sobota, 16 sierpnia 2014

Życie bez glutenu - początki


Szesnasty dzień na diecie bezglutenowej. Nie chce pisać jak się czuje, bo jak napisze, że dobrze to się może zepsuć, a źle nie mogę napisać, bo to jest nie do końca prawdziwa odpowiedź. Muszę dać czas mojemu organizmowi. Jest mi lepiej niż po rzeczach z pszenicą to fakt, ale. No właśnie, ale żeby mieć 1000% pewności, że to jednak gluten jest winien moich dolegliwości musi chyba minąć jeszcze trochę.
Może po kolei. Już w zeszłym roku jak zaczynałam zabawę z lekarzami to moja lekarka rodzinna mi się pytała czy miałam kiedyś celiakie. I to nie dawało mi spokoju, kilka tygodni później zrobiłam jedno badanie, drugie na celiakie i nic nie wykazało. Co prawda pierwsze rzeczy z których zrezygnowałam były typowo pszenne: biały chleb, makaron, panierowane, smażone mięsa. We wszystkich jest spora dawka glutenu. Przełomem był Nowy Rok, jak już nie mogłam nic jeść. Po wszystkim źle się czułam. Jeszcze bardziej zaostrzyłam diet, ale niestety dolegliwości nie ustąpiły. Trochę jestem przyparta do muru z tą dietą, bo już chyba tylko to mi zostało. Wiem, jestem farmaceutką i może nie powinnam tak mówić, ale nasza służba zdrowia kuleje. Zwłaszcza jeśli chodzi o opiekę lekarską. Nie dość, że za gastroskopią i kolonoskopią czeka się dużo czasu, większość badań robiłam prywatnie, ani rodzinna, ani chirurg –gastrolog państwowo, ani gastrolog prywatnie nie zlecali badań typu pasożyty, alergie pokarmowe, Panie Boże o czym ja piszę oni nawet nie dali mi skierowania na badanie krwi podstawowe! Od rodzinnej dostałam skierowanie na USG brzucha, od chirurga – gastrologa na kolono i gastroskopie, a gastrolog prywatnie spławił mnie po 2 wizytach, twierdząc, że to na pewno zespół jelita drażliwego, a jak nadal będzie bolało to proszę przyjść na czczo 5-6 godzin i zrobimy badanie, nawet nie raczył poinformować mnie które. A wypadałoby, ponieważ gastroskopia czy kolonoskopia, każde z nich po ok. 500zł prywatnie. Ostatecznie i tak zostałam przy chirurgu. Na ostatniej wizycie powiedział, że jak to nie pomoże to będziemy myśleć dalej. Chodzę regularnie do niego, co miesiąc. Badanie też miałam szybciej, bo moja ciocia z nim pracuje. Nie ukrywajmy, jakby nie to to badania miałabym najwcześniej pół roku od zapisania się. Jeśli ktoś to czyta, to nie wiem, ale może powinnam iść do niego prywatnie, żeby zaczął porządną diagnostykę? A nie trochę tak na oślep? Jak sądzicie, bo ja już sama nie wiem….
A wracając do głównego tematu: Dieta bezglutenowa. Całe szczęście żyjemy w XXI wieku, wszystko poszło do przodu, mamy dostęp do niemal wszystkiego. Przygotowania do diety rozpoczęłam na klika dni przed rozpoczęciem diety. Przeszłam się po supermarketach w poszukiwaniu jedzenia, po piekarniach, wpadłam do zdrowej żywności, poczytałam w Internecie o tym. Jak mi poszło? Mam w swoim mieście kilka supermarketów. Zacznę od tego, że w : Polomarkecie, Biedronce, Kauflandzie nic nie znajdę. Chyba, że źle szukam albo musiałabym spędzić więcej czasu. Ale wierzcie mi nie to, że nie mam na to czasu, chęci czy nie wiem czego tam jeszcze, nie z lenistwa, po prostu to jest męczarnia, tortura. Ja lubię jedzenie, nie wszystko, ale lubie, więc jak mam iść do takiego Polomarketu i przeglądać moje ulubione rzeczy czy przypadkiem nie ma tam innej mąki niż pszenna i na robić sobie ochoty na te rzeczy to ja dziękuję. Dla mnie to będzie niewyobrażalny ból jak wezmę swoją ukochaną milkę i zobaczę napis: Produkt może zawierać gluten etc., produkt zawiera gluten, albo mąka pszenna w składzie na pierwszym najdalej na drugim miejscu. I ulubiony produkt wraca na półkę a ja choć chciałabym zjeść to nie mogę. Nie chcę się tak katować. Ostatnio moimi supermarketami są: Carreforur (ma dwa regały ze zdrową żywnością), Lidl (mają niektóre produkty bezglutenowe, można też dostać wędliny bez glutenu), Netto (tu jedynie znalazłam parówki i jeszcze jakieś mięso, ale nie jestem mięsożerna aż tak bardzo). Rossmann mnie też miło zaskoczył ( ostatnio kupiłam murzynka, ale jeszcze nie zrobiłam, jest też chleb, jakieś słodycze),natomiast sklep ze zdrową żywnością mnie rozczarował, bo myślałam, że dostanę więcej. Na chleb czekam drugi tydzień;/ W ogóle najgorzej z pieczywem, bo chleb tostowy na początku nie jest smaczny, ale później już lepiej. W ubiegły piątek byłam na spotkaniu z koleżankami w Koninie i będąc w Rossmannie czy Carrefourze zaopatrzyłam się trochę, nie miałam dużo czasu bo byłam z A. Ale za to jej przypomniało się, że w tzw eklerku (sorry, ale nazwa sklepu jest zbyt skomplikowana by ją zapamiętać….) jest dobrze zaopatrzony dział ze zdrową żywnością. I miała racje, dla mnie bezglutenowca to był RAJ! Wszystko, co tylko bym chciała! Kupiłam mąkę gryczaną, bo tylko tam była dostępna. Chleb powszedni, który smakował jak trociny, drożdże sypkie. I tak po ponad tygodniu poszukiwań składników, można było upiec chleb bezglutenowy! Wcześniej jadłam chleb razowy, ale po tygodniu mój żołądek się buntował i już mnie po nim bolał i miałam mdłości. Teraz wciąż szukam idealnego przepisu na bezglutenowy chleb, ale jak to bywa w przypadku diet wszelakich, bułeczki i chleb wieloziarniste były lepsze! Ale nie ma zmiłuj, twardym trzeba być a nie „Miętkim”, więc dwa tygodnie nie jem bułek, może spróbuje bezglutenowych. Od ponad roku, może nawet już półtora roku nie jadłam tostów. Jak będę miała urlop to na pewno spróbuje. Niestety, bez sera (bo to też nie działa na mój brzuch najlepiej), ale z bezglutenową polędwicą i odrobiną keczupu to na pewno. Mam nadzieje, że smażone mi nie zaszkodzi, bo takowe już 8 miesięcy temu odrzuciłam…

Ciężko jest być na tej diecie. Na blogu eksperymentalnie.com przeczytałam, że dla autorki to jest/była największa kara za grzechy, które nie popełniła. Ma racje, też tak czasami czuje. Ile można jeść to samo? Ja jestem na początku diety, więc jeszcze nie wiem na co mogę sobie pozwolić a na co nie. Chodząc po tych sklepach i pytając się np. pań na kasie czy w dziale wędliniarskim miałam wrażenie, że mają mnie za wariatkę. I po którymś z kolei sklepie z takim wrażeniem i odpowiedzią „nie ma”, „pani sobie sprawdzi tam” miałam ochotę płakać. Teraz się zrobiłam trochę cwańsza i jak mam zamiar kupić polędwice to czytam skład każdej napotkanej. Zapamiętuję co gdzie i za ile mogę kupić i czy jest dostępne cały czas czy też na zamówienie, albo trzeba pojechać 30 km jak w przypadku mąki gryczanej. Czasami udaje się coś zamówić w sklepie,  a czasami obejść się smakiem. Wygląda jednak na to, że dieta bezglutenowa będzie kontynuowana (lekarz jak na razie zgodził się na miesiąc próbny, bo przy tej diecie można schudnąć, a ja jestem wystarczająco chuda, mam niedowagę, więc sama nawet boje się i kontroluję, żeby zbytnio nie schudnąć). Przy diecie bezglutenowej u osoby wierzącej, katoliczki nie sposób nie wspomnieć o kwestii takiej jak Komunia święta. Otóż, dla mnie to nie był problem, bo czułam się gorzej po komunikantach w zeszłym roku i zwyczajnie nie przystępuje do Komunii, gorzej z opłatkiem wigilijnym, bo co tu zrobić w Wigilię? Można zamówić u siebie w parafii albo w sklepie internetowym. Znalazłam nawet jeden i  to bardzo dobrze zaopatrzony. Wraca mi wiara, że będąc na diecie nie padnę z głodu;) Wbrew pozorom jest co jeść, tylko czasami trudnodostępne.

1 komentarz:

  1. Ostatnio byłam u gastrologa w klinice Multimed i również okazało się, że nie mogę jeść chleba ani żadnych pokarmów z glutenem, pszenicą. Jak się okazuje, każdy z nas powinien wybrać się do takiego specjalisty - czasami sami nie mamy pojęcia o tym, co nam szkodzi.

    OdpowiedzUsuń