Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemyślenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemyślenia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Adios 2017, hola 2018

2017 to najważniejszy rok w moim życiu. Urodziłam Syna. Sama to wychowuje Ale jakoś to idzie. Dajemy radę, bo kto jak nie my?! To były cudne 9 miesiecy jego życia, chociaż nie raz dał popalić. Rok temu pamiętam jak siedziałam z brzuszkiem i mnie kopał. Teraz śpi w łóżeczku. Gdyby nie zdjęcia nie uwierzylabym w to co się wydarzyło. Mnóstwo zdjęć już posegregowanych w laptopie, telefonie. Kilka wydrukowalam do albumu.

PLANY BLOGOWE.
Coś się kończy coś się zaczyna. Nowy Rok nastał. Nowe wyzwania. Powrót do pracy. Mały albo z kimś zostanie albo żłobek. Ślub siostry. Jej i moje problemy ze zdrowiem. Roczek Małego. Przyznaję blog to ostatnie miejsce na które mam czas i zaglądam. I poczta. Używam jednej poczty A wiadomosci się mnożą. Trochę moja wina. Reklamy usuwam od razu. Ale newslettery mnie dobiły. Plan na bloga? Zostaje jak jest. Będę wrzucala tu posty projekt D.O.M.. Pocztę powoli ogarnę. Też tu wrzuce:) Tylko kiedy? Nic nie deklaruje.

PLANY BUDŻETOWE
Nazwijmy to plany budżetowe. Teraz zaopatruje siebie i dziecko w ciuchy. Oczywiście jak coś upoluje na wyprzedaży.  Jak nie usiłuje to trudno. Nic na siłę. Kupię później. Ale muszę trochę tez później odłożyć  na auto. Roczek i ślub siostry. Już częściowo mam Ale im więcej doloze tym lepiej.


Takie są plany na 2018 i krótkie podsumowanie 2017. Jedyne czego pragnę to zdrowie i szczęście mojego dziecka. Nic innego się nie liczy. Ani figura ani nauka języków obcych, ani M i praca.

czwartek, 16 listopada 2017

Coś ważnego...

Po urodzeniu się Syna coś się zmieniło. Oprócz nowych uczuć, nowych codziennych rzeczy i sytuacji jest pełno nowych wyzwań. Opieka to jedno. Ale krążymy między domem moich rodziców a dziadków. Jak to przy dziecku pełno rzeczy. Potrzebnych i tych które lepiej mieć niż nie, np. dodatkowe ubrania, witaminy, butelka, ewentualny słoiczek obiadek/deser, aspirator. To zestaw na dłuższy wyjazd. Plus moje rzeczy. Plus jak wracam od dziadków to jeszcze torebka od babci. Plus zakupy. Jest tego ogrom.


Kiedyś było podobne, lecz z kosmetykami. Nie było dziecka. Zawsze się chciało wiele zrobić. Naraz. Teraz też, chociaż czasami odpuszczam sobie. Jutro planuje zrobić szkolenie do pracy. Bo na urlopie macierzyńskim planuje zrobić w tym kierunku ile się da. Do powrotu do pracy zostało ok. pół roku. Zleci jak z bicza strzelił. Jak dotąd na platformie mam 31 szkoleń. Będzie super jak zrobie 75% a najlepiej wszystkie :D Taki mam plan :P


Projekt DENKO był super sprawą. Nie mam czasu ani miejsca na trzymanie pustych opakowań. Ale znalazłam projekt D.O.M. czyli domowa organizacja minimalistyczna. I podejmuje to wyzwanie :D

PO CO?
Po to by za każdym razem nie przewozić połowy rzeczy dziecka. Ani swoich. Po to by to usprawnić. Po to by nie zapominać o rzeczach ważnych.

Co będę porządkować?
  • rzeczy Syna - część u dziadków można powiedzieć, że zrobiona. Dziś jestem u rodziców. Więc zrobię to jutro.
  • rzeczy za małe - pochować w pudełko i na strych
  • notatki, kalendarze
  • zdjęcia na telefonie, laptopie i albumie
  • zrobić liste MUST HAVE co  musze zabrać jak będę wracała do dziadków. A wcale nie łato pamiętać o wszystkim
  • zrobić liste co będę musiała kupić na rozmiar 80. Zaczynają się pytać co kupić na święta
  • kosmetyki
  • pamiątki.



Cały projekt, pomysł plan znajdziecie na http://designyourlife.pl/organizacja/projekt-dom-domowa-organizacja-minimalistyczna/

poniedziałek, 17 lipca 2017

O Matko i Córko, A właściwie o Matko i Synu :D

Już jest, już jest !!!! :) I ma prawie 4 miesiące :) Skończy je w czwartek :P Powoli już się z tym wszystkim okołodzieciowym światem ogarnęłam. Chociaż czasami i taki jest stos rzeczy do wyprasowania a drugi do prania :P Młody teraz śpi, a ja chciałam tu coś napisać. Wiem co sobie obiecałam na początku roku i jak zawsze wyszła lipa... Zajdą tu małe zmiany, jak w moim życiu. Jeszcze sama musze się uporać z tym, co musze zrobić poza opieką i pielęgnacją niemowlaka. Na pewno blog i tu też małe zmiany, angielski i hiszpański - we własnym zakresie, czytanie książek (czytam w trakcie karmienia), zapisuje wydatki (must have), robienie hybryd. Pewnie coś się jeszcze znajdzie. Ale jak dotąd to wszystko. Dziś mam dzień na bloga - dlatego powstaje notka. Jest jeszcze jeden blog , ktory powstal po porodzie. Chcialam miec miejsce by opisac co sie dzieje gdy rodzi sie dziecko i jak to wyglada od kuchni. Musze pomyslec jak to połączyć. Poniedzialek to bedzie dzien na blogowanie tutaj. Ten tydzien zostawiam sobie na znalezienie pomyslu, burze mozgow w tematach i ewentualne szkice tematow.

Mysle,ze bedzie cos o ksiazkach, o nauce jezykow, aktualizacja wydatkow, hity i buble kosmetyczne, moze i o ciuchach sie pojawi cos. Pewnie za jakis czas sprawy remontowe tu porusze, ale nie wiem na jaka skale bedzie remont i od razu co bedzie na blogu. Nie obiecuje poprawy w pojawianiu sie tutaj, w pisaniu, bo z tym bywa roznie, zwlaszcza przy malym dziecku

sobota, 28 stycznia 2017

O przeszłym i aktualnym oszczędzaniu przyszłej matki słow kilka


                Jak pragnę Nobla oszczędzanie nie jest moją mocną stroną. Od około dwóch lat staram się zbierać paragony, zapisywać wydatki w każdym miesiącu i podsumowywać. Niestety, ale mam skleroze i o ile zbieram wydatki to np. takie mniejsze wydatki jak lody we wakacje umykają mi. Ale najważniejsze, że praktycznie 99% paragonów mam. Jednak co z tego? Zawsze rozczulam się, że O Matko z Ojcem ile wydałam, przysięgam, że następny miesiąc będzie lepszy i mniej wydam, a tak naprawdę nic się nie zmienia. Nawet dziele na grupy swoje wydatki:

        I.            Ciuchy – tutaj różnie, czasami zero a czasami się coś pojawia. Jak idę na „odzieżowe zakupy” to już musi być. Największy przestój mam zimą i jesienią oraz wczesną wiosną – jestem zmarzluchem i leniwcem, nie chce mi się marznąć i przebierać.

      II.            Leki – tu też różnie. Zależy czy lekarz mi zmienia leki czy po prostu mam przedłużenie recepty. Czasami są wydatki nadprogramowe, czyli sezonowe np. przeziębienie.

    III.            Kosmetyki – i tu jest masakra. Zawsze sumy mnie przerażają. Najwięcej obiecuje sobie przy tym punkcie. A i tak średnio mi wychodzi oszczędzanie na tym polu. Po projektach DENKO, detoksie kosmetycznym moje zapasy zmalały. I to mocno. Postanowiłam też wrócić do sprawdzonych produktów. Jeżeli coś mi się skończy a nie będę miała w zapasie to właśnie taki produkt kupie. Sprawdzony.

    IV.            Książki, gazety – i tu się rozszalałam. Zazwyczaj kupowałam Joya, glamour lub cosmopolitan czy jakaś kobiecą. Ale to bez sensu, bo przejrzę i wyrzucę, dobre na chwile. A niektóre gazety mają wiecej reklam niż sensownej treści. Jednak z tym trzeba skończyć. W czasie porządków odnalazłam ładną „górkę” gazet, które przejrzeć trzeba. Natomiast książki bardzo lubię i zawsze wybieram tytuły, które się ciekawie zapowiadają.

      V.            Jedzenie – tu też zależy od miesiąca. Czasami są tylko drobne rzeczy, np. butelka wody czy batonik, innym razem parówki, drób czy ryby. Zależy. Ogólnie dieta bezglutenowa do tanich nie należy, ale też nie szaleje.

    VI.            Pozostałe – Misz masz, wszystko i nic. Karma dla zwierząt, jakieś długopisy czy zeszyt, paliwo,  opłaty, karty doładowania do telefonu… Też zależy od miesiąca.

  VII.            Angielski/ hiszpański – Ciężko powiedzieć jak będzie od marca. Zakładam, że na razie nie będę chodziła, więc oszczędzę. Wychodziło mi ok. 280 zł za 4 lekcje angielskiego i 4 hiszpańskiego. Wiadomo, teraz inne priorytety i nawet teraz nie mam tylu godzin, bo nawet bedąc na L4 zdarza się, że mam na głowie inne rzeczy jak badania, wizyty lekarskie, domowe obowiązki, częste odwiedziny znajomych…

O i to są stałe elementy. A żeby oszczędzić to zawsze obiecuję ciąć wydatki. Teraz też. Historia zatacza koło. Przez ostatnie 4 lata byłam w stanie oszczędzić na dwa urlopy w Grecji, nowego laptopa, wszelkie formy nauki języków: pół roku studiów, korki etc. A teraz jeszcze na wyprawkę. Z tego jestem dumna. Pewnie w tej kwestii by się jeszcze coś znalazło. Teraz załamało mnie OC. Panie Boże, poszaleli. Rozbój w biały dzień, że w 2017 zapłace jeszcze raz tyle co w latach ubiegłych… Nie załamałabym się aż tak gdyby nie inne wydatki, nowe i już stałe, a na macierzyńskim wiadomo, nie jest 100% płatne, bo wybieram opcje 80% przez rok, a nie pół roku 100% i drugie pół 60%. Tak więc dopiero przede mną prawdziwe wyzwanie w finansach.  Mam tabele wydatków, którą regularnie wykorzystuję. Przepraszam bloggerów, którzy udostępniają na swoich stronach materiały do pobrania w formie tabel wydatków itp. Niestety, nie mogę się odnaleźć w nich i stworzyłam swoją wersje J W oszczędzaniu na wyprawkę miałam konkretny cel: 3 000 zł do końca lutego. Powiem tyle, jestem na bardzo dobrej drodze w realizacji i zmierzam ku końcowi J

środa, 11 stycznia 2017

Małe Wielkie Zmiany


I tak mamy Nowy Rok. Dobrze i źle. Tyle się wydarzyło w 2016, a jeszcze więcej wydarzy się w 2017. Nie zdążyłam zrobić podsumowań roku 2016, opisać włosowe hity, Korfu, buble, które mi się trafiły w kosmetykach i najważniejsze zmiany. Dlatego szykują mi się 3 osobne posty na styczeń i jeden gotowy do udostępnienia o oszczędzaniu. Perspektywa obecna, więc pewnie wiele się jeszcze zmieni…. Nie jestem zadowolona z siebie, że tak rzadko tu byłam i powstało tylko 5 postów. W tym 3 części projektu DENKO… To nie jest powód do dumy. Jeśli chodzi o bloga mój cel na 2017 to: jeden post na tydzień/dwa tygodnie oraz opcjonalnie: dodatkowy post oprócz tego jednego J

 


Zdrowie i sport

                Pewne zdrowe nawyki wyrobiłam sobie. Nie jest idealnie, że 5 zbilansowanych posiłków, ale jest lepiej. Musiałabym w nocy wstawać i jeść by było 5 posiłków :P Jem co 4 godziny, staram się nie podjadać, ale z tym różnie. Warzywa to różnie, ale owoce już tak. Niestety zgubne są dla mnie wszelkie Kubusie, tuptusie i nektary, soki etc. Dużo cukru, który nie jest dobry dla mojej wagi. W pierwszej połowie roku sport jeszcze uprawiałam: bieganie czasami, rolki nie zdążyłam się rozkręcić niestety i ćwiczenia z Chodakowską.  Teraz już mniej niestety, a trzeba wrócić. Staram się spacerować.

 


Dieta bezglutenowa

Dzielnie trwam od ponad 2 lat J Raz zgrzeszyłam – przyznaje. Wypiłam koktajl i shake w kawiarni na spotkaniu z koleżankami z pracy – tam mógł być gluten i laktoza. Efektem był ból brzucha przez 2 dni. Ale tak się trzymam. Tak jak wyżej zgubne są „kolorowe” napoje, ale bezglutenowe. Lubie swój bez glutenowy sposób gotowania. Już się nawet oduczyłam robić glutenowe rzeczy.  Łatwiej mi wszystko zrobić z mąką kukurydzianą :P

 


Angielski i hiszpański

Przez rok uczył mnie A. hiszpańskiego i ponad rok angielskiego. Teraz głównie sama. Staram się sama. Mam 3 miesiące na poczytanie książek (polskich :P), nauke hiszpańskiego i angielskiego z notatek, bo później to raczej postawie na słuchanie i czytanie krótkich tekstów. Mimo, że A. bardzo dobrze sprawdził się jako nauczyciel to teraz mam inne sprawy i przede wszystkim inne wydatki.  Ale o kwestii oszczędzania to w osobnym tekście, który już powstał. Nie mniej poziom angielskiego wzrósł, świadomość że mówie mnie już nie przeraża i nie sprawia, że się wycofuje tylko mówie: a głównie o to chodziło, żebym przestała się bać o błędy, o to czy dobrze mówie tylko po prostu mówić a reszta sama się ułoży, w końcu gramatykę znam, słówka też.

 


Praca, M., życie prywatne

Nie jestem zwolenniczką pisania o sobie bardzo otwarcie i szczegółowo. Wstawiania swoich czy najbliższych zdjęć. Nawet imiona to pisze tylko pierwsza literkę. I to się nie zmieni. Chyba, że wkrótce z mózgu będę miała kaszkę mannę. Jak to kilka lat temu Anna Mucha nazwała polskie matki. :P Tak, właśnie tak I’m pregnant. Będzie chłopak. Ale nie będę pisała o swoim życiu więcej niż teraz. W pracy jestem na zwolnieniu lekarskim i już się przegotowuje. W dużej mierze postawie na minimalizm, dlatego teraz robie ostrą selekcje wszystkiego co mam w domu. Nie kupuję jak wariatka. Cieszę się z tego co dał mi projekt DENKO i detoks kosmetyczny, bo naprawdę mam mniej wszystkiego. A co za tym idzie: mniej wydaję. Wiadomo, teraz już na to by zbierać puste opakowania nie będzie czasu, więc zaprzestaję, ale jest dużo lepiej niż to co było na początku. Pojawią się pojedyncze wpisy jak wspominałam wyżej.  Ogólnie ubiegły rok był dobry pod względem pracy, więcej działo się w życiu prywatnym za sprawą M. i dziecka. Z perspektywy czasu widzę, że chociaż nie jest tak jak być powinno to był to dobry rok i niczego nie żałuje.

 

Projekt DENKO i detoks kosmetyczny

Jestem bardzo zadowolona z tego, że podjęłam się ich. Jeśli ktoś ma problem z ilością kosmetyków tak jak ja miałam to polecam takie rozwiązanie. Bardzo dobre, można spojrzeć na to z innej strony. Ja dodatkowo miałam motywacje finansową, zaczęłam bawić się w podsumowywanie wydatków i teraz dużo bardziej świadomie kupuje i używam rzeczy. Wierzcie mi, mam teraz tak mało rzeczy, że zdarza się że nie umaluje oczu bo zapomniałam od rodziców do dziadków wziąć tuszu a po co kupić nowy skoro mam otwarty i jeden w zapasie? :D  Nieblogowo detoks trwa dalej, ale nie będzie zdjęć (nie ma sensu – kosmetyki które mam są na dwa domy). Kosmetyki do cery trądzikowej i takie, których teraz nie mogę używać oddałam kuzynce, a to co mogę zostało i używam.

 


Idzie Nowe: 2017 i co dalej?

Tego nikt nie wie. Nie umiem sobie wyobrazić co to będzie i jak. Na pewno do tego momentu kulminacyjnego chce się przygotować. Organizacja przestrzeni, stawiam na minimalizm. Organizacja wydatków. Przeczytanie jeszcze kilku książek, pouczenie się hiszpańskiego i angielskiego. Kolejna mała przeprowadzka  i urządzanie kącika dla niemowlaka i organizacja swojego zakręconego życia. Tyle i aż tyle do zrobienia przed 23 marca, a co później? Czas pokaże…

Zdjecia znalezione w sieci

wtorek, 3 maja 2016

Powrót

 
Mnóstwo czasu minęło od ostatniego wpisu. Co za tym idzie mnóstwo rzeczy się wydarzyło. Złych i dobrych. W pracy zmiany personalne, w moim życiu osobistym też. Nadal M i trochę na innych zasadach niż jeszcze pół roku temu. Nie wiem co się jeszcze w moim życiu wydarzy, mam nadzieje, ze same dobre rzeczy.
 
Na wakacje planuje lecieć w tym roku do Hiszpanii. Poćwiczyć swój hiszpański :) Nie wiem czy z M., obawiam się, że pewnego wakacyjnego dnia mi powie że za dzień, dwa lub tydzień wylatuje na wakacje. Chociaż M to nadal kolega, ale bardzo bliski.
 
Mój nowy nabytek, laptop idealnie sprawdza się by pisać posty nawet podczas oglądania filmów w TV :P Z poprzednim miałam problem, bo bateria wystarczyłaby na max 15 minut pisania :/ Czeka mnie realizacja projektu DENKO bardzo dużego. Pewnie parę rzeczy, które zużyłam umknęło mi i nie znajdą się na zdjęciach, ale nadal jest sporo rzeczy. Będzie co pokazać. Teraz już tylko motywacja by się za to zabrać.
 
Jak tylko zrobi się na tyle ciepło by jeździć na rolkach to startujemy na dobre, na kupno rolek namówiłam M. Ale jeszcze nie było okazji do jeżdżenia. Zaczynam znowu regularniej ćwiczyć. Chodakowska przede wszystkim. Jeśli nie spotkam się dziś z M. to zrobie sobie marszobieg i powoli wróce do biegania.
 
Tak pokrótce opisałam niemal wszystko co było do tej pory od ostatniego wpisu. Na pierwszy rzut oka i po przeczytaniu zorientowałam się, że każdy akapit, każda dziedzina i.... M. Czas pokaże co z tego wyjdzie.

sobota, 16 stycznia 2016

2016


W życzeniach wypowiadanych w Sylwestra: Oby ten Nowy Rok był lepszy od poprzedniego jest wiele prawdy. Przynajmniej jeśli chodzi o rok 2015 dla mnie. Jaki on był? Koszmarny. Ani odrobinę nie przesadzam. Przez pierwsze pół roku chodziłam do pracy jak na skazanie, za łzami w oczach. Masakra, lepiej tego nie wspominać. Później była Grecja –najlepsza rzecz, która przydarzyła mi się w tym roku. Najcudowniejsza, najfajniejsza i zarazem najbardziej ekscytująca. Jestem domownikiem i nie lubię radykalnych zmian w życiu a tu skok na głęboką wodę! Nie żałuję tej decyzji.  Dalej były same nowości życiowe: szpital na Polnej w Poznaniu, rok na diecie bezglutenowej, nowe miejsce starej pracy i jednocześnie uwolnienie od starego miejsca, a na końcówkę roku wydarzył się swoisty cud – M. Po prostu M. Kolega. Dlaczego cud – długo bym musiała pisać o swojej psychice…  Podsumowanie podzielę na kategorie, podobnie jak w roku poprzednim.


                            Rok bez glutenu

Na diecie nie byłam nigdy wstanie wytrwać  więcej niż pół doby. A 01 stycznia minęło 17 miesięcy na diecie bezglutenowej. Nie używam też mleka z laktozą. Jeżeli coś kupuję bez glutenu  i jest jednoczenie bez laktozy to super. Ale zdanie: może zawierać śladowe ilości laktozy nie jest przeszkodą  by to zjeść. Może zawierać gluten, Produkt zawiera śladowe ilości glutenu – całkowicie wykluczają dany produkt. Ale dzięki tej diecie mogę jeść dużo rzeczy. Dwa lata temu nie jadłam praktycznie niczego. A teraz? Spaghetti, tosty, pizza, makaron, gołąbki, pulpety czy zwykłe naleśniki albo kurczak pieczony nie sprawiają, że przez tydzień będę odczuwała dolegliwości żołądkowo – jelitowe. A jeżeli wcześniej coś takiego chciałabym zjeść? Tak, w piątek wieczorem, pod warunkiem że nie szłam w sobotę do pracy i przez weekend mogłam się wychorować. W razie czego. Do tego doszedł sport: jazda na rolkach, która króluje cały czas w letnim okresie, ostatnio bieganie, a jak tylko zrobi się cieplej to zacznę jeździć na rowerze. Okazało się, że M. zna lepiej moje okolice niż ja sama. Ale przede wszystkim dla lepszej figury to zrobię. A gdy w ubiegłym roku biegałam od końca lutego do grudnia to widziałam jak pięknie wszystko się zmienia. Dawno zapomniałam o tak z pozoru błahych rzeczach.





                     Detoks kosmetyczny i projekt DENKO

DENKO z ubiegłego roku już wkrótce na blogu. Detoks trwa w najlepsze. Moje cele na rok 2016, bo dzięki roku ubiegłego mam realną szanse spełnić te cele. Są to: kremy do rąk – cel: 2-3 naprawdę dobrych, krem do twarzy – cel: jeden dobry, ewentualnie drugi w zapasie, kosmetyki do makijażu – cel: po jednym egzemplarzu każdego rodzaju malowidła. Już 2015 był pod tym względem bardzo dobry, bo kupuje mniej kosmetyków, czyli wydaje mniej.


                              Hiszpański i Angielski

Mimo rezygnacji ze studiów w zeszłym roku, mimo, że zniechęciłam się do tego języka na jakiś czas. Mimo, że miałam problem by się przełamać do mówienia po angielsku na zajęciach z A. to nie rezygnuje i może mi się uda mówić płynnie. A hiszpański? Dopiero raczkuje, ale idzie mi dobrze, a na koniec sierpnia mam zaplanowany urlop w Hiszpanii. Motywacje mam bardzo silną.

          Praca, M. i cała reszta świata

Odkąd jestem na nowej mniej się stresuje. Jest lepiej. Mam w miarę spokojne życie. Nie przejmuje się błahostkami aż tak mocno jak wcześniej. Dalej jestem gruba. Ale z nadzieją, że uda mi się zgubić 4 kg do urlopu. A teraz M. To Kolega. Fajny kolega. Moja dobra koleżanka K. jeszcze z Medyka jest innego zdania i dwa razy mnie ochrzaniła za znajomość z nim, ostatni raz już mocniej. Wina za tą znajomość wg niej leży głównie po mojej stronie, on się zagubił. A teraz jestem między młotem a kowadłem, bo K. lubie, ale M. też. Pod tym względem ubiegły rok był prostszy :-p M. pojawił się dopiero pod koniec roku.


Tyle o roku 2015, mam nadzieje, że ten naprawdę będzie lepszy!! :) Nawet dla mnie.

piątek, 18 grudnia 2015

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta....

Przedświąteczny czas, adwent. Mam niejasne wrażenie, że w tym roku coś się zmieniło. Może jeszcze się zmieni? Kto wie. Ja się cały czas zmieniam. Chyba dorosłam. Robię się uporządkowana. Staram się (jak to mówi mój nauczyciel hiszpańskiego i angielskiego) robić dobre i lepsze rzeczy by być dobrą sobą. Przede mną drugie święta bezglutenowe, kolejne jako singielka, jako farmaceutka, jako osoba ucząca się. Jak to wygląda w tym roku? Czy rzeczywiście zaczynam być lepszą wersją samej siebie?


Przygotowania do świąt.

Standardowo sprzątam i sprzątam. W tym roku nie mam za dużo czasu, bo w poprzedni weekend byłam w domu i posprzątałam, teraz jadę do rodziców - tam posprzątam, dodatkowo ogarnę ostatni raz przed świętami hiszpański i angielski - do nauki samodzielnej wrócę zaraz po świętach, a do korepetycji po Nowym Roku. Niech opadnie ten młyn w pracy! A przed świętami nie mam już za bardzo kiedy sprzątać, bo zostaje mi wtorek. Akurat mam ranną zmianę to ostatnie bieganie ze ścierką i mopem gwarantowane! :) I już wtedy patrz na mnie,ale mnie nie ruszaj i najlepiej latanie zamiast chodzenia, żeby nie drylować po mieszkaniu z odkurzaczem we Wigilie. Lubie sprzątać. Lubie te efekty i możliwość niemyślenia albo wręcz przemyślenia na chłodno wszystkiego. Na okres świąteczny zamierzam zostawić sobie wszystkie książki do przeczytania, które u mnie leżą a nie mam się kiedy za nie zabrać.


Drugie bezglutenowe święta.

Pierwsze były wyzwaniem. Drugimi będę się delektować! Nie będzie makowca ani ukochanych kluseczek z makiem (kwestia do przemyślenia) - nie za bardzo mi służy mak, więc może nie warto się katować poświątecznym bólem brzucha? Opłatki zamówione, ciasta, słodycze również, obiady świąteczne już mniej więcej wiem co będzie. W tym roku będzie bawet piernik bezglutenowy!! Ale jednocześnie muszę uważać na cukier. Insulinooporność pokrzyżowała mi plany, a może i wyszła na zdrowie? Mniej słodkości i waga po świętach się nie zepsuje pod moim ciężarem.


Być dobrą dla siebie....

O mój rozwój zadbałam - angielski i hiszpański z A. jeszcze w tym tygodniu, w weekend i po świętach samodzielnie, a już później kontrola A. nad moją wymową. Czas na zadbanie o ciało. Dzisiaj zrobie sobie SPA z maseczką na twarz, włosy, peelingiem całego ciała i godzinnym wylegiwaniem się w wannie w celu odprężenia. Błogo. W niedziele pofarbuje włosy, zrobię hybrydy i mogę jeszcze raz powtórzyć zabieg SPA :) Można tak codziennie, ale bardziej się docenia jak jest to nagroda lub zachęta. W ostatnią niedziele było tak wietrznie, że nie dałabym rady biegać. Już samo chodzenie, stanie i pakowanie zakupów do samochodu było wyzwaniem. Ale zamierzam pobiegać jutro.

.... i dla innych

Prezenty w większości zakupione. Zostały ostatnie drobiazgi. Ale nie o to chodzi. Chodzi o M..    M. to bardzo fajny człowiek. Ostatnio dużo pisaliśmy o bieganiu, podróżach, nauce języków i takich innych pierdołach. I się popsuło. Ja popsułam. Zaprosił mnie na kawę. Spanikowałam i podziękowałam wykręcając się jakąś głupotą. Jutro zobaczymy co się stanie. Jak to się dalej potoczy. Nie wiem, niech los zadecyduje. W ogóle chce uporać się z przeszłością, która nie pozwala mi na przełamanie się w mówieniu po angielsku. Wydaje mi się, że było to spowodowane sytuacją w mojej poprzedniej pracy, tym jak zostałam potraktowana przez osoby, którym bezgranicznie zaufałam, a które to zaufanie bardzo zawiodły. Mam nadzieje, że mi się to uda. Zaufania do tych osób nie odbuduje,  bo jestem taką osobą, która jak raz się sparzy to więcej nie będzie próbować.

niedziela, 6 grudnia 2015

Świat stanął na głowie.....

Nigdy nie zrozumiem swojej rodziny, ludzi, których spotykam na swojej drodze.... A ostatnio mam wrażenie, że już zupełnie świat zwariował, ludzie oszaleli albo to ja zwariowałam...

Co wspólnego mam z Elką z serialu Singielka?

Bycie singlem. To na pewno. Toksyczna rodzina. W tym wypadku najbardziej toksyczna jest relacja z matką i pojawia się na nowo relacja z ojcem. U mnie relacja z obojgiem jest toksyczna. A w ten weekend to już przegięli jak diabli. Tata kupił samochód. Jestem współwłaścicielką, po to by zaczęły naliczać mi się zniżki. OK. Auto fajne, dobrze się prowadzi. Wiedziałam, że go nie dostane, bo jest siostra, już dostałam ponad 2 lata temu. Mimo to żartowałam sobie, że ja wezmę nowy, siostra mój, a tata zostanie z tym co ma... Oczywiście wszyscy teraz twierdzą, że ja się wkurzam że nie dostałam tego samochodu. Ale ja się wkurzam, bo tekst mojego ojca był taki: jak chcesz możemy się zamienić, ale musiałabyś mi dopłacić. Nosz ku**a! Za każdym razem wspomina, że mi kupił ten samochód, że dostałam go od niego. Super, dziękuję, ale czy trzeba to podkreślać za każdym razem? No chyba nie. W 2016 chce kupić nowego laptopa, bo ten już mam ponad 8 lat i jest coraz wolniejszy i pojechać na wakacje. Ale po wakacjach zbieram na nowy samochód, który planuje kupić w 2017, będę miała 20%zniżki na OC, więc już nie będę go potrzebowała przy tym, a ten samochód będzie mógł sobie wziąć. Nie ma opcji, że go sprzedam i dołożę do nowego, bo wtedy dalej będzie, że pieniądze na nowy były ze sprzedaży starego od niego. Błędne koło.

Relacje na linii starsza siostra - młodsza siostra

Młodsza - pupilka rodziców, zwłaszcza ojca. Nie-singielka. W trakcie technika BHP. Za nic w świecie nie chciała iść do LO, bo ja skończyłam, więc poszła do LP, za nic w świecie na technika farmacji, bo ja nim jestem, Będzie technikiem BHP, ale teraz jest wiele firm jednoosobowych, które nie mogą zatrudniać stażystów, a 2-letniego stażu jak nie odrobi to będzie lipa. Daj Boże niech odrobi. Brak ambicji, żeby coś więcej zrobić, a każdą propozycje pracy typu: widziałam ogloszenie w sklepie, byłaś u Wójta, mam koleżanke, która pracowaław pepco i będą prawdopodobnie kogoś potrzebować - podrzuciłaby CV.... A skąd. Zmieniła się będąc w związku, stała się taka jak chłopak. Z charakteru. Zła? Nie. Inna,nie umiem określić, ale coś się zmieniło. Ale za to potrafiła się z rodzicami obchodzić. Zawsze dostała to co chciała i potrafiła tak podejść, że nie wiedząc jak i kiedy wysępiła forse. Ja już tak nie potrafiłam. Nie odważyłam się nigdy poprosić o 1zł na drożdżówke....


Związki, związki.....

U mnie takie pojęcie nie istnieje. Nie wiem co to jest. Pisze z M. Przez przypadek tak wyszło, ale piszemy. W listopadzie na FB ze trzy takie rozmowy nocą przeprowadziliśmy. Wczoraj napisałam, że dzisiaj będę biegała i może chciałby się przyłączyć. Zgodził się, pisaliśmy też przez dłuższą chwile. Umówiliśmy się na 7 rano. Półtorej godziny przed planowanym startem SMS: przepraszam nie dam rade, zatoki zaatakowały...Ok, trochę mi się przykro zrobiło, ale tylko trochę. W południe dopiero pobiegałam (miałam z kuzynką, która od tygodnia mi truła, że też chce. Wczoraj miałyśmy biegać wieczorem - nie przyszła, dzisiaj - nie przyszła...). SMS od M. koło 14:30 jak się biegało, popisaliśmy do 16. Chyba napisałam coś nie tak, bo nie odpisał.
Nie wiem dlaczego, ale czuje się jakbym żebrała o każdy SMS, wiadomość... I czuje sie podle z tym uczuciem.,, A wiecie co jest najlepsze? Że ja nie traktuje go jak faceta z którym stworzyłabym związek tylko jak fajnego człowieka z którym można stworzyć przyjacielską relacje.


Świat zwariował. To wszystko wydarzyło się w tym samym czasie, o M. nikt nic nie wie, a w pracy też jest mały problem - wydawałoby się, że potrójnie (nawet) zażegnany, ale gdzie tam. Utraconego zaufanie nie da rady odbudować, na pewno nie w jeden dzień, jedną rozmowe. 
To ze mną musi być coś nie tak, skoro to się stale powtarza: w domu, w pracy, w tzw strefie uczuciowej tylko nie z M. Przecież to nie jest normalne.. Czy jest? W pracy staram się być miła, dobra, uczynna i wykonywać swoją prace na 1100% - i to robie, okazuje się, że źle. W domu: mam dobrą prace, wykształcenie (chociaż zawsze chciałam być mgr filologii angielskiej- już nim nie będę), uczę się języków, sprzątam, dokładam się do rachunków, remontu, miałam marzenie wyjechać za granice - wyjechałam, nie pije, nie pale, nie ćpam, nie musieli się wstydzić za oceny - okazuje się, że źle. W miłości nie mam szczęścia, za to w karty jak gram to czasami uda się wygrać....

środa, 9 września 2015

Wyzwania na 2015rok - postępy w ich realizowaniu

Wrzesień jest dla mnie zawsze magicznym miesiącem. Jak tylko zaczęłam prace przestał to być miesiąc kończący wakacje. Przecież ja zaczynałam urlop!! I tak dwa razy;) Oczywiście było mi to na rękę, ze względu na chorobe i leczenie dziadka, a w zeszłym roku o tej porze skakałam pod sufit z radości, bo dostałam się na filologie angielską na UAM - moją wymarzoną, wyśnioną i jedyną. I niestety, ale po kilku tygodniach prób łączenia pracy z nauką, zrezygnowałam. OK, to była moja decyzja, której żałuje,ale na to miała wpływ praca. A właściwie atmosfera w pracy, to co wtedy się działo...  Podobno zmieniłam się przez studia. I mimo, że ówczesna kierownik twierdziła, że pochwala że młodzi chcą się uczyć to na moją informacje o rezygnacji stwierdziła, że 'myśli, że to dobra decyzja'... Szkoda gadać. Żałuje decyzji, ale życie toczy się dalej i nikt nie wie co się wydarzy później. Za rok, za dwa czy nawet za miesiąc!

Postanowiłam przestać się zadręczać tamtą decyzją i wziąć się w garść. W tym roku wrzesień znowu przyniósł nam zmiany: zmieniłam miejsce pracy. Ta sama firma tylko miejsce inne. Mam dwie ulice dalej, ale przynajmniej ekipa fajna i rozsądna. Ostatnio jestem coraz lepiej zorganizowana i przypomniałam sobie, że swego czasu na stronie Edyty Zając pojawił się wpis pt. 52 wyzwania na rok 2015. Nie jestem pewna czy jest on jeszcze dostępny, ale ja wyłuskałam najbardziej realne i najważniejsze wyzwania dla mnie. Oto one:

1.  Założenie pudełko pamiątek (dla siebie, dziecka, dla pary) - mam takowe z dokumentami i pamiątkami, w którym trzymam najcenniejsze rzeczy
2.      Uśmiechaj się codziennie. - odkąd sytuacja w pracy się w miarę oczyściła i przeszłam do drugiej apteki jest lepiej z moim samopoczuciem i jest uśmiech ;) 
3.      Zachwyć kogoś bliskiego. Zaurocz go. - K. non stop się mną "zachwyca" -tylko nie wiem czy to zdrowy zachwyt i wyjdzie mi na dobre ta znajomość...
4.      Poświęcaj kilka godzin w tygodniu zdobywaniu dodatkowej wiedzy związanej z Twoją sferą zawodową. - patrz punkt 2, jest spokój = jest chęć do wszystkiego
5.   Oddaj się pasji i poczuj, jak to jest być w stanie flow. - to było w przypadku angielskiego, więc na razie tego nie czuje
6.      Zacznij mówić TAK przytrafiającym się spontanicznie okazjom. - staram się jak mogę, ale....
7.      Zabaj o swoje życie uczuciowe. - z tym jest wieczny problem...

8.      Blogujesz? Rób to lepiej. - Zrobie co się da by było lepiej
9.    Zastanów się nad (przynajmniej) jedną rzeczą, której chcesz się nauczyć i zrealizuj to w Nowym Roku (np. nauka nowego języka, jazda na łyżwach, rolkach, nartach, zajęcia z gliny, obsługa programu graficznego, warsztaty fotograficzne, nauka gry na perkusji - niekoniecznie "przydatne" życiowo, ale po prostu sprawiające frajdę w życiu). - zaczynam naukę języka hiszpańskiego
10.  Zrób spis filmów, które chcesz obejrzeć w 2015 roku i organizuj sobie seanse regularnie. -zamiast filmów oglądam seriale, nałogowo...
11.      Pozbądź się niepotrzebnych rzeczy - maksymalnej ilości. - mam faze minimalizmu i planowania, dużej ilości rzeczy się już pozbyłam, ale sporo przede mną
12.      Zrób sobie listę książek do przeczytania i zapełnić nimi czas wolny - mam taką listę i ją realizuję
13.    Zrób album Rok 2015 - wywołaj zdjęcia, które zazwyczaj zostają tylko na komputerze. - do albumu trafią głównie greckie zdjęcia, ale i z poprzednich lat i ważnych dla mnie wydarzeń
14.      Zacznij biegać i przygotuj się do półmaratonu. - półmaraton jest nierealny w tym roku, ale biegam
15.      Wyjedź za granicę tylko na weekend. - ha! wyjechałam aż na cały tydzień :) <3
16.  Dodaj do swojej garderoby coś nietypowego dla Ciebie. I noś to. - chyba kupiłam taką rzecz. Mam kuzynkę, która lubi krótkie bluzeczki, sweterki, tak żeby pępek było widać. Ja nie cierpię, bo mam niedoskonały brzuch ;( nie chcąc wydawać dużo pieniędzy na ubranie, którego mogę nie założyć, w second hand w Poznaniu kupiłam taki sweterek za 9zł.! I o zgrozo podobało mi się, gdy nosiłam go w Grecji wieczorami do krótkich spodenek
17.  Zrób porządek z książkami (zastanów się, którym warto poświęcić uwagę, które można oddać, zachować, sprzedać?) - lubie książki i cierpie jak ktoś je niszczy albo wyrzuca. Niestety moja kolekcja stale rośnie, więc zastanawiam się czy przeczytanych nie wystawić na allegro albo oddać do biblioteki.
18.  Zapisuj wszystkie pomysły jakie przychodzą Ci do głowy w swoim kreatywnym zeszycie. - mam mały notesik, ale nie jestem do tego pomysłu przekonana.
19.  Planuj. - dopiero raczkuje w planowaniu, ale radze sobie coraz lepiej
20. Bądź bardziej aktywny fizycznie, ale nie dręcz się ruchem, baw się! - nie sądziłam, że kiedykolwiek będę biegać dla przyjemności. A jednak!
21.  Nagradzaj się za zrealizowanie 80% zamierzonych celów w miesiącu masażem relaksacyjnym. - na masażu jeszcze nie byłam, ale nagradzam się zabiegami pielęgnacyjnymi - parafina dłoni, pielęgnacja stóp czy twarzy.
22.  Opracuj plan sprzątania domu, w ten sposób, żeby weekendy były od tego całkowicie wolne. - coraz częściej udaje mi się ogarnąć wszystko w tygodniu.
23.  Niech ten rok będzie też czasem oszczędzania. - wakacje dość mocno nadwyrężyły portfel, więc siłą rzeczy zaczęłam oszczędzać.

       Połowa z listy wyzwań i nie sądziłam, że małymi kroczkami każdy z nich jest realizowany! Dopiero teraz , gdy przeanalizowałam je wszystkie okazało się, że nie spoczęłam na laurach przez te ponad 8 miesięcy roku! Jestem szalenie zadowolona z siebie i mam nadzieje, że na koniec grudnia będzie jeszcze lepiej!

poniedziałek, 6 lipca 2015

Trzy lata blogowania za mną:)


Minęły trzy lata od mojego blogowania w tym miejscu. Początkowo miałam napisać, że nic się ciekawego nie działo, nic wartego zapisania, zapamiętania czy przypomnienia. Ale tak naprawdę na to NIC składa się: 11 miesięcy diety bezglutenowej, moje studiowanie, bieganie i jazda na rolkach, moje zdrowie, konferencja w Poznaniu, relacje z ludźmi, których poznałam przez ten rok, zawirowania w pracy ale też nowe pomysły na życie. A więc jednak coś się wydarzyło.

Na temat diety bezglutenowej nie chcę się jeszcze wypowiadać. Zrobię to jak tylko minie rok, czyli stanie się to 1 sierpnia. Dodatkowo w drugiej połowie lipca jadę na urlop do Grecji (tak się cieszę na ten wyjazd!!!) , więc zobaczymy co tam Grecy mają dla mnie do jedzenia. :P W razie czego na tydzień zostanę wegetarianką lub spróbuje owoców morza... Moje zdrowie to nie tylko dieta bezglutenowa. To też stan psychiczny o którym pisałam też TUTAJ i ten post jest jak na mnie najbardziej osobistym jaki się tutaj pojawił. Nie jestem typem, który mówi i pisze o sobie i swoich uczuciach, emocjach publicznie. Pojawiały się też osobiste wzmianki w innych postach, ale ten akurat obrazuje co mnie ostatnio trapiło.

Teraz się zmienia. Walczę o zdrowie: jestem na diecie, mam pewne problemy zdrowotne, o które muszę teraz zadbać, bo gdyby mi się odmieniło i za parę lat chciałabym mieć dzieci to mogłabym mieć z tym problem. Lekarze nie mówią wprost, ale teraz też nie byłoby łatwiej. To nie jest temat na bloga, więc po prostu wspominam tu o tym, bo to jest teraz część mojego życia. Mam problemy ze zdrowiem i trzeba się tym zająć a za rok bym chciała napisać, że te problemy są za mną. A i nie zapomnijmy o anoreksji, którą mi się wmawia. Nie jestem osobą grubą, ważę ok 50 -51 kg, waga mi spadła, ale nie jestem kościotrupem, nie widzę, żebym była szczupła, jestem normalna. I nawet jestem zdania, że mam za duży brzuch, pupe, uda i nogi. Na moje zdrowie dobrze wpływa wysiłek fizyczny. Uwielbiam rolki. Całą zimę czekałam żeby je założyć na nogi i ruszyć przed siebie, A teraz doszło bieganie, po to by się zmęczyć, odreagować złe emocje, poprawić kondycje, by się sprawdzić i coś (żebym to ja dokładnie wiedziała co...) sobie i innym udowodnić (może że coś umiem? jestem dobra w czymś?), 2 ważnych osób w moim życiu, których niestety już nie ma było związanych ze sportem i chyba to też ma jakieś znaczenie dla mnie, bo gdybym wzięła udział jesienią w biegu na 10 km to by było dla nich, a nie dla mnie, To skomplikowane.

Kusi mnie powrót na studia. Nie UAM i filologia angielska (tęsknie, ale wiem że to by było ciężkie i mogłabym znowu nie podołać fizycznie), ale bliżej Konin albo kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy, BHP czy języka migowego. Lub studia: bezpieczeństwo wewnętrzne odpada, bo 3 zjazdy w miesiącu, więc mimo,że sam kierunek fajny, to nie da rady - pracuje w dwie soboty w miesiącu. Albo inżynieria bezpieczeństwa i higieny pracy - blisko, zjazdy co dwa tygodnie i cenowo też dobrze. Ale to zależy od pracy - jaka ekipa będzie, czy będę się mogła zamieniać i w ogóle. Od zdrowia. Jest jeszcze sporo czasu. Na UAM trafiłam na świetnych wykładowców i studentów. Co rusz to lepiej trafiam;)

To był trudny rok, mam nadzieje,że najgorsze za mną a będzie tylko lepiej i dla mnie znów zaświeci słońce tak jak na fotce powyżej. Miałam nieodpartą potrzebę zmian i dlatego jest nowy, jasny wygląd bloga.Ta czerń mnie zaczęła przytłaczać.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Pierwszy krok do zmian



W Nowym Roku chciałam pisać tu częściej i przełamać się by pisać o swoim życiu w bardziej otwarty sposób, by nie myśleć że coś jest zbyt banalne by tu trafić. Mamy już 6 kwiecień a ja nawet dobrze nie zaczęłam…

Może zacznę od tego, co ważne i nieuniknione, jeżeli chcę się pojawiać tu częściej a moje posty nie były bezsensowną plątaniną.  Od słowa PRZEPRASZAM. Tak, przepraszam, że czasami jak czytałam na blogach i któraś blogerka pisała, że przygotowanie  posta zajęło jej kilka godzin. Teraz wiem, że aby stworzyć coś fajnego, dobrej jakości, by dało się to czytać i zaciekawić czytelnika bloga trzeba poświęcić trochę czasu. Nie może to być takie hop- siup i już mam post w 20 minut. Same zdjęcia zajmują trochę czasu: przycinanie ich, wybranie odpowiedniego ujęcia, czy choćby znalezienie w sieci odpowiedniego obrazka. Jestem maniaczką znaków interpunkcyjnych. Nie lubię, jak nie ma ich wcale, więc nie ograniczam się do kilku kropek i przecinków. A to trochę czasu zabiera. Wiele postów mi już umknęło, bo zawsze było zbyt mało czasu by stworzyć taki post, który by mi odpowiadał. Ten post pisze ok. godziny 14:30, najpewniej pojawi się wieczorem, bym mogła go przetrawić i przemyśleć czy on mi odpowiada, czy dodałabym coś. A może coś jednak wycięła. Teraz widzę, że czasami lepiej będzie nie napisać niczego pod wpływem chwili, krótkiego, zakręconego postu, który nawet źle się czyta, by poczekać np. do wieczora czy następnego dnia, gdy wiemy, że będzie więcej czasu by się do tego przyłożyć i napisać to porządnie.

…. Ostatnio w moim życiu pojawiły się pewne zawirowania, które sprawiły, że przeorganizowałam prawie całe swoje życie: zrezygnowałam ze studiów, gorący okres w pracy, moja nienajlepsza kondycja psychiczna spowodowana zmęczeniem, ową rezygnacją, pracą, wtrącaniem się innych do mojego życia. To wszystko sprawiło, że moment rozpoczęcia nauki hiszpańskiego przesunął się w czasie. Wpadłam w błędne koło: stres – tabletki uspokajające – coraz więcej tabletek uspokajających – pierwsza kawa sypana – podrażniony żołądek i jelita (kawa, stres) – zły stan zdrowia – stres – tabletki…. Biorę tabletki, nawet nie wiem czy w środę podczas wizyty nie poproszę lekarza o mocniejsze, ale zaczęłam biegać i to jest mój sposób na odstresowanie się. Wszystkie weekendy wpływają na mnie kojąco. Boje się tylko chodzić do pracy i pierwsze godziny pracy są dla mnie najgorsze, ale na to też jest jakiś sposób – tabletki. A jak się otworzy druga apteka mojej firmy w moim mieście to się tam przeniosę. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji..
Jestem zamknięta w sobie, mam niskie poczucie własnej wartości, trawie to wszystko w sobie i choć staram się w wielu przypadkach stosować powiedzenie? Stwierdzenie? Mojego kolegi z liceum- mam wyjeb*ane po całości, to nie zawsze i nie do wszystkiego da się to zastosować. Czasami pomaga. Chcę być we wszystkim idealna-z różnym skutkiem. Nie umiem pogodzić się z przegraną, porażką. Dla mnie coś albo jest białe albo czarne, nie ma niczego pośrednio, zwłaszcza nie ma szarego, więc albo coś robie dobrze i chce (egoizm?) by ktoś w pracy czy w domu powiedział mi, że jest świetnie, albo coś robie źle i wtedy też chce by ktoś mi powiedział, że ok., włożyłaś w to prace i czas, ale nie – to nie jest to. To ma być inaczej.  Nie lubię, gdy ktoś mówi o mnie za moimi plecami w perfidny sposób. Wiem, że to nieuniknione, ale to nic miłego gdy ktoś mówi o Tobie z kimś innym w drugim końcu budynku, w którym się znajdujecie i patrzy się na ciebie, albo szepcze i wychyla się patrząc czy ktoś nie idzie a szepty ucichną gdy ktoś idzie. Nie ma szans byś się obroniła. Czasami argument obrony nie są skuteczne, bo i tak jak ktoś uwierzy w swoją wersje to przepadłaś.  Nie lubię, gdy ktoś chce kierować moim życiem w przekonaniu, że tak jest lepiej dla mnie. Wolę rozmowę, argumenty za i przeciw, jeżeli podejmę decyzję to, żeby upewnił mnie w przekonaniu, że dobrze robie. Jestem młoda, mam prawo się mylić i podejmować błędne decyzje, więc nie widzę przeciwwskazań by ktoś mi pomógł w podjęciu decyzji, ale nie robił tego za mnie.

Dziecko, rodzina, związek – ostatnio punkty zapalne. Mam prawie 24 lata. Co rusz na FB widzę, że ktoś z moich znajomych się zaręcza, bierze ślub, jest w ciąży czy właśnie został rodzicem. Fajnie, naprawdę. Bez ironii to piszę. Cieszę się, że mają rodzinę, dziecko, męża. Ja nie czuję się na to gotowa. Nie umiem wyobrazić sobie siebie jako mamy. Myślę, że bym sobie nie poradziła. Żeby była rodzina to przynajmniej musi być związek – trwały, znać siebie nawzajem jak łyse konie, planować wspólną przyszłość. Jestem na takim etapie życia, że nie mam na to czasu, nie mam potrzeby by dzielić się z kimś swoim czasem prywatnym. Mam potrzebę ułożenia sobie tego wszystkiego, co działo się przez ostatnie parę tygodni, miesięcy. Muszę zrobić badania, zrobić wszystko by moje zdrowie nie szwankowało, praca mnie satysfakcjonowała, bieganie lub jeżdżenie na rolkach nie wypełniało całego wolnego czasu, zastanowić się jak to zrobić by moja nauka angielskiego była jeszcze bardziej zaawansowana i bym stale się rozwijała, jeżeli na 100% zdecyduje się na hiszpański to by to miało sens.  Dopiero wtedy będę mogła powiedzieć, że czas się zająć sprawami osobistymi.


Przede mną jeszcze sporo takich rozważań i myśli, a nawet wiele rewolucji w życiu. A tym postem chcę zacząć rewolucje blogowąJ

niedziela, 25 stycznia 2015

Co wybrać?

                Nie mogę się zebrać by cokolwiek napisać. Mam dwie notki rozpoczęte, ale nieskończone. Kilka w planach, ale nie wiem jak z tym wyjdzie. Dzisiaj też miało być co innego, w ogóle mój dzień i cały weekend miał wyglądać zupełnie inaczej. Jestem właśnie na etapie intensywnego myślenia nad swoja przyszłością. Co NAPRAWDĘ chcę robić w życiu, co jest mi POTRZEBNE, a co niewarte by tracić przez nie zdrowie? Sama nie wiem, czego chce i od kilku dni przerabiam wszystko po kilka razy. Czy lepiej będzie tak zrobić czy nie, czy może powinnam to zostawić tak jak jest… Tyle pytań, wątpliwości..
                Słowo STUDIA przyprawia mnie o mdłości, a pytania czy będę dalej studiowała czy rezygnuje doprowadzają mnie do furii. Zupełnie nie wiem, co z tym fantem zrobić. Podjąć samodzielna, dobra i słuszna decyzje to jest wyzwanie, na które brakuje mi odwagi. Za tym, żeby zrezygnować przemawiają:
Ø  Stres – jest stres, sa problemy ze zdrowiem.
Ø  Praca –coraz ciężej mi łączyć jedno z drugim. To nie jest tak, że siadam pół godzinki i wszystko umiem. Tu trzeba posiedzieć nad tematem. Nie mogę zawalać nocy, bo muszę być przytomna. A i tak pretensje w pracy, że się nie uśmiecham, nie odzywam i wszystko spowodowane oczywiście studiowaniem… Żenada, wiem.
Ø  Fonetyka – mam ogromny problem, żeby zaliczyć Ash – jeden z najważniejszych dźwięków w amerykańskim angielskim! Teraz mi nie zaliczył 2 dźwięków, ale to pierwsze podejście. Nie zalicza przez pierdoły. Raz nagrałam zbyt wolno, poprawę słychać, w 3 miejscach zły akcent, a ostatnio zaliczył, ALE zbyt szybko (!) i jeden zły akcent. To jest mega stresujące. Jak siadam to już na płacz mi się zbiera, a przy ok. 20 nagraniu płaczę. Ostatnio przed tymi zajęciami wzięłam tabletkę uspokajającą, bo inaczej bym się poryczała albo pieprznęła drzwiami i wyszła…
Ø  Na koniec egzamin PNJA, nań ok. 100 tematów przynajmniej 10 minutowych, perfekcyjnie przygotowanych: super wymowa, wyszukane słownictwo, najlepiej ciekawe – dwa tygodnie urlopu w pracy to mało na ogarnięcie. Nie wspomnę, że w międzyczasie zaliczenia bieżące a teraz parę semestralnych.
Ø  Brak jakiegokolwiek życia poza praca i nauka. Nie mam na nic czasu.
Przeciwko rezygnacji sa:
§  Lubię angielski pisałam o tym nie raz, ale jak nadchodzi czwartek przed zjazdem i wiem, że to ostatni dzwonek na zrobienie czegoś – to ryczeć mi się znowu chce, bo przede mną powtórka z fonetyki, grama i książka na historie literatury i assignments do pana K., a już czas goni. I pluje sobie w brodę, że znowu nie wyrabiam się, a wiem dobrze ile zrobiłam. I, że siedziałam nad ustrojstwem każdego dnia po kilka godzin.
§  Nie tylko ja mam problem z fonetyka – pół grupy obecnie go ma…
§  Łacina – jak powiedziałam, że muszę zrezygnować to pan od łaciny powiedział, że chyba żartuje, byłam najlepsza i do kogo on będzie teraz mówił, bo tylko ja wiedziałam, o co kaman… A później zaczepił B., żeby mnie przekonała, żebym nie rezygnowała. Bardzo miłe, ale czy to wystarczy?
§  Jak już jestem w Poznaniu to jestem w innym świecie, innym życiu. Jest mega stres, jak będzie tym razem, zaliczenie itp., Ale czasami po prostu czuje się tak dobrze wśród ludzi, na niektórych przedmiotach. Mam wrażenie, że niekiedy praca i studia stanowią rytm mojego życia. Tylko jak to moja siostra ujęła: mam za dużo na głowie.
Co wybrać? Co będzie słuszne i dobre dla mnie? Chwilowo nie mam pojęcia, a decyzje trzeba podjąć. 

niedziela, 4 stycznia 2015

2015

               
 Witam Was w kolejnym dniu Nowego Roku. Wiele nadziei z nim wiąże jak również z lekkim zaskoczeniem spoglądam na to co w moim życiu wydarzyło się w ubiegłym roku. Nie wszystko, zwłaszcza te bardzo osobiste rzeczy nie były umieszczane na blogu. Czasem nie było czasu, a czasem słów by to wszystko opisać tak żeby oddać to co było. 2014 miałam wrażenie jakby minął bardzo szybko, ale jak tak teraz siedzę i w pamiętniku podsumowuję najważniejsze rzeczy, przeglądam posty na blogu to był naprawdę długi rok. Tak w skrócie co się działo? Moje zdrowie, które pozostawia nadal wiele do życzenia, przejście na dietę bezglutenową, detoks kosmetyczny, matura i studia, sport. Dla mnie rok pełen wrażeń: pozytywnych, negatywnych, wiele łez i radości.. Mam nadzieje, że2015 będzie równie dobry, a pod niektórymi względami nawet lepszy.



Moje zdrowie, dieta i sport
                Na moje zdrowie najlepszy wpływ miały (oprócz leków): dieta bezglutenowa, sport i redukcja stresu (im bliżej końca roku tym było go więcej). Na początku ubiegłego roku byłam chyba w najgorszym stanie od półtora roku. Moje jedzenie stanowiły kanapki, parówki  i na przemian ryby, drób i drób z ryżem. Wszystko lekko przyprawione. A i tak źle się czułam. Później było trochę lepiej. A na diecie bezglutenowej jeszcze lepiej. Zaczęłam jeść banany, jabłka, marchewki, przyprawy, ostatnio nawet hot-dog i pizza! Po półtora roku zjadłam pierwszy raz chipsy, po roku makarony. Nawet zupę krem z pomidorów wcinam! Ostatnio coś się popsuło. Obawiam się, że to stres spowodował pogorszenie. W okresie lipiec – wrzesień jeździłam na rolkach. Po kilka – kilkanaście kilometrów kilka razy w tygodniu.  Parę razy się przebiegłam. Ale rolki wygrały. I też poczułam się dobrze. Trochę łagodziły emocje. Po prostu taki reset: rolki, słuchawki i nic więcej nie istniało.



Detoks kosmetyczny i projekty DENKO
                Sprawdziły się idealnie. Mam mniej kosmetyków, mniej wydaję i więcej zużywam. Nic tylko same plusy. Zdarzą mi się czasami jakieś grzeszki, ale komu się nie zdarzają? Ale generalnie jestem zadowolona. Robie swoje własne podsumowania ile na co wydaje miesięcznie i pod względem kosmetycznych wydatków jest naprawdę nieźle. Przed końcem roku udało mi się zrobić zdjęcia moich kosmetyków by sprawdzić jak przez ostatnie 4 miesiące wyglądało moje zużycie i czy coś istotnego dokupiłam. Owszem zakupy były, ale w granicach rozsądku i na zdjęciach mogę zaobserwować zarówno mniejsze ilości jak i rotacje, więc jest dobrze.


Matura i studia
                Przygotowania do matury i sama matura to był gorący czas. Korki, nauka – przed pracą, po pracy. I tylko 43%. Mimo wszystko dostałam się na filologie angielską na wydziale anglistyki UAM z Poznaniu. Zaocznie. Tak jak chciałam. Tylko nie wiem jak długo się utrzymam. Trafiłam do grupy amerykańskiej (chciałam do brytyjskiej. Wykładowca już mi dwa razy zwracał uwagę, że powiedziałam coś z brytyjskim akcentem, a nie amerykańskim.) Męczę się z tym. Poza tym mam taką pisemną wymowę i za bardzo po polsku mówie: głównie ubezdźwięczniam b, d, g, ale walczę z tym i już tylko jak się zapomnę to mi nie wyjdzie.  Dodatkowo gościu utrudnia zaliczenie. Ostatnio dostałam maila: słychać poprawę, ale jakby jeszcze trochę szybciej mogła mówić .I nie zaliczył! A im bardziej on mówi jeszcze raz proszę powtórzyć tym większy mam stres, że źle powiem i rzeczywiście gorzej mi wychodzi. Paranoja. Teraz mam znowu zaliczenie, nie wiem czy mi zaliczy i dlatego nie wiem jak to wyjdzie dalej z tymi studiami. Bo nie widze sensu bym stale płakała, stresowała się, siedziała nad tym by on mnie oblewał… Co wyjdzie zobaczymy. Cholernie bardzo bym nie chciała rezygnować, ale obawiam się, że mogę nie mieć wyboru. Tylko obawiam się, że już do angielskiego nigdy więcej nie wrócę i zapomnę wszystko.


                Tak minął mój rok: zdrowie, angielski, walka z chomikarstwem kosmetycznym i praca. Nie opisuje jak to moje dziecko się rozwija, związek bo tego nie mam. Nie piszę też o takich codziennych sytuacjach, bo wydają mi się zbyt banalne. A może czas zacząć? Może tego powinnam sobie życzyć? By przełamać się i otworzyć na nowe? Zacząć pisać o codzienności? O tym co mnie otacza, co wkurza i cieszy? Życzę sobie i Wam by ten rok był lepszy pod względem zdrowia, sukcesów w pracy i by sytuacja na studiach się wyklarowała… Szczęśliwego 2015J