Szesnasty dzień na diecie
bezglutenowej. Nie chce pisać jak się czuje, bo jak napisze, że dobrze to się
może zepsuć, a źle nie mogę napisać, bo to jest nie do końca prawdziwa
odpowiedź. Muszę dać czas mojemu organizmowi. Jest mi lepiej niż po rzeczach z pszenicą
to fakt, ale. No właśnie, ale żeby mieć 1000% pewności, że to jednak gluten
jest winien moich dolegliwości musi chyba minąć jeszcze trochę.
Może po kolei. Już w zeszłym roku
jak zaczynałam zabawę z lekarzami to moja lekarka rodzinna mi się pytała czy
miałam kiedyś celiakie. I to nie dawało mi spokoju, kilka tygodni później
zrobiłam jedno badanie, drugie na celiakie i nic nie wykazało. Co prawda
pierwsze rzeczy z których zrezygnowałam były typowo pszenne: biały chleb,
makaron, panierowane, smażone mięsa. We wszystkich jest spora dawka glutenu.
Przełomem był Nowy Rok, jak już nie mogłam nic jeść. Po wszystkim źle się
czułam. Jeszcze bardziej zaostrzyłam diet, ale niestety dolegliwości nie
ustąpiły. Trochę jestem przyparta do muru z tą dietą, bo już chyba tylko to mi
zostało. Wiem, jestem farmaceutką i może nie powinnam tak mówić, ale nasza
służba zdrowia kuleje. Zwłaszcza jeśli chodzi o opiekę lekarską. Nie dość, że
za gastroskopią i kolonoskopią czeka się dużo czasu, większość badań robiłam
prywatnie, ani rodzinna, ani chirurg –gastrolog państwowo, ani gastrolog
prywatnie nie zlecali badań typu pasożyty, alergie pokarmowe, Panie Boże o czym
ja piszę oni nawet nie dali mi skierowania na badanie krwi podstawowe! Od
rodzinnej dostałam skierowanie na USG brzucha, od chirurga – gastrologa na
kolono i gastroskopie, a gastrolog prywatnie spławił mnie po 2 wizytach,
twierdząc, że to na pewno zespół jelita drażliwego, a jak nadal będzie bolało
to proszę przyjść na czczo 5-6 godzin i zrobimy badanie, nawet nie raczył
poinformować mnie które. A wypadałoby, ponieważ gastroskopia czy kolonoskopia,
każde z nich po ok. 500zł prywatnie. Ostatecznie i tak zostałam przy chirurgu.
Na ostatniej wizycie powiedział, że jak to nie pomoże to będziemy myśleć dalej.
Chodzę regularnie do niego, co miesiąc. Badanie też miałam szybciej, bo moja
ciocia z nim pracuje. Nie ukrywajmy, jakby nie to to badania miałabym
najwcześniej pół roku od zapisania się. Jeśli ktoś to czyta, to nie wiem, ale
może powinnam iść do niego prywatnie, żeby zaczął porządną diagnostykę? A nie
trochę tak na oślep? Jak sądzicie, bo ja już sama nie wiem….
A wracając do głównego tematu:
Dieta bezglutenowa. Całe szczęście żyjemy w XXI wieku, wszystko poszło do
przodu, mamy dostęp do niemal wszystkiego. Przygotowania do diety rozpoczęłam
na klika dni przed rozpoczęciem diety. Przeszłam się po supermarketach w
poszukiwaniu jedzenia, po piekarniach, wpadłam do zdrowej żywności, poczytałam
w Internecie o tym. Jak mi poszło? Mam w swoim mieście kilka supermarketów.
Zacznę od tego, że w : Polomarkecie, Biedronce, Kauflandzie nic nie znajdę.
Chyba, że źle szukam albo musiałabym spędzić więcej czasu. Ale wierzcie mi nie
to, że nie mam na to czasu, chęci czy nie wiem czego tam jeszcze, nie z
lenistwa, po prostu to jest męczarnia, tortura. Ja lubię jedzenie, nie
wszystko, ale lubie, więc jak mam iść do takiego Polomarketu i przeglądać moje
ulubione rzeczy czy przypadkiem nie ma tam innej mąki niż pszenna i na robić
sobie ochoty na te rzeczy to ja dziękuję. Dla mnie to będzie niewyobrażalny ból
jak wezmę swoją ukochaną milkę i zobaczę napis: Produkt może zawierać gluten
etc., produkt zawiera gluten, albo mąka pszenna w składzie na pierwszym
najdalej na drugim miejscu. I ulubiony produkt wraca na półkę a ja choć
chciałabym zjeść to nie mogę. Nie chcę się tak katować. Ostatnio moimi
supermarketami są: Carreforur (ma dwa regały ze zdrową żywnością), Lidl (mają
niektóre produkty bezglutenowe, można też dostać wędliny bez glutenu), Netto
(tu jedynie znalazłam parówki i jeszcze jakieś mięso, ale nie jestem mięsożerna
aż tak bardzo). Rossmann mnie też miło zaskoczył ( ostatnio kupiłam murzynka,
ale jeszcze nie zrobiłam, jest też chleb, jakieś słodycze),natomiast sklep ze
zdrową żywnością mnie rozczarował, bo myślałam, że dostanę więcej. Na chleb
czekam drugi tydzień;/ W ogóle najgorzej z pieczywem, bo chleb tostowy na
początku nie jest smaczny, ale później już lepiej. W ubiegły piątek byłam na
spotkaniu z koleżankami w Koninie i będąc w Rossmannie czy Carrefourze
zaopatrzyłam się trochę, nie miałam dużo czasu bo byłam z A. Ale za to jej
przypomniało się, że w tzw eklerku (sorry, ale nazwa sklepu jest zbyt
skomplikowana by ją zapamiętać….) jest dobrze zaopatrzony dział ze zdrową
żywnością. I miała racje, dla mnie bezglutenowca to był RAJ! Wszystko, co tylko
bym chciała! Kupiłam mąkę gryczaną, bo tylko tam była dostępna. Chleb
powszedni, który smakował jak trociny, drożdże sypkie. I tak po ponad tygodniu
poszukiwań składników, można było upiec chleb bezglutenowy! Wcześniej jadłam
chleb razowy, ale po tygodniu mój żołądek się buntował i już mnie po nim bolał
i miałam mdłości. Teraz wciąż szukam idealnego przepisu na bezglutenowy chleb,
ale jak to bywa w przypadku diet wszelakich, bułeczki i chleb wieloziarniste
były lepsze! Ale nie ma zmiłuj, twardym trzeba być a nie „Miętkim”, więc dwa
tygodnie nie jem bułek, może spróbuje bezglutenowych. Od ponad roku, może nawet
już półtora roku nie jadłam tostów. Jak będę miała urlop to na pewno spróbuje.
Niestety, bez sera (bo to też nie działa na mój brzuch najlepiej), ale z
bezglutenową polędwicą i odrobiną keczupu to na pewno. Mam nadzieje, że smażone
mi nie zaszkodzi, bo takowe już 8 miesięcy temu odrzuciłam…
Ciężko jest być na tej diecie. Na
blogu eksperymentalnie.com przeczytałam, że dla autorki to jest/była największa
kara za grzechy, które nie popełniła. Ma racje, też tak czasami czuje. Ile
można jeść to samo? Ja jestem na początku diety, więc jeszcze nie wiem na co
mogę sobie pozwolić a na co nie. Chodząc po tych sklepach i pytając się np. pań
na kasie czy w dziale wędliniarskim miałam wrażenie, że mają mnie za wariatkę.
I po którymś z kolei sklepie z takim wrażeniem i odpowiedzią „nie ma”, „pani
sobie sprawdzi tam” miałam ochotę płakać. Teraz się zrobiłam trochę cwańsza i
jak mam zamiar kupić polędwice to czytam skład każdej napotkanej. Zapamiętuję
co gdzie i za ile mogę kupić i czy jest dostępne cały czas czy też na
zamówienie, albo trzeba pojechać 30 km jak w przypadku mąki gryczanej. Czasami
udaje się coś zamówić w sklepie, a
czasami obejść się smakiem. Wygląda jednak na to, że dieta bezglutenowa będzie
kontynuowana (lekarz jak na razie zgodził się na miesiąc próbny, bo przy tej
diecie można schudnąć, a ja jestem wystarczająco chuda, mam niedowagę, więc
sama nawet boje się i kontroluję, żeby zbytnio nie schudnąć). Przy diecie
bezglutenowej u osoby wierzącej, katoliczki nie sposób nie wspomnieć o kwestii
takiej jak Komunia święta. Otóż, dla mnie to nie był problem, bo czułam się
gorzej po komunikantach w zeszłym roku i zwyczajnie nie przystępuje do Komunii,
gorzej z opłatkiem wigilijnym, bo co tu zrobić w Wigilię? Można zamówić u
siebie w parafii albo w sklepie internetowym. Znalazłam nawet jeden i to bardzo dobrze zaopatrzony. Wraca mi wiara,
że będąc na diecie nie padnę z głodu;) Wbrew pozorom jest co jeść, tylko
czasami trudnodostępne.
Ostatnio byłam u gastrologa w klinice Multimed i również okazało się, że nie mogę jeść chleba ani żadnych pokarmów z glutenem, pszenicą. Jak się okazuje, każdy z nas powinien wybrać się do takiego specjalisty - czasami sami nie mamy pojęcia o tym, co nam szkodzi.
OdpowiedzUsuń