYN DO HIGIENY INTYMNEJ Ziaja

Bardzo fajne produkty. Zwłaszcza żele i płyn. Co do skarpetek – szczerze powiem, że nie mam zdania. Moje stopy nie są w strasznym stanie, tylko po zimie i okresach, gdzie stopy są schowane w skarpetkach i zakrytym obuwiu dla własnego komfortu funduje im taką kuracje. Troszkę się złuszczyłam, nie schodziło mi płatami, tak jak osobom, które mają naprawdę problem z rogowaceniem stóp, ale widać, że są ładne te stopy. Za rok powtórka ;p

SZAMPONY DO WŁOSÓW Bambi i Ziaja, PASTA DOZĘBÓW Biała perła, PEELING ENZYMATYCZNY Pharmaceris

Jeżeli chodzi o szampony, to wiadomo, że te dla dzieci stosuje by moje włosy nie przyzwyczaiły się do jednego szamponu, a Ziaja przyznaje – zachwyciła mnie, mimo początkowych obaw. Zachwycona jestem również peelingiem, który był gratisem do kremu. Delikatny, obecnie mam z Ziai, ale wróce do pharmacerisa i chyba skusze się na ten do cery naczynkowej… A teraz pasta. Hmm, blanx jest dla mnie lepszy, ale ta wydaje mi się, że była dla mojego szkliwa zbyt mocna.
I tak dobrnęłam do końca. Kolejny projekt DENKO będzie na koniec wakacji, czyli pojawi się na przełomie sierpnia i września. Robiłam zdjęcie do detoksu kosmetycznego i znowu podejmuje wyzwanie z moim chomikarstwem. To się powinno już leczyć, naprawdę…. Teraz jest właśnie projekt DENKO # 10. Mam nadzieje, że nowe początki, nowe wyzwania wpłyną również na projekty: DENKO i detoks kosmetyczny.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Trzy lata blogowania za mną:)


Minęły trzy lata od mojego blogowania w tym miejscu. Początkowo miałam napisać, że nic się ciekawego nie działo, nic wartego zapisania, zapamiętania czy przypomnienia. Ale tak naprawdę na to NIC składa się: 11 miesięcy diety bezglutenowej, moje studiowanie, bieganie i jazda na rolkach, moje zdrowie, konferencja w Poznaniu, relacje z ludźmi, których poznałam przez ten rok, zawirowania w pracy ale też nowe pomysły na życie. A więc jednak coś się wydarzyło.

Na temat diety bezglutenowej nie chcę się jeszcze wypowiadać. Zrobię to jak tylko minie rok, czyli stanie się to 1 sierpnia. Dodatkowo w drugiej połowie lipca jadę na urlop do Grecji (tak się cieszę na ten wyjazd!!!) , więc zobaczymy co tam Grecy mają dla mnie do jedzenia. :P W razie czego na tydzień zostanę wegetarianką lub spróbuje owoców morza... Moje zdrowie to nie tylko dieta bezglutenowa. To też stan psychiczny o którym pisałam też TUTAJ i ten post jest jak na mnie najbardziej osobistym jaki się tutaj pojawił. Nie jestem typem, który mówi i pisze o sobie i swoich uczuciach, emocjach publicznie. Pojawiały się też osobiste wzmianki w innych postach, ale ten akurat obrazuje co mnie ostatnio trapiło.

Teraz się zmienia. Walczę o zdrowie: jestem na diecie, mam pewne problemy zdrowotne, o które muszę teraz zadbać, bo gdyby mi się odmieniło i za parę lat chciałabym mieć dzieci to mogłabym mieć z tym problem. Lekarze nie mówią wprost, ale teraz też nie byłoby łatwiej. To nie jest temat na bloga, więc po prostu wspominam tu o tym, bo to jest teraz część mojego życia. Mam problemy ze zdrowiem i trzeba się tym zająć a za rok bym chciała napisać, że te problemy są za mną. A i nie zapomnijmy o anoreksji, którą mi się wmawia. Nie jestem osobą grubą, ważę ok 50 -51 kg, waga mi spadła, ale nie jestem kościotrupem, nie widzę, żebym była szczupła, jestem normalna. I nawet jestem zdania, że mam za duży brzuch, pupe, uda i nogi. Na moje zdrowie dobrze wpływa wysiłek fizyczny. Uwielbiam rolki. Całą zimę czekałam żeby je założyć na nogi i ruszyć przed siebie, A teraz doszło bieganie, po to by się zmęczyć, odreagować złe emocje, poprawić kondycje, by się sprawdzić i coś (żebym to ja dokładnie wiedziała co...) sobie i innym udowodnić (może że coś umiem? jestem dobra w czymś?), 2 ważnych osób w moim życiu, których niestety już nie ma było związanych ze sportem i chyba to też ma jakieś znaczenie dla mnie, bo gdybym wzięła udział jesienią w biegu na 10 km to by było dla nich, a nie dla mnie, To skomplikowane.

Kusi mnie powrót na studia. Nie UAM i filologia angielska (tęsknie, ale wiem że to by było ciężkie i mogłabym znowu nie podołać fizycznie), ale bliżej Konin albo kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy, BHP czy języka migowego. Lub studia: bezpieczeństwo wewnętrzne odpada, bo 3 zjazdy w miesiącu, więc mimo,że sam kierunek fajny, to nie da rady - pracuje w dwie soboty w miesiącu. Albo inżynieria bezpieczeństwa i higieny pracy - blisko, zjazdy co dwa tygodnie i cenowo też dobrze. Ale to zależy od pracy - jaka ekipa będzie, czy będę się mogła zamieniać i w ogóle. Od zdrowia. Jest jeszcze sporo czasu. Na UAM trafiłam na świetnych wykładowców i studentów. Co rusz to lepiej trafiam;)

To był trudny rok, mam nadzieje,że najgorsze za mną a będzie tylko lepiej i dla mnie znów zaświeci słońce tak jak na fotce powyżej. Miałam nieodpartą potrzebę zmian i dlatego jest nowy, jasny wygląd bloga.Ta czerń mnie zaczęła przytłaczać.

sobota, 18 kwietnia 2015

Lazy evening...


Wieczór spędzony na przeglądaniu papierów, gazet, szpargałów. Po to by z samego rana wziąć się za porządki. Weekend spędzam u rodziców, w ubiegłym tygodniu miałam mały remoncik w pokoju, więc wzięłam się za gruntowne odgruzowanie pokoju. Dziś szpargały, jutro ubrania i układanie na meblach. Stawiam na czystość, schludność i minimalizm w swoich poczynaniach.
Minimalizm to sposób na ucieczkę od nadmiaru, jakim żyje dzisiejszy świat: konsumpcjonizmu, przedmiotów materialnych, bałaganu, obowiązków, dystrakcji, hałasu, a nawet długów. Jest sposobem na powstrzymanie się od tego, co nie jest w życiu prawdziwie istotne, po to, by można było skupić się na tym, co dla nas ważne, co nadaje naszemu życiu sens i czyni nas szczęśliwymi” – sumuje Leo Babauta.
Chciałabym przyjeżdżać na weekend po to by wypocząć, by usiąść z kubkiem kawy i nie myśleć, że jeszcze trzeba posprzątać, umyć podłogi czy odkurzyć.  Przyznaje: Jestem chomikiem i bałaganiarą. Jak przyjeżdżam to zawsze jest pełno moich rzeczy w pokoju. Zawsze przywożę jakieś gazety do przejrzenia, angielski, których ani nie czytam ani się nie uczę, kosmetyki, które nietknięte wracają ze mną, ubrania, mimo, że mam szafe u rodziców a w niej ciuchy to zawsze przywożę coś ze sobą. A już tak nie chcę i jutro będę z tym ostro walczyła! Będzie się działo!!! Mam nadzieje, że przy okazji tego sprzątania uda mi się znaleźć wene twórczą na kolejny post, a przede wszystkim zdjęcia. Mam parę pomysłów, jak np. wiosenno –letnia wishlista, kosmetyki, które używam jak tu jestem, sport, który ostatnio uprawiam i powody, dla których to robię. Mam mnóstwo pomysłów, czasami nadmiar energii burzy to wszystko, bo chcę 5 rzeczy naraz robić i w efekcie nie robie nic..

                Jutro  a właściwie już dziś, pomimo porządków, wybieram się do fryzjera na nawilżanie włosów, a popołudniu na spotkanie z D. Ciekawa jestem jak to będzie wyglądało.