Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emocje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emocje. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 stycznia 2017

Małe Wielkie Zmiany


I tak mamy Nowy Rok. Dobrze i źle. Tyle się wydarzyło w 2016, a jeszcze więcej wydarzy się w 2017. Nie zdążyłam zrobić podsumowań roku 2016, opisać włosowe hity, Korfu, buble, które mi się trafiły w kosmetykach i najważniejsze zmiany. Dlatego szykują mi się 3 osobne posty na styczeń i jeden gotowy do udostępnienia o oszczędzaniu. Perspektywa obecna, więc pewnie wiele się jeszcze zmieni…. Nie jestem zadowolona z siebie, że tak rzadko tu byłam i powstało tylko 5 postów. W tym 3 części projektu DENKO… To nie jest powód do dumy. Jeśli chodzi o bloga mój cel na 2017 to: jeden post na tydzień/dwa tygodnie oraz opcjonalnie: dodatkowy post oprócz tego jednego J

 


Zdrowie i sport

                Pewne zdrowe nawyki wyrobiłam sobie. Nie jest idealnie, że 5 zbilansowanych posiłków, ale jest lepiej. Musiałabym w nocy wstawać i jeść by było 5 posiłków :P Jem co 4 godziny, staram się nie podjadać, ale z tym różnie. Warzywa to różnie, ale owoce już tak. Niestety zgubne są dla mnie wszelkie Kubusie, tuptusie i nektary, soki etc. Dużo cukru, który nie jest dobry dla mojej wagi. W pierwszej połowie roku sport jeszcze uprawiałam: bieganie czasami, rolki nie zdążyłam się rozkręcić niestety i ćwiczenia z Chodakowską.  Teraz już mniej niestety, a trzeba wrócić. Staram się spacerować.

 


Dieta bezglutenowa

Dzielnie trwam od ponad 2 lat J Raz zgrzeszyłam – przyznaje. Wypiłam koktajl i shake w kawiarni na spotkaniu z koleżankami z pracy – tam mógł być gluten i laktoza. Efektem był ból brzucha przez 2 dni. Ale tak się trzymam. Tak jak wyżej zgubne są „kolorowe” napoje, ale bezglutenowe. Lubie swój bez glutenowy sposób gotowania. Już się nawet oduczyłam robić glutenowe rzeczy.  Łatwiej mi wszystko zrobić z mąką kukurydzianą :P

 


Angielski i hiszpański

Przez rok uczył mnie A. hiszpańskiego i ponad rok angielskiego. Teraz głównie sama. Staram się sama. Mam 3 miesiące na poczytanie książek (polskich :P), nauke hiszpańskiego i angielskiego z notatek, bo później to raczej postawie na słuchanie i czytanie krótkich tekstów. Mimo, że A. bardzo dobrze sprawdził się jako nauczyciel to teraz mam inne sprawy i przede wszystkim inne wydatki.  Ale o kwestii oszczędzania to w osobnym tekście, który już powstał. Nie mniej poziom angielskiego wzrósł, świadomość że mówie mnie już nie przeraża i nie sprawia, że się wycofuje tylko mówie: a głównie o to chodziło, żebym przestała się bać o błędy, o to czy dobrze mówie tylko po prostu mówić a reszta sama się ułoży, w końcu gramatykę znam, słówka też.

 


Praca, M., życie prywatne

Nie jestem zwolenniczką pisania o sobie bardzo otwarcie i szczegółowo. Wstawiania swoich czy najbliższych zdjęć. Nawet imiona to pisze tylko pierwsza literkę. I to się nie zmieni. Chyba, że wkrótce z mózgu będę miała kaszkę mannę. Jak to kilka lat temu Anna Mucha nazwała polskie matki. :P Tak, właśnie tak I’m pregnant. Będzie chłopak. Ale nie będę pisała o swoim życiu więcej niż teraz. W pracy jestem na zwolnieniu lekarskim i już się przegotowuje. W dużej mierze postawie na minimalizm, dlatego teraz robie ostrą selekcje wszystkiego co mam w domu. Nie kupuję jak wariatka. Cieszę się z tego co dał mi projekt DENKO i detoks kosmetyczny, bo naprawdę mam mniej wszystkiego. A co za tym idzie: mniej wydaję. Wiadomo, teraz już na to by zbierać puste opakowania nie będzie czasu, więc zaprzestaję, ale jest dużo lepiej niż to co było na początku. Pojawią się pojedyncze wpisy jak wspominałam wyżej.  Ogólnie ubiegły rok był dobry pod względem pracy, więcej działo się w życiu prywatnym za sprawą M. i dziecka. Z perspektywy czasu widzę, że chociaż nie jest tak jak być powinno to był to dobry rok i niczego nie żałuje.

 

Projekt DENKO i detoks kosmetyczny

Jestem bardzo zadowolona z tego, że podjęłam się ich. Jeśli ktoś ma problem z ilością kosmetyków tak jak ja miałam to polecam takie rozwiązanie. Bardzo dobre, można spojrzeć na to z innej strony. Ja dodatkowo miałam motywacje finansową, zaczęłam bawić się w podsumowywanie wydatków i teraz dużo bardziej świadomie kupuje i używam rzeczy. Wierzcie mi, mam teraz tak mało rzeczy, że zdarza się że nie umaluje oczu bo zapomniałam od rodziców do dziadków wziąć tuszu a po co kupić nowy skoro mam otwarty i jeden w zapasie? :D  Nieblogowo detoks trwa dalej, ale nie będzie zdjęć (nie ma sensu – kosmetyki które mam są na dwa domy). Kosmetyki do cery trądzikowej i takie, których teraz nie mogę używać oddałam kuzynce, a to co mogę zostało i używam.

 


Idzie Nowe: 2017 i co dalej?

Tego nikt nie wie. Nie umiem sobie wyobrazić co to będzie i jak. Na pewno do tego momentu kulminacyjnego chce się przygotować. Organizacja przestrzeni, stawiam na minimalizm. Organizacja wydatków. Przeczytanie jeszcze kilku książek, pouczenie się hiszpańskiego i angielskiego. Kolejna mała przeprowadzka  i urządzanie kącika dla niemowlaka i organizacja swojego zakręconego życia. Tyle i aż tyle do zrobienia przed 23 marca, a co później? Czas pokaże…

Zdjecia znalezione w sieci

piątek, 18 grudnia 2015

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta....

Przedświąteczny czas, adwent. Mam niejasne wrażenie, że w tym roku coś się zmieniło. Może jeszcze się zmieni? Kto wie. Ja się cały czas zmieniam. Chyba dorosłam. Robię się uporządkowana. Staram się (jak to mówi mój nauczyciel hiszpańskiego i angielskiego) robić dobre i lepsze rzeczy by być dobrą sobą. Przede mną drugie święta bezglutenowe, kolejne jako singielka, jako farmaceutka, jako osoba ucząca się. Jak to wygląda w tym roku? Czy rzeczywiście zaczynam być lepszą wersją samej siebie?


Przygotowania do świąt.

Standardowo sprzątam i sprzątam. W tym roku nie mam za dużo czasu, bo w poprzedni weekend byłam w domu i posprzątałam, teraz jadę do rodziców - tam posprzątam, dodatkowo ogarnę ostatni raz przed świętami hiszpański i angielski - do nauki samodzielnej wrócę zaraz po świętach, a do korepetycji po Nowym Roku. Niech opadnie ten młyn w pracy! A przed świętami nie mam już za bardzo kiedy sprzątać, bo zostaje mi wtorek. Akurat mam ranną zmianę to ostatnie bieganie ze ścierką i mopem gwarantowane! :) I już wtedy patrz na mnie,ale mnie nie ruszaj i najlepiej latanie zamiast chodzenia, żeby nie drylować po mieszkaniu z odkurzaczem we Wigilie. Lubie sprzątać. Lubie te efekty i możliwość niemyślenia albo wręcz przemyślenia na chłodno wszystkiego. Na okres świąteczny zamierzam zostawić sobie wszystkie książki do przeczytania, które u mnie leżą a nie mam się kiedy za nie zabrać.


Drugie bezglutenowe święta.

Pierwsze były wyzwaniem. Drugimi będę się delektować! Nie będzie makowca ani ukochanych kluseczek z makiem (kwestia do przemyślenia) - nie za bardzo mi służy mak, więc może nie warto się katować poświątecznym bólem brzucha? Opłatki zamówione, ciasta, słodycze również, obiady świąteczne już mniej więcej wiem co będzie. W tym roku będzie bawet piernik bezglutenowy!! Ale jednocześnie muszę uważać na cukier. Insulinooporność pokrzyżowała mi plany, a może i wyszła na zdrowie? Mniej słodkości i waga po świętach się nie zepsuje pod moim ciężarem.


Być dobrą dla siebie....

O mój rozwój zadbałam - angielski i hiszpański z A. jeszcze w tym tygodniu, w weekend i po świętach samodzielnie, a już później kontrola A. nad moją wymową. Czas na zadbanie o ciało. Dzisiaj zrobie sobie SPA z maseczką na twarz, włosy, peelingiem całego ciała i godzinnym wylegiwaniem się w wannie w celu odprężenia. Błogo. W niedziele pofarbuje włosy, zrobię hybrydy i mogę jeszcze raz powtórzyć zabieg SPA :) Można tak codziennie, ale bardziej się docenia jak jest to nagroda lub zachęta. W ostatnią niedziele było tak wietrznie, że nie dałabym rady biegać. Już samo chodzenie, stanie i pakowanie zakupów do samochodu było wyzwaniem. Ale zamierzam pobiegać jutro.

.... i dla innych

Prezenty w większości zakupione. Zostały ostatnie drobiazgi. Ale nie o to chodzi. Chodzi o M..    M. to bardzo fajny człowiek. Ostatnio dużo pisaliśmy o bieganiu, podróżach, nauce języków i takich innych pierdołach. I się popsuło. Ja popsułam. Zaprosił mnie na kawę. Spanikowałam i podziękowałam wykręcając się jakąś głupotą. Jutro zobaczymy co się stanie. Jak to się dalej potoczy. Nie wiem, niech los zadecyduje. W ogóle chce uporać się z przeszłością, która nie pozwala mi na przełamanie się w mówieniu po angielsku. Wydaje mi się, że było to spowodowane sytuacją w mojej poprzedniej pracy, tym jak zostałam potraktowana przez osoby, którym bezgranicznie zaufałam, a które to zaufanie bardzo zawiodły. Mam nadzieje, że mi się to uda. Zaufania do tych osób nie odbuduje,  bo jestem taką osobą, która jak raz się sparzy to więcej nie będzie próbować.

niedziela, 6 grudnia 2015

Świat stanął na głowie.....

Nigdy nie zrozumiem swojej rodziny, ludzi, których spotykam na swojej drodze.... A ostatnio mam wrażenie, że już zupełnie świat zwariował, ludzie oszaleli albo to ja zwariowałam...

Co wspólnego mam z Elką z serialu Singielka?

Bycie singlem. To na pewno. Toksyczna rodzina. W tym wypadku najbardziej toksyczna jest relacja z matką i pojawia się na nowo relacja z ojcem. U mnie relacja z obojgiem jest toksyczna. A w ten weekend to już przegięli jak diabli. Tata kupił samochód. Jestem współwłaścicielką, po to by zaczęły naliczać mi się zniżki. OK. Auto fajne, dobrze się prowadzi. Wiedziałam, że go nie dostane, bo jest siostra, już dostałam ponad 2 lata temu. Mimo to żartowałam sobie, że ja wezmę nowy, siostra mój, a tata zostanie z tym co ma... Oczywiście wszyscy teraz twierdzą, że ja się wkurzam że nie dostałam tego samochodu. Ale ja się wkurzam, bo tekst mojego ojca był taki: jak chcesz możemy się zamienić, ale musiałabyś mi dopłacić. Nosz ku**a! Za każdym razem wspomina, że mi kupił ten samochód, że dostałam go od niego. Super, dziękuję, ale czy trzeba to podkreślać za każdym razem? No chyba nie. W 2016 chce kupić nowego laptopa, bo ten już mam ponad 8 lat i jest coraz wolniejszy i pojechać na wakacje. Ale po wakacjach zbieram na nowy samochód, który planuje kupić w 2017, będę miała 20%zniżki na OC, więc już nie będę go potrzebowała przy tym, a ten samochód będzie mógł sobie wziąć. Nie ma opcji, że go sprzedam i dołożę do nowego, bo wtedy dalej będzie, że pieniądze na nowy były ze sprzedaży starego od niego. Błędne koło.

Relacje na linii starsza siostra - młodsza siostra

Młodsza - pupilka rodziców, zwłaszcza ojca. Nie-singielka. W trakcie technika BHP. Za nic w świecie nie chciała iść do LO, bo ja skończyłam, więc poszła do LP, za nic w świecie na technika farmacji, bo ja nim jestem, Będzie technikiem BHP, ale teraz jest wiele firm jednoosobowych, które nie mogą zatrudniać stażystów, a 2-letniego stażu jak nie odrobi to będzie lipa. Daj Boże niech odrobi. Brak ambicji, żeby coś więcej zrobić, a każdą propozycje pracy typu: widziałam ogloszenie w sklepie, byłaś u Wójta, mam koleżanke, która pracowaław pepco i będą prawdopodobnie kogoś potrzebować - podrzuciłaby CV.... A skąd. Zmieniła się będąc w związku, stała się taka jak chłopak. Z charakteru. Zła? Nie. Inna,nie umiem określić, ale coś się zmieniło. Ale za to potrafiła się z rodzicami obchodzić. Zawsze dostała to co chciała i potrafiła tak podejść, że nie wiedząc jak i kiedy wysępiła forse. Ja już tak nie potrafiłam. Nie odważyłam się nigdy poprosić o 1zł na drożdżówke....


Związki, związki.....

U mnie takie pojęcie nie istnieje. Nie wiem co to jest. Pisze z M. Przez przypadek tak wyszło, ale piszemy. W listopadzie na FB ze trzy takie rozmowy nocą przeprowadziliśmy. Wczoraj napisałam, że dzisiaj będę biegała i może chciałby się przyłączyć. Zgodził się, pisaliśmy też przez dłuższą chwile. Umówiliśmy się na 7 rano. Półtorej godziny przed planowanym startem SMS: przepraszam nie dam rade, zatoki zaatakowały...Ok, trochę mi się przykro zrobiło, ale tylko trochę. W południe dopiero pobiegałam (miałam z kuzynką, która od tygodnia mi truła, że też chce. Wczoraj miałyśmy biegać wieczorem - nie przyszła, dzisiaj - nie przyszła...). SMS od M. koło 14:30 jak się biegało, popisaliśmy do 16. Chyba napisałam coś nie tak, bo nie odpisał.
Nie wiem dlaczego, ale czuje się jakbym żebrała o każdy SMS, wiadomość... I czuje sie podle z tym uczuciem.,, A wiecie co jest najlepsze? Że ja nie traktuje go jak faceta z którym stworzyłabym związek tylko jak fajnego człowieka z którym można stworzyć przyjacielską relacje.


Świat zwariował. To wszystko wydarzyło się w tym samym czasie, o M. nikt nic nie wie, a w pracy też jest mały problem - wydawałoby się, że potrójnie (nawet) zażegnany, ale gdzie tam. Utraconego zaufanie nie da rady odbudować, na pewno nie w jeden dzień, jedną rozmowe. 
To ze mną musi być coś nie tak, skoro to się stale powtarza: w domu, w pracy, w tzw strefie uczuciowej tylko nie z M. Przecież to nie jest normalne.. Czy jest? W pracy staram się być miła, dobra, uczynna i wykonywać swoją prace na 1100% - i to robie, okazuje się, że źle. W domu: mam dobrą prace, wykształcenie (chociaż zawsze chciałam być mgr filologii angielskiej- już nim nie będę), uczę się języków, sprzątam, dokładam się do rachunków, remontu, miałam marzenie wyjechać za granice - wyjechałam, nie pije, nie pale, nie ćpam, nie musieli się wstydzić za oceny - okazuje się, że źle. W miłości nie mam szczęścia, za to w karty jak gram to czasami uda się wygrać....

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Pierwszy krok do zmian



W Nowym Roku chciałam pisać tu częściej i przełamać się by pisać o swoim życiu w bardziej otwarty sposób, by nie myśleć że coś jest zbyt banalne by tu trafić. Mamy już 6 kwiecień a ja nawet dobrze nie zaczęłam…

Może zacznę od tego, co ważne i nieuniknione, jeżeli chcę się pojawiać tu częściej a moje posty nie były bezsensowną plątaniną.  Od słowa PRZEPRASZAM. Tak, przepraszam, że czasami jak czytałam na blogach i któraś blogerka pisała, że przygotowanie  posta zajęło jej kilka godzin. Teraz wiem, że aby stworzyć coś fajnego, dobrej jakości, by dało się to czytać i zaciekawić czytelnika bloga trzeba poświęcić trochę czasu. Nie może to być takie hop- siup i już mam post w 20 minut. Same zdjęcia zajmują trochę czasu: przycinanie ich, wybranie odpowiedniego ujęcia, czy choćby znalezienie w sieci odpowiedniego obrazka. Jestem maniaczką znaków interpunkcyjnych. Nie lubię, jak nie ma ich wcale, więc nie ograniczam się do kilku kropek i przecinków. A to trochę czasu zabiera. Wiele postów mi już umknęło, bo zawsze było zbyt mało czasu by stworzyć taki post, który by mi odpowiadał. Ten post pisze ok. godziny 14:30, najpewniej pojawi się wieczorem, bym mogła go przetrawić i przemyśleć czy on mi odpowiada, czy dodałabym coś. A może coś jednak wycięła. Teraz widzę, że czasami lepiej będzie nie napisać niczego pod wpływem chwili, krótkiego, zakręconego postu, który nawet źle się czyta, by poczekać np. do wieczora czy następnego dnia, gdy wiemy, że będzie więcej czasu by się do tego przyłożyć i napisać to porządnie.

…. Ostatnio w moim życiu pojawiły się pewne zawirowania, które sprawiły, że przeorganizowałam prawie całe swoje życie: zrezygnowałam ze studiów, gorący okres w pracy, moja nienajlepsza kondycja psychiczna spowodowana zmęczeniem, ową rezygnacją, pracą, wtrącaniem się innych do mojego życia. To wszystko sprawiło, że moment rozpoczęcia nauki hiszpańskiego przesunął się w czasie. Wpadłam w błędne koło: stres – tabletki uspokajające – coraz więcej tabletek uspokajających – pierwsza kawa sypana – podrażniony żołądek i jelita (kawa, stres) – zły stan zdrowia – stres – tabletki…. Biorę tabletki, nawet nie wiem czy w środę podczas wizyty nie poproszę lekarza o mocniejsze, ale zaczęłam biegać i to jest mój sposób na odstresowanie się. Wszystkie weekendy wpływają na mnie kojąco. Boje się tylko chodzić do pracy i pierwsze godziny pracy są dla mnie najgorsze, ale na to też jest jakiś sposób – tabletki. A jak się otworzy druga apteka mojej firmy w moim mieście to się tam przeniosę. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji..
Jestem zamknięta w sobie, mam niskie poczucie własnej wartości, trawie to wszystko w sobie i choć staram się w wielu przypadkach stosować powiedzenie? Stwierdzenie? Mojego kolegi z liceum- mam wyjeb*ane po całości, to nie zawsze i nie do wszystkiego da się to zastosować. Czasami pomaga. Chcę być we wszystkim idealna-z różnym skutkiem. Nie umiem pogodzić się z przegraną, porażką. Dla mnie coś albo jest białe albo czarne, nie ma niczego pośrednio, zwłaszcza nie ma szarego, więc albo coś robie dobrze i chce (egoizm?) by ktoś w pracy czy w domu powiedział mi, że jest świetnie, albo coś robie źle i wtedy też chce by ktoś mi powiedział, że ok., włożyłaś w to prace i czas, ale nie – to nie jest to. To ma być inaczej.  Nie lubię, gdy ktoś mówi o mnie za moimi plecami w perfidny sposób. Wiem, że to nieuniknione, ale to nic miłego gdy ktoś mówi o Tobie z kimś innym w drugim końcu budynku, w którym się znajdujecie i patrzy się na ciebie, albo szepcze i wychyla się patrząc czy ktoś nie idzie a szepty ucichną gdy ktoś idzie. Nie ma szans byś się obroniła. Czasami argument obrony nie są skuteczne, bo i tak jak ktoś uwierzy w swoją wersje to przepadłaś.  Nie lubię, gdy ktoś chce kierować moim życiem w przekonaniu, że tak jest lepiej dla mnie. Wolę rozmowę, argumenty za i przeciw, jeżeli podejmę decyzję to, żeby upewnił mnie w przekonaniu, że dobrze robie. Jestem młoda, mam prawo się mylić i podejmować błędne decyzje, więc nie widzę przeciwwskazań by ktoś mi pomógł w podjęciu decyzji, ale nie robił tego za mnie.

Dziecko, rodzina, związek – ostatnio punkty zapalne. Mam prawie 24 lata. Co rusz na FB widzę, że ktoś z moich znajomych się zaręcza, bierze ślub, jest w ciąży czy właśnie został rodzicem. Fajnie, naprawdę. Bez ironii to piszę. Cieszę się, że mają rodzinę, dziecko, męża. Ja nie czuję się na to gotowa. Nie umiem wyobrazić sobie siebie jako mamy. Myślę, że bym sobie nie poradziła. Żeby była rodzina to przynajmniej musi być związek – trwały, znać siebie nawzajem jak łyse konie, planować wspólną przyszłość. Jestem na takim etapie życia, że nie mam na to czasu, nie mam potrzeby by dzielić się z kimś swoim czasem prywatnym. Mam potrzebę ułożenia sobie tego wszystkiego, co działo się przez ostatnie parę tygodni, miesięcy. Muszę zrobić badania, zrobić wszystko by moje zdrowie nie szwankowało, praca mnie satysfakcjonowała, bieganie lub jeżdżenie na rolkach nie wypełniało całego wolnego czasu, zastanowić się jak to zrobić by moja nauka angielskiego była jeszcze bardziej zaawansowana i bym stale się rozwijała, jeżeli na 100% zdecyduje się na hiszpański to by to miało sens.  Dopiero wtedy będę mogła powiedzieć, że czas się zająć sprawami osobistymi.


Przede mną jeszcze sporo takich rozważań i myśli, a nawet wiele rewolucji w życiu. A tym postem chcę zacząć rewolucje blogowąJ

sobota, 25 października 2014

Potrzebuję odpoczynku!


To był szalony miesiąc. A dziś od bardzo dawna mogę w spokoju usiąść na moim fotelu z laptopem na kolanach i czytać kolejne inspirujące blogi. Czasami potrzebuje takiego resetu. Mam nadzieje, na wieczorny relaks. Na to, że będę mogła zrobić sobie musli, włączyć film, zapisać rozbiegane myśli na kartce papieru i zrobić coś dla siebie. Choćby miałby to być jedynie pomalowanie paznokci. Potrzebuję tego. Jestem ostatnimi czasy tak zabiegana, zestresowana, że w środę jak musiałam posiedzieć, bo kręgosłup odmawiał współpracy to się zastanawiałam kiedy ostatnio tak robiłam. Nie pamiętam, chyba jak miałam urlop ponad miesiąc temu. A teraz? Teraz wszędzie gdzieś biegam. Do pracy, na studia... Po pracy zawsze coś się znajdzie do zrobienia: a to sprzątanie, a to nauka albo trzeba pójść poprawić recepty do lekarza. Łapię się na tym, że do domu rodziców wpadam na chwilę, robię chaotycznie wszystko na raz i nie mam czasu ani pobiegać ani wyjść z Polą (psem) na spacer. Nie mam na to czasu. Chciałam iść na siłownie, ale nie mam czasu. Ale, ale. Tego przecież chciałam, tak? Chciałam studiować i pracować. Wiedziałam,że konsekwencją tej decyzji będzie brak czasu na cokolwiek. I mi się to podoba, tylko czasami mam ochotę po prostu usiąść i ponicnierobić. 


Podobno lepiej żałować, że się coś zrobiło niż żałować, że się nic nie zrobiło. Cieszę się, że spróbowałam i poszłam na studia, cieszę się, że poszłam na samą anglistykę bez zbędnych dodatków. Gdybym zmieniła zdanie i poszła na etnolingwistykę to bym poległa. Praca plus studia z języka angielskiego to wyzwanie a 3 języki to byłby hardcore.


Jestem zmęczona i źle sypiam, ale nie będę narzekać i odreagowywać swoich emocji na innych. Daję z siebie 200% normy w pracy, na studiach się rozkręcam już do 100%, nie lubię jak mi ktoś utrudnia pracę celowo/niecelowo nie interesuje mnie to, ja mam zrobić swoje. Szanuję pracę innych, ale wymagam, żeby ktoś szanował też to, co ja robię. I nie jestem w stanie robić wszystkiego sama ani wszystkiego na raz. A czasami mam wrażenie, że tak właśnie jest...

środa, 2 lipca 2014

Dwa lata później...

Swoje życie osobiste próbuje po raz kolejny ułożyć. Żaden klocek do siebie nie pasuje. Tyle sprzeczności. Już  lepiej niż rok temu, gdy zapadłam w jakiś dziwny marazm zimowo-wiosenny. Ale nie mogę się we wszystkim odnaleźć. Zwłaszcza w sferze uczuć. Boje się, uciekam i nie pozwalam nikomu zbliżyć się do mnie. Jak czuje, że ktoś przekracza magiczną, niewidzialną granicę to wtedy ja wymykam się i znikam. Mam niemal 23 lata, słyszę powinnaś mieć chłopaka, założyć rodzinę, ja w twoim wieku miałam już dziecko roczne, dwuletnie etc. Krew mnie zalewa, bo ja nie chce! Zostałam nazwana Królową Lodu przez kuzynkę, bo nie mam chłopaka. A to jest tak jakbym nie miała uczuć. W pracy mówią, że jestem twarda psychicznie. To prawda, nie pokazuje uczuć na zewnątrz, do chorób podchodzę medycznie, chyba, że ktoś z bliskich mi osób choruje poważnie. Dzieci naprawdę chore, takie, które męczy bardzo grypa czy choroby wieku dziecięcego oraz z wadami wrodzonymi siłą rzeczy wzbudzają moje współczucie i uczucia i nie ma znaczenia, że ja nie chce mieć własnych dzieci. Nie płacze publicznie od ponad 5 lat. Nie zobaczysz moich łez. Płaczę w „poduszkę”, nie lubię okazywać uczuć, z prostej przyczyny: zawsze jestem tą, która wysłuchuje, a gdy ja chcę się wyżalić to nie ma już tej osoby, bo brak czasu. Powraca, gdy ona znowu musi się wygadać. Tak jak było w przypadku D. Swoją drogą, w zeszłym roku widziałam się z nią dwa razy. Raz w połowie sierpnia jak sama chciała się spotkać i gadała głównie o sobie oraz drugi raz w sylwestra czy też tuż przed sylwestrem przez przypadek w aptece. Była chyba od świąt, no ale nie miała czasu napisać. Cóż… A jeśli chodzi o facetów to wciąż mam w głowie Wicia, mimowolnie porównuje ich. Wiciu był moim kolegą. Tylko i wyłącznie. Zmarł 5 i pół roku temu, ale chyba dopiero po 5 latach pogodziłam się z tym, że zmarł. Ale nie na tyle, by przestać stawiać go sobie za wzór faceta, z którym chcę spędzić resztę życia i żeby był ojcem moich dzieci. Jedynym wyjątkiem był J., tylko teraz wychodzą na światło dzienne takie rzeczy o nim, że nie wiem co ja w nim widziałam. Pierwsze wrażenie jednak nie myli. W przypadku D. mnie nie myliło (po pierwszej klasie liceum chciałam się przez nią przenieść do innej szkoły…) i tak samo w przypadku J. gdy początkowo miałam go za popaprańca, który się wywyższa, co to nie ja. Nie zmieni a to faktu, że gdy się już w nim zakochałam (tak, ja się zakochałam) to był dla mnie jak istotą nadprzyrodzoną, bez wad za to same ochy i achy. Niestety, ale był jedynym facetem, o którym pomyślałam, że mogłabym mieć z nim rodzinę. Pierwszy raz w życiu widziałam siebie w białej sukni, jako matkę i żonę. On na to nie zasługiwał. Zresztą to nie jest ważne. Rok temu o tej porze, pisałam, że nie wiem jak to się potoczy, czy go straciłam. To już koniec, nie ma już żadnego uczucia. Cieszę się, że miałam możliwość pomyśleć o sobie w inny sposób. Nie tylko praca, praca i dla odmiany praca. Aa i angielski jeszcze do tego. Był miłą odmianą.
Właśnie praca i angielski: najważniejsze aspekty mojego życia. Za 4miesiące będę pełnowartościowym pracownikiem. Bardzo lubię swoją pracę. Nie jestem ekspertem, wciąż się uczę. Łapię się, że mało wiem, że koleżanki wiedzą więcej. Tylko, że one mają kilka – kilkanaście lat praktyki za sobą. A ja bym chciała mieć ich wiedzę i doświadczenie po nieco ponad półtora roku. Naiwna… Drugi to angielski. Już nie raz mówiłam, że kocham ten język i nie wyobrażam sobie, że kiedyś przestane się go uczyć. Maturę zdałam, co prawda mogło być lepiej, bo tylko 43%, a ciągle słyszę, że to dobry wynik i np. A. stwierdziła, że ona by nie zdała, a wynik jest super…. Za dużo czasu, serca i pieniędzy w to włożyłam. Matura nie odzwierciedla postępu jaki zrobiłam. Widzę różnicę między tym jak zaczynałam i byłam zielona, a końcem, gdzie parafrazy zdań przychodziły mi tak naturalnie jak na przykład obliczenia potrzebne do zrobienia maści czy roztworu na skóre z antybiotykiem.

Przez ten rok dużo więcej było o kosmetykach niż wcześniej. Projekt DENKO zawojował moją łazienką i dobrze, bo dużo zużywam, nie leży i nie terminuje się to wszystko. Teraz mój kosmetyczny odwyk trwa w najlepsze i dobrze – pozbędę się zbędnego balastu J Chciałabym, żeby jednak mniej było o kosmetykach a więcej ogólnie, o tym co czuje, myśle. Te wpisy odnośnie mojego życia pokazały mi ile się zmieniło. Przez pierwszy rok było tylko staż, praca, angielski. Teraz, kiedy moje życie jest w miarę stabilne, przez większą część mojego ostatniego roku moje życie wyglądało tak, jak tego bym chciała (pomijając kwestie mojego zdrowia, które szwankuje. Zaraz rok minie a ja nie mam konkretnej diagnozy. Jest tylko leczenie objawowe, dieta i kilka hipotez). Żyłam angielskim i pracą. Nie ma miejsca na uczucia, czy myślenie o przeszłości, o niewłaściwych osobach. Chcę by tak wyglądał mój przyszły rok. Chcę zacząć studia i żyć tylko nimi i pracą. Tak jest łatwiej. Wiem, że kiedyś obudzę się z ręką w nocniku. Sama, bez rodziny, najbliższych przyjaciół. Na przyjaciółce się zawiodłam i chyba drugi raz już bym komuś tak nie zaufała. Na matkę i żonę się nie nadaję, a dzieci to właściwie mieć nie chcę. Chcę spokoju i stabilizacji a to mi daje angielski i apteka.

środa, 7 maja 2014

Już po egzaminie:))

Już jestem PO. Jak się cieszę! Mam tyle energii, że aż nieprawdopodobne. Ale to dobrze, bo mam sporo rzeczy do zrobienia i potrzebuje powera!:)

Na pierwszy ogień wzięłam papiery. Przez ostatnie pół roku po prostu wkładałam do pudełek i takiej pseudo półki układałam wszystko,więc nawet nie wiedziałam ile tego się natworzyło! A tu jest po prostu masakra! Pełno gazet, które były klasyfikowane 'na później', moje farmaceutyczne gazety i przede wszystkim notatki z angielskiego, które zajmują górę miejsca!! Mało tego: mniej więcej tyle samo mam zakładek ulubionych na laptopie, książek do przeczytania i ciuchów w szafie! Rozparceluje kosmetyki między członków najbliższej rodziny (część już dałam, a jutro lub w sobotę przejrzę reszte, te które nie odpowiadają mi to oddam). Dzisiaj wieczór należy do notatek, gazet i dokumentów, nie wszystko, ale większość. Moje wiosenne porządki przesunęły się na prawie połowę maja. Projekt DENKO będzie pod koniec maja, co mnie cieszy, bo mam już tyle pustych opakowań... Moje życie wraca na właściwe tory. Chyba.

Dobra, wracam do porządkowania...

Matura to bzdura

Za godzinę będę już w szkole, za półtorej godziny dostane arkusz pierwszą część do ręki.

Ja  oszaleję, zwariuję.

Chcę być już PO!!..


PS. Odnośnie matur wspomnę troszkę później i troszkę więcej, bo nie tylko ja mam ten egzamin, ale moja siostra w tym roku podchodzi do matury. Polski, matematyka już za nią, teraz ustne i niemiecki.

niedziela, 4 maja 2014

Brak słów

Następnym razem jak mi wpadnie głupi pomysł do głowy np. poprawianie matury lub cokolwiek innego to wybij mi to ktoś z głowy. Nie wiem po co idę na ten egzaminy i tak go nie zdam. Co z tego, że zrobiłam progres? I tak kurde dopieprzą taki egzamin, że nic tylko się poryczeć. W ogóle jestem w czarnej dupie z powtórkami.! A jeszcze raz usłyszę, że mam się nie uczyć to albo się wścieknę i komuś się oberwie albo poryczę! Mam już dość i tak wiem jaki będzie wynik (poniżej 30%), więc nie wiem jaki ma to sens...

Przepraszam, musiałam się "wyładować" a kartka i długopis nie mają cierpliwości już na mnie.