niedziela, 26 maja 2013

Przemyślenia

Jak dotąd maj jest miesiącem totalnie zakręconym, innym od pozostałych. Trochę na wariackich papierach wszystko się dzieje. Jest też miesiącem spotkań, ważnych dla mnie wydarzeń. Jestem coraz bardziej zagubiona w tym wszystkim. Ale po kolei, bo nie było mnie tu od 3 tygodni.

  • staż - to jest dla mnie temat rzeka. W jednej chwili stałam się technikiem za pierwszym stołem. Nie powiem, wszystko było na wariackich papierach. Stałam za pierwszym stołem, rozkładałam leki, sprawdzałam towar, sprzątałam, zajmowałam się recepturą, robiłam nadgodziny. Wszystko działo się szybko. Skład był okrojony, pacjentów coraz więcej. Czasami sił nie miałam, przychodziłam do domu i zasypiałam w fotelu. Nie powiem lubie tak (no, może bez tych nadgodzin, ale za to jak coś się dzieje). Szef przyjął dwie nowe osoby, a na tym nie koniec. I piękny sen prysł, wróciła szara rzeczywistość. A w niej: towar, towar, towar, receptura i sprzątanie. Czasami na ten towar patrzeć nie mogę. Choć z drugiej strony wiem, co przyszło i dziewczyny jak szukają czegoś to od razu im daję lub pomagam szukać, ale jednak dodatkowo kontakt z pacjentem jest też dla mnie ważny. W ciągu ostatniego tygodnia za pierwszym stołem stanęłam 2 razy. Z czego za pierwszym na chwilunię, za drugim trochę dłużej. Lubie to, co robie, prace w aptece, a mimo wszytko też mam chwilę, że chętnie bym trzasnęła to wszystko i poszła w diabły. 
  • angielski - przeszłam na  poziom w drodze do certyfikatu. Cieszę się, ale jednocześnie żałuję, bo to strasznie wolno idzie. Nie chce ciągnąć jednocześnie pracy, certyfikatu i ewentualnych studiów. Jednak nie wycofam się,o nie! Lubie angielski tak samo jak farmacje. Tylko mam coraz mniej czasu. Czekam na rozpoczęcie tej  5 jak na zbawienie ze względu na konwersacje, pisanie, czytanie, słuchanie. To do mnie bardziej przemawia niż pytanie- odpowiedź. Co do studiów to nadal się zastanawiam, waham czy teraz czy za rok, 2? 
  • spotkania ze znajomymi - Oj teraz miałam dwa poważne, jedno w planach nie wypaliło. Pierwsze miałam 3 maja z częścią klasy licealnej. Miło było ich zobaczyć, ale to już nie to samo, co było kiedyś.  Nie ma już o czym rozmawiać, już tylko słuchałam. To już inny świat, inni ludzie. Kontakty tylko okazjonalne i nie ze wszystkimi. A co to jest życzenia urodzinowe, świąteczne i raz na ruski rok przelotne spotkanie czy wiadomość co u Ciebie? To nic. Każdy ma swoje życie. Później miałam się spotkać z D. (!), sama to zaproponowała (!!). Nie rozumiem tej dziewczyny. Kontakt mamy marny, jak ja napiszę to odpisze. Ale akurat chciałam wiedzieć coś więcej o tym spotkaniu klasowym i wydawałoby się, że kto może więcej wiedzieć jak nie ona. Skarbnik klasy. Więc myślałam,że coś więcej od I. się dowiedziała. No to ja kretynka do potęgi n-tej napisałam do niej, czy coś wie. Ona,że nie, nie idzie i ją to nie interesuje w ogóle. Ok, ale sama zaproponowała, żebyśmy wyskoczyły na piwo w weekend majowy. Ja do niej napisałam jeszcze dzień wcześniej, żeby dowiedzieć się o szczegóły, a ona na to, że jednak nie, bo sie pokłóciła z rodziną i wraca do Pzn. Ok, rozumiem. Ale jak na relacje z pokłóconą rodziną to z siostrami i siostrzenicą na fb kontakt ciepły ma, co widać w komentarzach. Mimo, że się sparzyłam, nadenerwowałam, nawkurzałam, to żałuję, że ta 'przyjaźń' nie przetrwała. Ale jak widać tylko ja chciałam coś w tej sytuacji zrobić. Nie wiem, czy w ogole warto to ruszać. Ale jestem na etapie w swoim życiu, że chcę wiedzieć co poszło nie tak, dlaczego. Nabieram odwagi też, żeby przyznać się do swoich błędów. Trzecie spotkanie, które wypaliło i było najfajniejsze to z A. i M. z Medyka. Cudownie było! Nagadałyśmy się, co nie miara. Zeszłyśmy pół miasta. Wygadałyśmy się, wyśmiałyśmy i powygłupiałyśmy:)) Wiecej takich chwil:)
Tak w dużym skrócie to wygląda. Chociaż jest jedna rzecz, osoba właściwie, J.. Tylko nie wiem, co ja czuje. I tu jest problem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz