środa, 20 sierpnia 2014

We can make it if we try;)


                Już nie raz pisałam, że uwielbiam angielski. Pokochałam ten język w drugiej klasie liceum i tak mi zostało. Miałam lepsze i gorsze czasy w nauce tego języka. Do końca pierwszej liceum moje podejście ograniczało się do: byle zdać na 3 -4, byle mnie nie wzięła do odpowiedzi, a najlepiej, żeby mnie nie widziała, bo nie daj Boże zapyta albo będzie kazała przeczytać, napisać lub zrobić zadanie. Diametralnie zmienione podejście do angielskiego i ręka non stop w górze. Pamiętam taką sytuacje, gdy na pierwsze zajęcia przygotowujące do matury w szkole językowej Pani kazała mi zamknąć buzie, bo ona wie że ja to umiem i chciała sprawdzić innych wiedze. Miłe uczucie albo inaczej: miła odmiana. Dużo czasu, energii i bądź co bądź pieniędzy włożyłam w naukę najpierw do matury podstawowej, później do matury rozszerzonej i choć były momenty ciężkie to zawsze dobrze mi się tego języka uczyło.
                Nie wiem czy pisałam też o tym, że nie wyobrażam sobie, że będę tylko technikiem farmaceutycznym bez wykształcenia wyższego? W każdym razie jeśli nie pisałam to piszę teraz. Chcę iść na studia. Nie jakiekolwiek byleby mieć papierek, że jestem magistrem czegoś tam. Nie po to by rzucić obecną pracę. Ale po to by za 10, 20lat może jeszcze później powiedzieć, że mam wszystko czego chciałam: prace, wykształcenie i życie prywatne, o których marzyłam. Próbowałam już wielu rzeczy: matura początkowo z historii ( do tej pory nie wiem, co mnie podkusiło i co ja komu chciałam udowodnić…), dwa razy podchodziłam do matury z biologii rozszerzonej (z marnym skutkiem, niestety) a w Medyku intensywnie uczyłam się chemii i myśle, że jakby moja nauczycielka od chemii z liceum do której chodziłam wtedy na korepetycje dłużej nade mną „popracowała” to pewnie miałabym za sobą przynajmniej podejście do matury z chemii. Tylko, że to nie jest to. Ja mogę posłuchać o II wojnie światowej, film obejrzeć, rozwiązać zadanie z chemii, matematyki czy poczytać o roślinkach, zwierzątkach, gadach, płazach etc. Ale to jest chwila, moment. Podoba mi się to w chwili uczenia, ale nic dłużej. Z angielskim jest inaczej. Lubię się go uczyć, lubię słówka nowe, wypracowania i ciekawe teksty.
                Mam na koncie swej ścieżki edukacyjnej dostanie się na ochronę środowiska w Łodzi, inżynierię środowiska do Turku i epizod na filologii angielskiej z językiem rosyjskim w Koninie. I przyznaje: angielski wygrywa. Wiem, że studia to będzie 5 lat ciężkiej, solidnej i czasami męczącej pracy. Będzie ból, krew i łzy ;) (Może przesadziłam, ale łzy na pewno będą….). Ale lubie uczyć się angielskiego. I koniec.

                I wszystko byłoby idealne. Jest miłość do języka, są chęci, czas i możliwości. I są schody. Zawsze myślałam, że filologia jest w każdej szkole, tak jak pedagogika, zarządzanie i psychologia. I o ile z pedagogiką i zarządzaniem się nie pomyliłam o tyle z psychologią i filologią już tak. W Koninie jest sporo oddziałów zamiejscowych różnych uczelni. Ale tylko na PWSZ jest filologia angielska, tylko nie ma zaocznej. Tak więc zapisałam się na UAM w Poznaniu (wyniki jakoś tak w pierwszym tygodniu września), ale chciałabym do Kalisza się dostać (UAM ma zakład filologii angielskiej), ale nie wiem czy otwierają – na stronie Kalisza było kiedyś przekserowanie na główną UAM, ale teraz nie ma. Ewentualnie myślałam o Wyższej Szkole Studiów Międzynarodowych w Łodzi. Problem jest taki, że zjazdy owszem są coda tygodnie, ale piątek, sobota i niedziela. Z tego co widziałam na stronie to chyba 2 rok miał zajęcia głównie w piątki od 15 i soboty, a w niedziele dwa bloki. Jak dla mnie odpada. Pracuję do 15, a co drugi piątek do 19, więc sorry. Zostaje mi UAM, ale muszę dowiedzieć się czy są co dwa tygodnie w sobote i niedziele czy co tydzień i piątki też. Już zapłaciłam opłatę rekrutacyjną, więc jeśli się okaże, że Kalisz nie otwiera zaocznych, filologia angielska jest co tydzień w Poznaniu to są jeszcze dwie możliwości. Uwaga, uwaga: filologia, specjalność rosyjska (jeżeli rosyjski od podstaw i dogodne terminy zjazdów – wchodzę w to! Oraz akustyka, specjalność protetyka słuchu – może być ciekawe, wiem, że to nie angielski, ale trudno). Będę dzwoniła jeszcze jutro do Łodzi Społeczna Akademia Nauk i w Poznaniu Wyższa Szkoła języków Obcych. A jak nie, to do końca tygodnia ogarnę Stolicę. Jak będę wiedziała co i jak to na pewno napiszę. Liczę, że wszystko wyjaśni się do połowy września.

P.S. Patrzyłam jeszcze przed chwilką dosłownie na strone internetową Wyższej Szkoły Języków Obcych w Poznaniu, niestety, ale anglistyka jest co dwa tygodnie piątek, sobota i niedziela;/ Ale bardzo mi się spodobał opis etnolingwistyki i lingwistyki stosowanej. Na pewno jest rekrutacja na UAM na etnolingwistykę i nawet spisałam sobie numer żeby się dowiedzieć co i jak, ale bałam się, że to jakieś dziwolągowate języki będą, a tu na WSJO jest angielski + arabski lub hindi + niemiecki lub hiszpański. Całkiem przyjemnie;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz