Już nie
raz pisałam, że uwielbiam angielski. Pokochałam ten język w drugiej klasie
liceum i tak mi zostało. Miałam lepsze i gorsze czasy w nauce tego języka. Do
końca pierwszej liceum moje podejście ograniczało się do: byle zdać na 3 -4,
byle mnie nie wzięła do odpowiedzi, a najlepiej, żeby mnie nie widziała, bo nie
daj Boże zapyta albo będzie kazała przeczytać, napisać lub zrobić zadanie.
Diametralnie zmienione podejście do angielskiego i ręka non stop w górze.
Pamiętam taką sytuacje, gdy na pierwsze zajęcia przygotowujące do matury w
szkole językowej Pani kazała mi zamknąć buzie, bo ona wie że ja to umiem i
chciała sprawdzić innych wiedze. Miłe uczucie albo inaczej: miła odmiana. Dużo
czasu, energii i bądź co bądź pieniędzy włożyłam w naukę najpierw do matury
podstawowej, później do matury rozszerzonej i choć były momenty ciężkie to
zawsze dobrze mi się tego języka uczyło.
Nie
wiem czy pisałam też o tym, że nie wyobrażam sobie, że będę tylko technikiem
farmaceutycznym bez wykształcenia wyższego? W każdym razie jeśli nie pisałam to
piszę teraz. Chcę iść na studia. Nie jakiekolwiek byleby mieć papierek, że
jestem magistrem czegoś tam. Nie po to by rzucić obecną pracę. Ale po to by za
10, 20lat może jeszcze później powiedzieć, że mam wszystko czego chciałam:
prace, wykształcenie i życie prywatne, o których marzyłam. Próbowałam już wielu
rzeczy: matura początkowo z historii ( do tej pory nie wiem, co mnie podkusiło
i co ja komu chciałam udowodnić…), dwa razy podchodziłam do matury z biologii rozszerzonej
(z marnym skutkiem, niestety) a w Medyku intensywnie uczyłam się chemii i myśle,
że jakby moja nauczycielka od chemii z liceum do której chodziłam wtedy na
korepetycje dłużej nade mną „popracowała” to pewnie miałabym za sobą
przynajmniej podejście do matury z chemii. Tylko, że to nie jest to. Ja mogę
posłuchać o II wojnie światowej, film obejrzeć, rozwiązać zadanie z chemii,
matematyki czy poczytać o roślinkach, zwierzątkach, gadach, płazach etc. Ale to
jest chwila, moment. Podoba mi się to w chwili uczenia, ale nic dłużej. Z
angielskim jest inaczej. Lubię się go uczyć, lubię słówka nowe, wypracowania i
ciekawe teksty.
Mam na
koncie swej ścieżki edukacyjnej dostanie się na ochronę środowiska w Łodzi, inżynierię
środowiska do Turku i epizod na filologii angielskiej z językiem rosyjskim w
Koninie. I przyznaje: angielski wygrywa. Wiem, że studia to będzie 5 lat
ciężkiej, solidnej i czasami męczącej pracy. Będzie ból, krew i łzy ;) (Może
przesadziłam, ale łzy na pewno będą….). Ale lubie uczyć się angielskiego. I
koniec.
I
wszystko byłoby idealne. Jest miłość do języka, są chęci, czas i możliwości. I
są schody. Zawsze myślałam, że filologia jest w każdej szkole, tak jak
pedagogika, zarządzanie i psychologia. I o ile z pedagogiką i zarządzaniem się
nie pomyliłam o tyle z psychologią i filologią już tak. W Koninie jest sporo oddziałów
zamiejscowych różnych uczelni. Ale tylko na PWSZ jest filologia angielska,
tylko nie ma zaocznej. Tak więc zapisałam się na UAM w Poznaniu (wyniki jakoś
tak w pierwszym tygodniu września), ale chciałabym do Kalisza się dostać (UAM
ma zakład filologii angielskiej), ale nie wiem czy otwierają – na stronie
Kalisza było kiedyś przekserowanie na główną UAM, ale teraz nie ma. Ewentualnie
myślałam o Wyższej Szkole Studiów Międzynarodowych w Łodzi. Problem jest taki,
że zjazdy owszem są coda tygodnie, ale piątek, sobota i niedziela. Z tego co
widziałam na stronie to chyba 2 rok miał zajęcia głównie w piątki od 15 i
soboty, a w niedziele dwa bloki. Jak dla mnie odpada. Pracuję do 15, a co drugi
piątek do 19, więc sorry. Zostaje mi UAM, ale muszę dowiedzieć się czy są co
dwa tygodnie w sobote i niedziele czy co tydzień i piątki też. Już zapłaciłam
opłatę rekrutacyjną, więc jeśli się okaże, że Kalisz nie otwiera zaocznych,
filologia angielska jest co tydzień w Poznaniu to są jeszcze dwie możliwości.
Uwaga, uwaga: filologia, specjalność rosyjska (jeżeli rosyjski od podstaw i
dogodne terminy zjazdów – wchodzę w to! Oraz akustyka, specjalność protetyka
słuchu – może być ciekawe, wiem, że to nie angielski, ale trudno). Będę dzwoniła
jeszcze jutro do Łodzi Społeczna Akademia Nauk i w Poznaniu Wyższa Szkoła
języków Obcych. A jak nie, to do końca tygodnia ogarnę Stolicę. Jak będę
wiedziała co i jak to na pewno napiszę. Liczę, że wszystko wyjaśni się do
połowy września.
P.S. Patrzyłam jeszcze przed chwilką dosłownie na strone internetową Wyższej Szkoły Języków Obcych w Poznaniu, niestety, ale anglistyka jest co dwa tygodnie piątek, sobota i niedziela;/ Ale bardzo mi się spodobał opis etnolingwistyki i lingwistyki stosowanej. Na pewno jest rekrutacja na UAM na etnolingwistykę i nawet spisałam sobie numer żeby się dowiedzieć co i jak, ale bałam się, że to jakieś dziwolągowate języki będą, a tu na WSJO jest angielski + arabski lub hindi + niemiecki lub hiszpański. Całkiem przyjemnie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz