wtorek, 2 września 2014

Kosmetyczne podsumowanie lata - detoksu ciąg dalszy..

                Drugi dzień urlopu a ja nie idąc do pracy czuję się dziwnie. Jakbym popełniła ciężką zbrodnie przeciwko ludzkości. Wiem, że ten urlop mi się należy i od października może być mało czasu na odpoczynek, ale chyba popadam w pracoholizm… W piątek byłam na drugiej zmianie, więc jakby nie było od soboty mam wolne. Taa, w sobotę i wczoraj byłam na chwilkę w pracy, a dzisiaj ledwo się powstrzymuję, żeby tam nie iść. Mało tego już był telefon, gdzie co leży. Ja zwariuje z nicnierobienia. Jak nic.

                A żeby tak się nie stało to chcę wypocząć maksymalnie, ale że ja nie potrafię tak długo, więc zajmuję ręce czym się da. W sobotę posprzątałam cały swój pokój, w niedziele uzupełniłam zeszyt recepturowy (praca na urlopie ;P), wczoraj głównie biegałam po lekarzach by mi poprawili recepty i byłam na Mszy jednocześnie za Ojczyznę i za mojego wuja. A dziś od rana sprzątam. Chciałam jeszcze zająć się moim komputerem i blogiem, bo w końcu mam czas i nie ma wykrętów pracą czy angielskim. Mój blog trzeba „odkurzyć” a na komputerze zrobić porządki, bo się chaos wkradł. Nie mniej jednak zrobiłam też porządki w kosmetykach.


                W związku z nadejściem wiosny postanowiłam iść na kosmetyczny odwyk. Miałam sporo kosmetyków i wcale nie chciałam, aby tak było dalej a już tym bardziej nie chciałam by moja kolekcja rosła w siłę. Kosmetyki były wszędzie: w pudełku ozdobnym przeznaczonym na kosmetyki, które mają długą datę i mogą być zużyte dużo później, na półce ławy, w szufladzie komody i oczywiście wszędzie w Łazience, z której właściwie wychodziły. Później, po zrobieniu konkretnego porządku wiele zniknęło, dużo starałam się wykańczać. Co mi nie odpowiadało pod jakimś względem oddawałam komuś. I tak doszłam do stanu, który mam teraz. Niby jak patrzę na pierwsze zdjęcie z marca, wydaje mi się ,że mam tego wszystkiego mniej. W liczbach niestety nie jest mniej. Cieszę się, że ubyło mi balsamów do ciała, preparatów do mycia twarzy i demakijażu, do rąk, nawet tak „nierotujące” ostatnimi czasy jak kremy do rąk stopniały. Przyrosło za to kolorówki. I to jest chyba ten słaby punkt, który zaważył o wyniku. Jest sporo produktów, które wystarczą mi na kilka użyć, ale do zdjęcia musiały się ładnie ustawić. Detoks trwa nadal. I będzie trwał przynajmniej do pierwszego dnia wiosny w przyszłym roku. Powód jest banalny: motywuje mnie bym przemyślała dwa razy nim coś kupie. Zyskuje miejsce, pieniądze i święty spokój. Nic mi nie leży, nie terminuje się a ja nie mam wyrzutów sumienia, że kupiłam / dostałam i połowa ląduje w koszu, bo jest po terminie ważności. Podobnie jest z projektem DENKO, ale o tym już wspomniałam. To jest też taka mała terapia, kupowałam, bo ktoś miała, bo tanie czy promocja. Teraz wiem, co mam, co zużyłam i jak mi się zmieniają kosmetyki. Podoba mi się ten projekt, jutro najdalej pojutrze wrzucę kolejny projekt DENKO i słowem nie będę wspominać o kosmetykach, w końcu to nie jest blog kosmetyczny. I czas ustalić zasady: o kosmetykach będę pisała co dwa miesiące w ramach tego projektu i okresowo o postępach detoksu.

Teraz w kolejnych DENKACH może pojawić się więcej produktów do rąk, paznokci i włosów., bo rzecz jasna dalej walczę z rozdwajającymi się paznokciami, ręce mi pękają w chłodniejsze dni i po dłuższym kontakcie z wodą. A na domiar złego, moje włosy bardziej przypominają siano niż włosy, więc skupie się teraz na poprawie ich kondycji…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz