środa, 2 lipca 2014

Dwa lata później...

Swoje życie osobiste próbuje po raz kolejny ułożyć. Żaden klocek do siebie nie pasuje. Tyle sprzeczności. Już  lepiej niż rok temu, gdy zapadłam w jakiś dziwny marazm zimowo-wiosenny. Ale nie mogę się we wszystkim odnaleźć. Zwłaszcza w sferze uczuć. Boje się, uciekam i nie pozwalam nikomu zbliżyć się do mnie. Jak czuje, że ktoś przekracza magiczną, niewidzialną granicę to wtedy ja wymykam się i znikam. Mam niemal 23 lata, słyszę powinnaś mieć chłopaka, założyć rodzinę, ja w twoim wieku miałam już dziecko roczne, dwuletnie etc. Krew mnie zalewa, bo ja nie chce! Zostałam nazwana Królową Lodu przez kuzynkę, bo nie mam chłopaka. A to jest tak jakbym nie miała uczuć. W pracy mówią, że jestem twarda psychicznie. To prawda, nie pokazuje uczuć na zewnątrz, do chorób podchodzę medycznie, chyba, że ktoś z bliskich mi osób choruje poważnie. Dzieci naprawdę chore, takie, które męczy bardzo grypa czy choroby wieku dziecięcego oraz z wadami wrodzonymi siłą rzeczy wzbudzają moje współczucie i uczucia i nie ma znaczenia, że ja nie chce mieć własnych dzieci. Nie płacze publicznie od ponad 5 lat. Nie zobaczysz moich łez. Płaczę w „poduszkę”, nie lubię okazywać uczuć, z prostej przyczyny: zawsze jestem tą, która wysłuchuje, a gdy ja chcę się wyżalić to nie ma już tej osoby, bo brak czasu. Powraca, gdy ona znowu musi się wygadać. Tak jak było w przypadku D. Swoją drogą, w zeszłym roku widziałam się z nią dwa razy. Raz w połowie sierpnia jak sama chciała się spotkać i gadała głównie o sobie oraz drugi raz w sylwestra czy też tuż przed sylwestrem przez przypadek w aptece. Była chyba od świąt, no ale nie miała czasu napisać. Cóż… A jeśli chodzi o facetów to wciąż mam w głowie Wicia, mimowolnie porównuje ich. Wiciu był moim kolegą. Tylko i wyłącznie. Zmarł 5 i pół roku temu, ale chyba dopiero po 5 latach pogodziłam się z tym, że zmarł. Ale nie na tyle, by przestać stawiać go sobie za wzór faceta, z którym chcę spędzić resztę życia i żeby był ojcem moich dzieci. Jedynym wyjątkiem był J., tylko teraz wychodzą na światło dzienne takie rzeczy o nim, że nie wiem co ja w nim widziałam. Pierwsze wrażenie jednak nie myli. W przypadku D. mnie nie myliło (po pierwszej klasie liceum chciałam się przez nią przenieść do innej szkoły…) i tak samo w przypadku J. gdy początkowo miałam go za popaprańca, który się wywyższa, co to nie ja. Nie zmieni a to faktu, że gdy się już w nim zakochałam (tak, ja się zakochałam) to był dla mnie jak istotą nadprzyrodzoną, bez wad za to same ochy i achy. Niestety, ale był jedynym facetem, o którym pomyślałam, że mogłabym mieć z nim rodzinę. Pierwszy raz w życiu widziałam siebie w białej sukni, jako matkę i żonę. On na to nie zasługiwał. Zresztą to nie jest ważne. Rok temu o tej porze, pisałam, że nie wiem jak to się potoczy, czy go straciłam. To już koniec, nie ma już żadnego uczucia. Cieszę się, że miałam możliwość pomyśleć o sobie w inny sposób. Nie tylko praca, praca i dla odmiany praca. Aa i angielski jeszcze do tego. Był miłą odmianą.
Właśnie praca i angielski: najważniejsze aspekty mojego życia. Za 4miesiące będę pełnowartościowym pracownikiem. Bardzo lubię swoją pracę. Nie jestem ekspertem, wciąż się uczę. Łapię się, że mało wiem, że koleżanki wiedzą więcej. Tylko, że one mają kilka – kilkanaście lat praktyki za sobą. A ja bym chciała mieć ich wiedzę i doświadczenie po nieco ponad półtora roku. Naiwna… Drugi to angielski. Już nie raz mówiłam, że kocham ten język i nie wyobrażam sobie, że kiedyś przestane się go uczyć. Maturę zdałam, co prawda mogło być lepiej, bo tylko 43%, a ciągle słyszę, że to dobry wynik i np. A. stwierdziła, że ona by nie zdała, a wynik jest super…. Za dużo czasu, serca i pieniędzy w to włożyłam. Matura nie odzwierciedla postępu jaki zrobiłam. Widzę różnicę między tym jak zaczynałam i byłam zielona, a końcem, gdzie parafrazy zdań przychodziły mi tak naturalnie jak na przykład obliczenia potrzebne do zrobienia maści czy roztworu na skóre z antybiotykiem.

Przez ten rok dużo więcej było o kosmetykach niż wcześniej. Projekt DENKO zawojował moją łazienką i dobrze, bo dużo zużywam, nie leży i nie terminuje się to wszystko. Teraz mój kosmetyczny odwyk trwa w najlepsze i dobrze – pozbędę się zbędnego balastu J Chciałabym, żeby jednak mniej było o kosmetykach a więcej ogólnie, o tym co czuje, myśle. Te wpisy odnośnie mojego życia pokazały mi ile się zmieniło. Przez pierwszy rok było tylko staż, praca, angielski. Teraz, kiedy moje życie jest w miarę stabilne, przez większą część mojego ostatniego roku moje życie wyglądało tak, jak tego bym chciała (pomijając kwestie mojego zdrowia, które szwankuje. Zaraz rok minie a ja nie mam konkretnej diagnozy. Jest tylko leczenie objawowe, dieta i kilka hipotez). Żyłam angielskim i pracą. Nie ma miejsca na uczucia, czy myślenie o przeszłości, o niewłaściwych osobach. Chcę by tak wyglądał mój przyszły rok. Chcę zacząć studia i żyć tylko nimi i pracą. Tak jest łatwiej. Wiem, że kiedyś obudzę się z ręką w nocniku. Sama, bez rodziny, najbliższych przyjaciół. Na przyjaciółce się zawiodłam i chyba drugi raz już bym komuś tak nie zaufała. Na matkę i żonę się nie nadaję, a dzieci to właściwie mieć nie chcę. Chcę spokoju i stabilizacji a to mi daje angielski i apteka.

2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o miłość, to na wszystko przyjdzie czas i nie ma co tego przyspieszać. Szkoda, że osoby postronne tego nie rozumieją :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :( A moim zdaniem, nie ma co się zmuszać do bycia z kimś tylko dlatego, że tak wypada albo chcą inni ludzie.

      Usuń